18.ale to prawda

845 37 5
                                    

Chwilę potem znaleźliśmy się już pod szpitalem. miałam nadzieję że nic nie stało się bugajczykowi, jednak trochę się bałam. Wyszliśmy z samochodu i zaczęliśmy się kierować w stronę budynku.
- wiesz chociaż gdzie on jest? Spytałam zmęczona.
- napiszę do niego. Powiedział cicho po czym wyciągnął telefon. Po chwili usłyszałam odpowiedź że jest chwilowo w jakiejś sali na oddziale dla dzieci, bo na innych nie było miejsca a jedną noc tam wytrzyma. Bez słowa ruszyliśmy w stronę recepcji.
- przepraszam, gdzie jest oddział dziecięcy, my w odwiedziny. Powiedziałam patrząc jak starsza recepcjonistka podchodzi do nas oraz słucha.
- czas na odwiedziny skończył się godzinę temu. Powiedziała zimnym i wrednym głosem.
- i nie możemy na chwilę wejść? Spytał Bartek.
- jutro od 7 można przyjść. Powiedziała zajmując się układaniem jakiś kartek na regale obok.
- dobrze dziękujemy.
Odeszliśmy zdenerwowani tą całą sytuacją. Po chwili Bartek spojrzał na recepcjonistkę, szybko złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów na górę.
- no i co ty kurwa robisz? Powiedziałam szepcąc zabierając moją rękę.
- chodź poprostu. Odpowiedział szybko wbiegając na schody. Od razu po nim wbiegłam ja, patrząc czy ktoś to zauważył. Wyszliśmy na długi korytarz, na którym świeciły się tylko małe lampki na ścianach, ale główne były wyłączone. Rozejrzał się oraz poszedł w lewą stronę, a ja podążyłam za nim.
- brawo. Powiedziałam cicho pokazując że na drzwiach jest blokada drzwi, i trzeba wpisać kod, albo przyłożyć kartę.
- dobra cicho. Powiedział patrząc chwilę na urządzenie.
- nie zgadniesz. Powiedziałam krótko.
- w szpitalach są sami debile. Stwierdził szybko wpisując kod 12345, po którym zapaliło się zielone światełko, a drzwi się otworzyły. Stanęłam przerażona patrząc się jak się otwierają.
- będziesz się tak gapić czy wejdziesz? Spytał nie chcąc ze mną rozmawiać. Nie odpowiedziałam i ruszyłam za nim. Na dworzu było jeszcze trochę jasno, natomiast tutaj się świeciło światło.
Po drodze zatrzymała nas jedna z pielęgniarek, pytająca co tu robimy, odpowiedziałam że w odwiedzinach, a ona nie zorientowała się że o tej godzinie niby nie można przychodzić, i ruszyła dalej. W różnych pokojach było widać że jest dużo osób z zewnątrz. Zaglądaliśmy do każdego, aż w końcu weszliśmy do małego, jednoosobowego pokoju, i dostrzegliśmy w tym siedzącego Igora z papierosem w ręku, którego próbował rozpalić.
- ty to jesteś ostro pojebany. Powiedziałam podchodząc do łóżka na którym siedział. Przestraszony odwrócił się w naszą stronę. Nic mu najwyraźniej nie było, pomijając że miał tak samo obitą mordę jak bartek.
- o siemaaa. Powiedział rzucając papierosa na podłogę, witając się z nami o odwracając bardziej w naszą stronę.
- siema. Odpowiedział Bartek który od razu stał się bardziej żywy.
- jak ty wyglądasz? Spytałam go siadając obok niego i przytulając się. Bardzo ucieszyłam się że nic mu nie jest.
- a jak mam wyglądać? I tak lepiej być nie mogło. Odpowiedział wzruszając obojętnie ramionami.
- wyglądasz teraz jak ta panda. Powiedział Bartek pokazując palcem na jakiś rysunek na ścianie.
- ale ty wcale nie lepiej. Powiedziałam do krupy sztucznie się uśmiechając.
- nie moja wina że zamknęli mnie z tymi wściekłymi bachorami, tutaj nie da się wytrzymać.
- wkurwiony tak jak zawsze. Stwierdziłam patrząc na niego.
- byliśmy na policji. Powiedział Bartek zaczynając inny temat.
- ty też? Powiedział patrząc na mnie, na co ja przytaknęłam.
- powiedziałem że Wiktoria jest twoja dziewczyną, która była na tej imprezie i może potwierdzić kto co sprzedawał.
- ooo czyli od dzisiaj jesteś moją dziewczyną! Powiedział wesoło śmiejąc się i patrząc na mnie.
- boli cię coś? Powiedziałam z udawanym zażenowaniem patrząc się na niego pogardliwie.
- no cóż, w takim razie został mi tylko krupa. Powiedział śmiejąc się.
- współczuję. Powiedziałam do Igora klepiąc go po ramieniu.
Bartek nie zdążył nic odpowiedzieć, i nagle do naszego pokoju wbiegła mała dziewczynka, która miała około 5 lat. Nagle każdy się na nią spojrzał, a Igor zakrył twarz poduszką.
- zabierzcie stąd to dziecko. Powiedział zirytowany przyciskając poduszkę mocniej do twarzy.
- cześć. Powiedziała dziewczynką z zainteresowaniem patrząc się na nas.
- hej, co się stało że tu weszłaś? Powiedział Bartek klękając obok dziewczynki ciepłym, opiekuńczym głosem.
- no bo, no bo tu jest fajnie. Powiedziała jąkając się z zainteresowaniem patrząc na niego, po czym złapała za sznurki od jego bluzy i zaczęła je ciągnąć śmiejąc się.
- ale zostaw udusisz mnie. Powiedział śmiejąc się Bartek na którego głowie kaptur od bluzy zaciągał się jeszcze bardziej. Zaśmiałam się podchodząc do dziewczynki z drugiej strony biorąc ją na ręce i zabierając jej sznurki.
- nie, wiecie, ja mam was dosyć. Powiedział wkurzony Igor jednym ruchem zaciągając kawałek materiału wiszący nad łóżkiem, tak aby zakryć widok który ma przed oczami.
- gdzie masz mamę? Spytałam odkładając dziewczynke na podłogę.
- no tam! Krzyknęła pokazując na zamknięte drzwi za mną.
- odnieśmy ją może. Powiedział cicho Bartek patrząc na mnie.
- a wy też jesteście mężem i żoną i macie córkę? Spytała dziewczynka uśmiechając się i patrząc na nas. Nie zdążyłam nic powiedzieć bo Igor zaśmiał się, odsłonił tą firankę i zaczął mówić.
- haha, wiktoria jeszcze przed chwilą byłaś moją dziewczyną, coś tu się nie zgadza! Powiedział udawając obrażonego na co Bartek odwrócił się do niego i puknął się w czoło. Dziewczynka zaśmiała się, i zanim zdążyłam coś powiedzieć drzwi się otworzyły, i weszła do sali zdenerwowana kobieta około 30 letnia, i pielęgniarka.
- tu jesteś kochanie! Krzyknęła biorąc dziewczynke na ręce.
- przyszła do nas przed chwilą, właśnie chcieliśmy zawołać pielęgniarkę. kobieta spojrzała się na nas wkurwionym wzrokiem i wyszła.
- wy wiecie która jest godzina?! Czas na odwiedziny skończył się już dawno, proszę się stąd wynosić! Powiedziała pielęgniarka pokazując w stronę drzwi.
- proszę pani, proszę nam pozwolić zostać jeszcze chwilkę, naparwde zaraz wyjdziemy. Powiedział Bartek miłym, przekonującym głosem. Żeby zawsze był taki miły.
- za pięć minut tu przyjdę, i mas was nie być! Krzyknęła wychodząc i zamykając za sobą drzwi.
Zaczęliśmy się śmiać.
- to kiedy cię wypuszczą? Spytałam, znowu siadając obok Igora. Jutro rano powinni, inaczej mam wyjebane i sam sobie wyjdę.
- nie możesz teraz prosić o wypis? Spytał Bartek.
- teraz nie ma jakiegoś tam ordynatora czy inny chuj, i nie chcą.
Nagle zadzwonił mi telefon. Odebrałam go nie patrząc kto dzwoni.
- ej, czemu cię nie ma w domu? Za godzinę mamy pociąg.
- kurwa mać, przepraszam cię ale możesz jechać sama? Powiedziałam przypominając sobie o tej imprezie.
- ale co się stało? Spytała zdenerwowana.
- kurwa nieważne, powiem ci potem ale naprawdę nie mam jak jechać, sory.
- dobra spokojnie, tylko się nie zabij tam gdzie kolwiek jesteś.
- dobra przepraszam, pa. Szybko powiedziałam po czym się rozłączyłam.
- co się stało? Spytał mnie Igor patrząc zaniepokojony.
- miałam jechać z pauliną na urodziny jej siostry, zupełnie o tym zapomniałam. Powiedziałam nerwowo chowając telefon.
- mogę cię zawieść szybko do domu. Powiedział Bartek patrząc na podłogę, jakby specjnie unikając kontaktu wzrokowego ze mną.
- nie, nie mam zamiaru tam jechać, zresztą ona już pewnie wyszła. Powiedziałam patrząc się na moje ubrudzone czymś spodnie.
- dobra, i tak musimy już iść. Powiedział znudzony Bartek wstając. Wstałam oraz sięgnęłam po moją kurtkę leżącą przy łóżku. Igor też wstał odprowadzając nas do tych magicznych drzwi o magicznym kodzie 12345.
- dobra, pa. Powiedział Igor przytulając się do mnie. Również go mocno przytuliłam.
- ile się jeszcze będziecie do siebie kleić? Spytał zirytowany Bartek trzymając drzwi którymi chwilę temu wyszła pielęgniarka, więc były otwarte. Odeszłam od Igora i wyszłam razem z krupą na korytarz, i po chwili znaleźliśmy się na schodach.
- pasujecie do siebie. Powiedział patrząc na mnie.
- no nie byłabym tego taka pewna. Powiedziałam uśmiechając się z jego głupoty. Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie. Podczas jazdy pisał z kimś na telefonie. Po kilku minutach znaleźliśmy się już pod blokiem.
- pa. Powiedział szybko odjeżdżając. Szkoda mi że mnie tak bardzo nienawidzi, ale takie życie. Weszłam szybko po schodach i zatrzymałam się przy drzwiach. Zrozumiałam w tamtym momencie że jedyne klucze jakie są, to te pauliny które ma ze sobą, a moje zostawiłam w pracy. Kurwa. Usiadłam na schodach oraz zaczęłam myśleć co mogę zrobić. Jedyne co przyszło mi do głowy to chyba najgorsza opcja. Sięgnęłam po telefon i szybko wybrałam numer Bartka.
- co znowu chcesz? Powiedział zażenowany.
- ahh słuchaj, wiem że jesteś ostatnia osoba do której powinnam teraz zadzwonić, ale Paulina miała ostatni klucz do mojego mieszkania, muszę gdzieś przenocować, przepraszam i rozumiem jak się nie zgodzisz żebym u ciebie mogła...
- dobra, już po ciebie jadę. Nie zdążyłam dokończyć nawet tego co mówiłam, od razu się rozłączył. Mam nadzieję że nie będzie na mnie bardzo zdenerwowany. Zrobiło się bardzo zimno, więc zmarzłam. Po chwili zobaczyłam samochód do którego miałam wsiąść. Podeszłam i wsiadłam z przodu obok kierowcy.
- hej, i dzięki że
- dobra, ale muszę załatwić jeszcze jedną rzecz. Westchnął rozglądając się.
- ale mam do ciebie prośbę. Powiedział skręcając i zatrzymując się na jakimś małym miejscu parkingowym.
- muszę odwołać jedno spotkanie. Powiedział  rozglądając się jakby kogoś szukał.
- i jak mam ci niby w tym pomóc? Spytałam nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- czekaj. Powiedział patrząc za siebie.
- no kurwa jak? Spytałam jeszcze raz zastanawiając się co on robi.
- tak. Szybko odpowiedział przybliżając się do mnie, i zaczynając mnie całować. Na początku byłam zdezorientowana, i go prawie odepchnęłam jednak szybko zrozumiałam o co mu chodzi. Odwzajemniłam pocałunek przybliżając się do niego bardziej. Chwilę później na chwilę przestał szybko patrząc za mnie, i po chwili znowu zaczął mnie całować. Odwróciłam się żeby zobaczyć kto tam stoi, jednak nie udało mi się dużo zobaczyć gdyż od razu wziął moją głowę i obrócił ją w swoją stronę wplatając mi swoje dłonie we włosy. Za mną stała jakaś dziewczyna rozglądająca się, nie widząca jeszcze nas. Po chwili złapał mnie, i przeciągnął na siebie, tak że wylądowałam siedząc okrakiem na nim, cały czas się z nim całując. Po chwili spojrzał jeszcze raz w bok, po czym ja chciałam zrobić to samo jednak mi się nie udało ponieważ znowu odciągnął moją głowę mówiąc mi cicho żebym się tam nie patrzyła. Pojebana sytuacja, jednak jego głos brzmiał tak łagodnie jak do tej dziewczynki w szpitalu. Nagle poczułam otwierające się drzwi tuż obok mnie, i próbując nie oderwać się od niego popatrzyłam na bok, i udawałam że nic nie widziałam. Wysoka dziewczyna ubrana w krótką sukienkę stała i patrzyła wkurwiona na nas.
- taki kurwa zajebisty jesteś co? Krzyknęła patrząc się na nas.
- zamknij się. Szybko powiedział do niej odrywając się odemnie, obejmując mnie ręką. Po czym zupełnie nie wiem dlaczego wróciłam do wcześniejszej czynności, której zdaje mi się ale Bartek się nie spodziewał, jednak odwzajemnił kolejny pocałunek.
- kurwa! Krzyknęła wkurwiona po czym rzuciła się na mnie próbując wyrwać mi włosy. Wyrwałam się jej oraz odepchnęłam ją.
- ale od niej się kurwa odjeb! Krzyknął wkurwiony Bartek odpychając dziewczynę.
- nic ci nie jest? Spytał mnie patrząc się na mnie. Kiwnęłam głową zaprzeczając.
- dlaczego kurwa wybierasz jakąś płaską brzydką dziwkę ubraną w jakieś szmaty!
- nie mów kurwa tak o niej, a po drugie nie jest tak pusta i łatwa jak ty, i jest kurwa najładniejsza i wypierdalaj stąd kurwa bo zaraz ci coś zrobię kurwa! Krzyknął wkurwiony jak nigdy dotąd zamykając na siłę drzwi blokowane przez nią, i ponownie zaczał mnie całować.
- pożałujesz kurwa tego zobaczysz kurwa! Krzyknęła oraz odwróciła się i poszła w swoją stronę. Mimo wszystko dalej się całowaliśmy a ja siedziałam na nim. Po kilkunastu sekundach oderwałam się od niego śmiejąc się.
- japierdole z kim ty się umawiasz. Powiedziałam ciągle się śmiejąc z całej sytuacji. Pod wpływem emocji przytuliłam się do niego jakby to wszytsko przed chwilą było naprawde. Objął mnie, jednak po chwili puścił. Nie wiedząc co zrobić spojrzał się przez okno.
- dobra poszła już. Powiedział patrząc dalej przez okno. Zeszłam z niego i usiadłam na swoim miejscu. W ciszy próbowałam doprowadzić swój stan do normalnego, szybko związałam włosy i poprawiłam ubrania. Normalnie odepchnęłabym go od razu, jednak nie miałabym gdzie spać. Miałam Już nawet z nim nie rozmawiać a co się stało? Wolałam o tym nawet nie myśleć. Uspokoiłam się i usiadłam prosto.
- jedziemy? Spytałam spokojnym, cichym głosem.
- przepraszam. Powiedział smutno patrząc przed siebie znowu unikając mojego wzroku.
- ja musiałem jakoś ją wygonić, ale mogłem inaczej, przepraszam.
- ja się cieszę że chociaż raz ktoś powiedział o mnie coś miłego, nawet jak to nie była prawda haha. Zaśmiałam się próbując rozluźnić atmosferę.
- ale to prawda, dobra jedźmy. Powiedział mając nadzieję że jakimś dziwnym trafem tego nie usłyszałam. Nie odpowiedziałam nic patrząc na niego.

Po kilku minutach jazdy, w trakcie której nie rozmawialiśmy, dotarliśmy. Weszliśmy do mieszkania, w którym był wyjątkowo porządek.

Przepraszam za brak rozdziałów ale jakoś zapominam o tym, postaram się coś napisać i pozdrawiam i wesołych świąt.

Raperzy To Jebani Egoiści|Planbe Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz