POV . MADDIE
Podeszłam do reszty.
- To robota Zalga. - powiedziała Maddie
- Nie damy rady walczyć z demonem.- Masky
- Nie. Zabierzmy ich do wioski i zróbmy mur obronny- Toby
- Dobry pomysł. Masky,Hoodie E.J idziecie po dzieci i starców. Jeff, Nina, udacie się do mężczyzn. Ja z Tobym idziemy po kobiety. - Madeline
- Ok.- Wszyscy
- Chodź Toby- Maddie
- Idę- Toby
- W lewo prosto i drzwi 42.- Mad
- Madeline, mam pytanie - Toby
- Słucham- Madeline. Klęknął przede mną i wyciągnął zza pleców mały poręczny sztylecik owinięty czerwoną, aksamitną wstążką.
- Czy zostaniesz moją żoną?- spytał Toby. Zakryłam usta dłonią. Uklękłam koło niego i pocałował prosto w usta. Nasze usta przylgnęły do siebie i jakby nie chciały się odkleić. Trwaliśmy chwilę w tym pocałunku, po czym rzuciłam się mu na szyję I powiedziałam:
-TAK TOBY. TAK! KOCHAM CIĘ BEZGRANICZNIE!, po czym znów pocałowałam, ale tym razem w policzek. Podeszliśmy pod kraty. Podeszła do nas ta wężowa co wcześniej.
- K..kim onnn..n.n jesss..s..s.sssst?
- To mój narzeczony Toby. Nic wam nie zrobi. ( ach te głupie rymy , wprost s pod lata do zimy dop. aut.)
- Dobrze. Teraz mamy za tobą iść. Bo wcześniej kazałaś czekać.
- Idźcie. Jesteście wolne.
- Dziękujemy- powiedziała taka o kruczoczarnych włosach i oczach, które nie miały białek. Miała długą zwiewną sukienkę, krucze skrzydła i ogon. Jej uśmiech, który ledwo widać było przez brud na twarzy mówił, że nie mówi tego tylko z formy grzecznościowej. Wyszliśmy przed fabrykę, gdzie czekali już wszyscy.
- Co tak długo? - spytał Jeff. Pokazałam mu sztylet, którego jeszcze nie odwinęłam.
- Sssssszzzzztttttyyyyllllleeeeeetttt Zaaaaaagłłładddddddddyyyyy?- powiedział ze zdziwieniem.
- Co to sztylet zagłady? - spytałam
- Sztylet Zagłady to pradawne ostrze. Jedno z czterech Artefaktów . Są jeszcze Korona Plugawstwa, Pióro Przeklętego Feniksa i Czarne Smocze Jajo. Ty posiadasz teraz dwa z nich. To mój prezent zaręczynowy dla Maddy.
Ostatnie słowo Toby wyraźnie skierował do Jeffa.
- Alllllleeeeeeeeeeeeeee to zzzzznaccccczy, że onnnnaaa. .a..?- Zająkałam się Jeff. Nie rozumiałam o co chodzi.
- Najprawdopodobniej tak. Muszę jej powiedzieć wszystko. Mieszkałaś nad jeziorem? - powiedział Toby tajemniczym głosem.
- O co chodzi. W znaczeniu tak mieszkałam, a le o co chodzi?
- Legenda głosi, że pani znad jeziora powróci. Zbierze wszystkiete cztery artefakty i przywróci ludziom co utracili. - powiedział MÓJ Toby
- Ale to nie wszystko... - drążył Jeff - Gdy połączy się cztery artefakty za pomocą Insygnia Władzy Króla Aniołów, czyli Berła Zagłady powstanie broń zdolna zabrać życie, albo je stworzyć. Za jednym skinirciem Berła możesz zabić armię o ponad milionie żołnierzy, albo stworzyć swoją własną. Jednak jest jeden warunek. Żeby dać życie musisz je wcześniej komuś odebrać. - To mówiąc zaśmiał się szyderczo.
- Acha. Czyli, że ją mam zdobyć piórko, koronę i berło. Nic prostszego.
Chyba powiedziałam coś nie tak, ponieważ chłopacy popatrzyli na mnie krzywo.- No co? - spytałam - O co chodzi?
- N..n.nieeee odwraccajj się - szepnął Jeff. Poczułam lodowaty powiew na karku.Ciąg dalszy nastąpi...
I jak? Podobało się? Przypominam o pisaniu czy wolicie Speciala, czy maraton. Jeśli Specjala, to napiszcie wyzwania dla naszych bohaterów. Nie ma wyzwanek, specjal wakacyjny, są, wyjątkowy i śmieszny też nad możem. Dziękuję gorąco i przypominam o gwiazdkowaniu i komentowaniu. Papaśki!
PS. Do papaśki jest równo 500 słów, a do końca - 511.
CZYTASZ
Tyci problem...\\\ Ticci Toby Love story[Zawieszone]
FanfictionMówią, że życie to nie bajka. Życie jest bajką, ale czasami bajka zmienia się w koszmar... Gdy 17-letnia Madeline traci rodziców jej życie staje na głowie. Czy odnajdzie się w tym świecie?