14.kocham cię

1K 53 6
                                    

- miałeś podobno gdzieś jechać. Powiedziałam odchodząc od niego sięgając po telefon.
- i mam się zostawić żebyś się poszła i powiesiła na prześcieradle?
- co? Spytałam lekko rozbawiona włączając telefon. Postanowiłam że nie będę się przejmować tym co wcześniej zobaczyłam. Dam sobie spokój z jakimiś pretensjami bo to nie ma sensu, i poprostu zajmę się swoim życiem.
- miałem jechać nagrać się koledze do kawałka, ale można to zrobić kiedy indziej.
Odpowiedział siadając.
- wgl przepraszam że ciągle musisz patrzeć jak ryczę i kurwa uspokajać mnie. Powiedziałam siadając obok niego.
- takie życie. Odpowiedział patrząc na mnie.
- dzięki. Przytuliłam sie wtulając w niego zapłakaną twarz. W odpowiedzi poczułam tylko jak obejmuje mnie i głaszcze po plecach.
- wstawaj. Powiedział delikatne zsuwając mnie na bok z siebie i wstając.
- idziesz?
- tak, ale ty ze mną, wstawaj. Powiedział stojąc przedemną wyciągając rękę żeby mi pomóc wstać.
- gdzie i po co? Spytałam widząc jak podchodzi do drzwi.
- do mnie.
- po co? Spytałam narzekając.
- chodź. Powiedział stojąc przedemną. Po chwili wyszliśmy z mieszkania. Mimo że było z 5 minut drogi to pojechaliśmy samochodem bo nie ma sensu go zostawiać pod moim blokiem. Wchodząc do mieszkania od razu zobaczyłam syf jaki w tym miejscu panuje. Po wejściu z przedpokoju jednak zauważyłam że nie jest tak źle jak się mogłoby wydawać. Prawdopodobnie cały syf wywalają do przedpokoju.
- usiądź na kanapie, zachwile wrócę. Powiedział kierując się w stronę pokoju pokazując mi kanapę. Całe mieszkanie było dość ładne, jasne ściany, meble mniej więcej w podobnym odcieniu. Po chwili przyszedł z gotowymi skrętami. Ostatnio ciągle tylko palę skręty i nic więcej.
- masz, ale obiecaj mi że to ostatni raz. Odpowiedział zaciągając się i podając mi siadając obok mnie.
- możliwe ale nie obiecuję. Stwierdziłam mocno zaciągając się.

*oczami bartka*

- nie przesadzasz już? Spytałem patrząc jak odpala któregoś już z kolei.
- ja nigdy nie przesadzam. Odpowiedziała mocno już wstawiona.
- zostaw to już. Powiedziałem próbując zabrać skręta,jednak zaczęła się śmiać i nie chciała mi oddać.
- Wiktoria do cholery oddaj to. Ponownie spróbowałem jej zabrać, i tym razem mi się udało. Szybko wstałem i wyrzuciłem go do kibla. Kiedy weszłem znowu do salonu zobaczyłem że odpaliła kolejnego. Tym razem zabrałem go i sam się zaciągnąłem. Stwierdziłem że tego już nie wyrzucę i sam go wypaliłem. Potem następnego i następnego...

*oczami Wiktori*

- powiedzieć ci czemu tak naprawdę płakałam? Spytałam śmiejąc się. Byłam w złym stanie, jednak Bartek wcale nie lepiej.
- mów. Odpowiedział patrząc na mnie śmiejącą się.
- bo zobaczyłam cię z jakąś dziwką haha, nie wiem po chuja się tym przejęłam. Odpowiedziałam ledwo mówiąc że śmiechu.
- czekaj, plakałaś przezemnie?(powie mi ktoś jak się pisze ,,przezemnie" bo ja nie mam pojęcia) Spytał z bardziej poważną miną.
- tak ale co z tego? spytałam nadal rozbawiona.
- przepraszam. Odpowiedział cicho przytulając mnie. Mimo że był mocno wstawiony to potrafił myśleć. Byłam tak do niego przytulona że miałam jego twarz przed swoją. Po chwili pocałowaliśmy się. Znowu. Znowu w momencie kiedy jestem wstawiona. Jutro znowu pewnie nie będziemy nic pamiętać. Albo będziemy udawać że nie pamiętamy. Siedzieliśmy przytuleni do siebie tak jak wcześniej.
- głowa mnie boli. Powiedziałam żeby przerwać ciszę, w sumie mówiąc prawdę.
- to chodź. Odpowiedział ledwo wstając, po czym pomógł mi wstać. Pomógł mi dojść do sypialni gdzie położyłam się na łóżku.
- mogę spać obok? Spytał lekko zakłopotany stojąc obok łóżka.
- przecież to twoje. Odpowiedziałam przykrywając się robiąc miejsce dla niego.
Po chwili leżał już obok. Przytulił się do mnie i natychmiastowo usnął.
- kocham cię. Szepnelam tuż przed tym jak usnęłam.

Ten rozdział jest żenujący ale jakoś go zniosę haha.

Raperzy To Jebani Egoiści|Planbe Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz