rozdział 11

1.4K 89 15
                                    

Pov. Hubert
Gdy tak siedziałem na tej podłodze, ktoś zapukał do drzwi, wstałem i pobiegłem do pokoju w którym obecnie przebywał Karol.
-Karool, ktoś puka do drzwi, to pewnie gwałciciel pomóż-
-Czekaj... Co? Jak gwałciciel? To pewnie Ernest (Tritsus)-
-Ernest?-
-No miał przyjechać na pięć dni... Mówiłem ci przecież-
-Co? Nie mówiłeś! Przecież to moje mieszkanie-
-Dobra, dobra ale ja...-
Nie dokończył bo usłyszał dzqonek do drzwi
-To... Ja otworzę-
Powiedział a ja stałem jak debil na środku pokoju z chlebem w ręku jak Kariś otwiera drzwi Ernestowi.
On mi znowu nic nie powiedział! Co z tego że to moje mieszkanie? No nic!
Karol i Ernest przyszli do pokoju, popatrzyłem się na Karola ze złością i poszedłem do kuchni by odłożyć chleb.

Pov. Karol
-Ej stary- Ernet się śmieje
-Co?-
-Po to taka śmieszna sytuacja, nie-
-No... Słucham-
-Ja sobie szedłem z tą torbą i waliżką-
-Po co ci tyle rzeczy?-
-Nie przerywaj mi-
-okok-
-no i ten, ja szedłem i zobaczyłem Huberta więc zacząłem za nim iść i go wołałem żeby mi pomógl z tym! Ale on zaczął szybciej iść więc zacząłem go gonić nie? Ale on uciekł do mieszkania a ja musiałem sam wtaszczyć to na górę po schodach-
-Ahaa? No to ciekawie ci powiem-

Wstałem i poszedłem do kuchni do Huberta.

-Ej Hubert?-
-Co?-
-Czemu nie pomogłeś Ernestowi jak szedł za tobą i cię wołał? Tylko uciekłeś?
-To był Ernest?-
-No tak, a co ty myślałeś?-
-Że... Że... Nie ważne-
-No powiedz mi!-
-No ja myślałem... Że to... Emm... JEŻ! Tak że to zmutowany otyły jeż!-
-Serio? Jak chcesz żeby ktoś ci uwierzył to wymyślaj wiarygodne historię a nie o otyłym, zmutowanym jeżu...-
-Okej-
-Serio? ;-; -
-Mam chleb! Trochę zgnieciony... Ale mam!-
-Bravo! Nawet po chleb do sklepu nie umiesz iść-
-Nie obrażaj mnie tak!-
-Nie denerwujsię tak.!-

Wpiłem się w jego usta, ale on mnie odepchnął

-Ale czemu?-
-Ernest?-
-Aha czyli teraz mam iść do Ernesta się całować?-
-Nie?!-
-No to o co ci chodzi?-
-No... Ernest nie wie... O nas...-
-Śmiesznie to brzmi-
-Nie wygłupiaj się-
-Ja się nie wygłupiam!-

Odszedłem od niego i poszedłem do swojego pokoju by się położyć.
Ale zawołał mnie Ernest -,-

-Karol! Chodź tu!-

Ehh... Wstałem i do niego poszedłem. Siedział obok Huberta a na stołe były trzy kieliszki i alkochol...

-No... Serio Ernest?!-
-No tak siadaj!-

Usiadłem obok niego i tylko patrzyłem na to jak brunet zapełnia mi cały kieliszek.

*********Skip Time 24.00**********

Czuję silny ból głowy!
Widzę wszystko przez mgłę!
Hubi chyba zasnął...
Ale Ernest nie...
Ernest zaczął się do mnie zbliżać...
Gdy już nasze usta dzieliło tylko pare milimetrów, brunet wpił się we mnie...
Ale ja go nie odepchnąłem...
Nie mogłem...
Nie miałem tyle siły, więc się poddałem.
Nie mogłem nic powiedzieć ani się ruszyć, o co chodzi?
Po chwili nastała ciemność.
A po ciemności, pojawiłem się w parku.
Widzę dzieci, które bawią się na placu zabaw
Nadal nie mogę się ruszyć...
Teraz spadam w dół...
I jestem pod wodą...
Oddycham...
Nie tonę...
Jestem unieruchomiony.

Wstałem, cały spocony... Leżę obok Huberta na łóżku ale Ernest leży na ziemi, odetchnąłem z ulgą, dobrze że to tylko sen... Nie zdradziłem Hubrta!
Z zamyśleń wyrwał mnie smród... Smród alkocholu który był wylany na stole...
Fuj... To jest ochydne
Po chwili zobaczyłem że Hubert się rusza, i podniósł głowę

-Cszemu ty njeue szpiśs!-
-Ja idę spać... Zaraz się położę, ttlko się napiję wody...-
-Okiuej-

Położył głowę zpowrotem na miejsce i zasnął, a ja poszedłem do kuchni po wodę i przebrałem koszulkę bo ta była mokra... Jest... 03.25... No ok.

Hejka naklejka! No nie wierzę! Tak szybko wstawiłam rozdział... 😱😂
Po prostu mi się nudzi z rana więc postanawiam pisać... Tjaa... Mam 9% ale pff...
No okey
To dzisiaj inne porzegnanie niż zwykle...

Doowidzenia ✨💕💖

Obiecałeś DxD (Doknes x Dealereq) || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz