16. Yoongi

2K 139 57
                                    

Pójście na plażę, było jednym z najlepszych pomysłów, mogłem patrzeć na piękny uśmiech młodego, który pojawiał się przy każdej wygranej ze mną.
Był już wieczór i postanowiliśmy przejść się na koniec po tej plaży.
Jedyne na co miałem teraz ochotę, to zanurzyć swoje usta w te jego, ale nie wypadało przy wszystkich. Co z tego, że Taekooki już widzieli kiedy się całowaliśmy. Nie chciałem straszyć młodego moim nachalnym nastawieniem do niego.
Żyłem chwilą, małej bliskości z chłopakiem, szedł ramie w ramie ze mną. Kątem oka mogłem dostrzec jak patrzy się na Tae i Kooka jak machają sobie wesoło rączką. Na jego twarzy wtedy pojawiał się smutek.

- Uśmiechnij się. - odparłem przeplatając palce przez te jego i ścisnąłem w mocny uścisk. Policzki mu się trochę zaróżowiły, współgrając z malinowymi ustami Jimina.
Nawet nie zauważyliśmy, kiedy chłopaki się od nas oddalili, a my zostaliśmy całkiem sami. Korzystając z okazji zbliżyłem się do chłopaka bliżej, spoglądając na jego twarz.

- Jimin?

- Tak hyung? - zatrzymał się i spojrzał swoimi czarnymi oczkami w moje.

- Mogę... Cię pocałować? - nie wiem nawet dlaczego ale przy tym pytaniu zacząłem się jąkać. Przecież nie pierwszy raz go całuję. Tym razem chciałem go spytać, czy aby na pewno tego chce.

- J-ja... - widać było, że nie tylko mnie nerwy zżerały jak kornik drewno. - Nie jestem pewny...

- A w czym tu masz być pewny?

- W moich uczuciach do do ciebie.

- To będzie tylko mały całus. Obiecuję, że nie będzie trwał dłużej niż 5 sekund.

- Tu nie chodzi o to ile czasu to będzie trwało. Boję się, że jak nasza relacja zagalopuje się dalej, to nie dam rady sprostać twoim oczekiwaniom.

- Poprosiłem cię o małego całusa, a ty wyjeżdżasz mi tu z jakimiś oczekiwaniami. - co prawda to prawda, nigdy jeszcze nie miałem takiej chęci być blisko kogoś. Moje wszystkie znajomości zawsze kończyły się na "przyjaźni".
W parku było coś nadzwyczajnego, coś co ciągnęło mnie do niego.
Podtrzymałem mu podbródek i już miałem się zatopić w jego ustach, kiedy poczułem wibracje telefonu w mojej tylnej kieszeni.

Przewróciłem oczami i odebrałem połączenie od Hoseoka.

Yoongi:
Co jest?

Hoseok:
No bo zaszła trochę nie miła sytuacja...

Yoongi:
Mów do rzeczy, a nie owijasz w bawełnę.

Hoseok:
No bo tak jakby akademik się spalił, wyniosłem nasze najpotrzebniejsze rzeczy i wybiegłam. Ktoś musiał podłożyć ogień.

Yoongi:
Ale jak to!?

Hoseok:
Musicie jak najszybciej przyjść.

Yoongi:
Dobra, jesteśmy już w drodze.

Połączenie zakończone

- Co się stało hyung? - zapytał ewidentnie zmartwiony. Złapałem go za rękę i kierowałem się w stronę akademika, lub czegoś co po nim zostało. - Akademik spłoną.

- Co? Jak?

- Nie pytaj tylko chodź!

Szliśmy, a raczej biegliśmy, że akurat teraz musiało się coś stać... Zadzwoniłem do chłopaków, którzy już byli pod resztkami akademika.

- O jesteście! - przybiegł do mnie Hobi, z troszkę przypalonym noskiem. - Tam są wasze rzeczy, które udało mi się wywlec. Całe szczęście, że Jimin miał wszystko w torbie. Tobie Yoongi spakowałem kilka bluz na szybko, bo nie sądzę żebyś miał teraz czas na kupowanie nowych.

- Dzięki Hobi. Nie musiałeś, to tylko rzeczy a twoje życie jest chyba ważniejsze głupku!

- Ał! - pisnął Jimin kiedy ścisnąłem jego rączkę, która nadal spoczywała w mojej dłoni.

- Przepraszam... - pogłaskałem młodego po czarnej czuprynce.

- Yoongi, Jimin? - zapytała jedna z nauczycielek, podchodząca do nas z kartką.

- Mhm...

- Musicie tu podpisać, że jesteście cali itp. - powiedziała jak od niechcenia. Najwidoczniej nikomu tu nie zależało na naszym zdrowiu czy problemach.

- Co teraz z nami będzie? - zapytał Jimin. Usta obrócił w podkówkę, wyglądał jak zbity szczeniaczek.

- Wyjazd do domów. Akademika nie ma, szkoły już też. Dzwońcie do rodziców, niech po was przyjadą. - odparła nauczycielka podchodząc do kolejnych uczniów.

Te słowa jakby utknęły w mojej głowie. Mamy wracać? Mam zostawić Jimina?

- Jimin, gdzie ty mieszkasz? - zapytałem z nadzieją, że odpowie że w Seulu.

- W Busan.

- Kurwa, daleko. - zacząłem nerwowo przygryzać wargę.

~~~

Zanim ktokolwiek po nas przyjechał minęła cała noc, a ja z Jiminem przez ten czas siedzieliśmy koło siebie, przykryci kocami. Na dworze nie było zbyt ciepło.

- Yoongi, bo ja już muszę jechać. Tata zaraz po mnie przyjedzie...

Zbierały mi się łzy w oczach, nie chciałem opuszczać tej małej kluski. Przytuliłem go nie pytając o zdanie. To mogło być jedyne i ostatnie bliskie spotkanie z nim. Złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek, odwracając się potem, aby zetrzeć lecące po policzkach łzy.

- Nie płacz hyung. Będę pisał. - złapał i pocierał kciukiem moją dłoń.

- I co mi kurwa z pisania, nie będzie cię koło mnie. - łzy nie przestawały lecieć, a ja czułem, że mięknę przez tego chłopaka. Nie przeszkadzało mi to. Nawet jakbym stał się ciepłą klucha to bym był szczęśliwy, oczywiście kiedy Jimin byłby ze mną.

Odprowadziłem chłopaka wzrokiem do auta. Czułem pustkę. Jimina nie było, Hobi już dawno wyemigrował. Zostałem sam, czekając na swój transport, który jakby czytał mi w myślach, wjechał na parking.

- Witam panicza. - powiedział głos w aucie.

- Mówiłem ci już. Nie paniczuj mi tu. Zawieź mnie do domu i będzie spokój. - Tak, miałem szofera. Tak, byłem i jestem bogaty, ale nie dawałem tego po sobie poznać. Mieszkałem sam w jednej z bogatych dzielnic Seulu.
Droga powrotna minęła w ciszy, a ja mogłem chociaż trochę odpocząć w samochodzie.

Krótki rozdział, ale kolejne się bardziej rozkręcą.

Dziękuje za 200 wyświetleń i 50 gwiazdeczek. To bardzo mnie motywuje do dalszego działania 💕

Difference | Yoonmin ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz