ROZDZIAŁ PIERWSZY * czuje się obserwowany*

633 34 3
                                    

Jasność, obudziła mnie cholera jasność, która dostawała się przez szpare między zasłonami. Przetarłem oczy i spojrzałem na ekran swojego telefonu, żeby zobaczyć, która jest godzina. Cyfry na wyświetlaczu wskazywały siódmą rano, za pół godziny zaczynało się śniadanie, więc byłem zmuszony opuścić łóżko, w domu prawdopodobnie ponownie udałbym się w sen. Czułem się nieco samotnie, kiedy to w łazience były tylko moje kosmetyków. W domu te należące do Gemmy zajmowały większość miejsca, tutaj umywalka była dla mnie taka pusta. Minęło parę godzin, które spędzamy w Albanii, a już zaczynałem tęsknić za moją rodziną. Westchnąłem dosyć głośno i zacząłem swoją poranną toaletę.

Na śniadanie do jadalni, zszedłem dosyć punktualnie. Zresztą nie nawidziłem się spóźniać, czułem się wtedy źle.

Jadalnia była naprawdę piękna. Ściany były koloru jasno żółtego, zaś stoły i krzesła ciemnego orzechu, za naprawdę ciężką zasłoną znajdował się szwedzki stół i wyjście na taras, gdzie również można było zjeść, tyle że tam krzesła i stoły były białe. Do jedzenia nie było zbytnio duże, ale wybrałem parę rzeczy, cóż czekało mnie samotne szukanie jakochkolwiek sklepowe spożywczych, nie chciałem umrzeć z głodu i pragnienia. Jednak zanim niczym Sherlock Holmes będę tropił, wzięłem swój talerz ze śniadaniem i zdecydowałem, że dzisiaj zjem na zewnątrz. Słońce nie świeciło tak bardzo jak wczoraj, było można by powiedzieć zimno, bo mieszkańcy chodzili ubrani w długie rękawy, ja sam zdecydowałem się dzisiaj ubrać bluzę i nawet nie podwinąłem rękawów tak jak miałem w zwyczaju.

Na zewnątrz siedział chłopak, miał na sobie szarą bluzę z napisem British Rouge. Jego włosy były targane przez wiatr, a policzki zarumienione. Wyglądał naprawdę przystojnie, w dodatku lekki zarost na jego policzkach dodawał mu atrakcyjności. Miałem cichą nadzieję, że może przez napis na jego bluzie, on również jak ja jest Anglkiem. Byłoby miło otworzyć do kogoś usta, bo na razie to mówię "dziękuje" albo "dzień dobry" do osób, które pracują tutaj w hotelu. Moją uwagę również zwrócił talerz, albo raczej jego brak, mianowicie przed nieznajomym stały trzy filiżanki po kawie. Byłem zdziwiony, większość ludzi brała tutaj tonę jedzenia, ich myślenie było pewnie takie, że "zapłaciłem, to trzeba wziąć wszystko co oferują". Pomyślałem sobie, że może on przyszedł tylko na kawę i nawet nie jest gościem tego hotelu. Dlatego postanowiłem nie przyglądać mu się dłużej i zacząć jeść moje śniadanie, mimo tego mój wzrok cały czas uciekał na chłopaka, który teraz przeglądał coś na swoim telefonie.

W samej jadalni było mało ludzi, oprócz mnie i tajemniczego chłopaka, niedaleko siedziało małżeństwo z małym synkiem, który więcej biegał niż jadł, w sumie był bardzo uroczy. Byłem zdziwiony, że tak szybko zjadłem posiłek, może to wina tego, że nie wziąłem zbyt dużo jedzenia na swój talerz. Kiedy tylko jeden z kelnerów zabrał naczynie, ja zacząłem pić swoją słodką kawę. Właśnie wtedy moje oczy znowu spoczeły na nim, teraz nie miał przed sobą żadnych filiżanek po kawie, stała przed nim tylko jedna, w której znajdował się ten sam napój co w poprzednich. Jeden z pracowników uśmiechnął się do mnie, bo myślał, że patrzę na niego, oddałem uśmiech, mimo, że to nie na jego osobie skupione były moje oczy.

- Czuje się obserwowany.

O mało nie krzyknąłem, kiedy usłyszałem głos szatyna, byłem zdziwiony, że mówi po angielsku. Byłem wręcz przekonany, że jest mieszkańcem tego miasta, a nie turystą. Momentalnie moje policzki zrobiły się różowe, czułem się zazenowany tą sytuacją.

-Przepraszam.

- Nie ma za co, jestem Louis z Londynu.

Chłopak wstał ze swojego krzesła i usiadł koło mnie od razu podając rękę, uścisnąłem jego mniejszą dłoń i lekko się uśmiechnąłem, mimo różu na moich policzkach.

- Harry, mieszkam pod Londynem w Bexley.

- Oh, jak dobrze ktoś z tych samych terenów co ja.

Zaśmiał się, a chwilę po tym wyciągnął paczkę papierosów ze swojej kieszeni.

- Nie masz nic przeciwko?

Pokazałem głową, że nie. Zresztą zauważyłem, że tutaj prawie wszyscy palą, nie na nigdzie żadnych zakazów ani nic podobnego. W Angli gdyby weszło się z papierosem do sklepu, od razu ochrona kazała by Ci z niego wyjść, w Albanii nie było czegoś takiego. Siedzieliśmy w ciszy Louis dalej palił, a ja patrzyłem na jego kości policzkowe, które podczas tej czynności były bardziej ukazane.

- Co ty na to, aby spędzić ten tydzień razem?

Jego delikatny głos przerwał ciszę między nami, przez moment wahałem się, czy aby na pewno jest to dobry pomysł. Nie znamy się w ogóle, nic o sobie nie wiemy i mamy ot tak nagle spędzać każda chwilę?

- Jasne.

- Ogarnę się trochę i spotkamy się w lobby?

Pokiwałem głową, a Louis szybko zebrał swoje rzeczy po czym udał się pewnie do swojego pokoju, ja sam postanowiłem iść do siebie, aby zabrać jakiekolwiek rzeczy, bo nie miałem przy sobie nic oprócz telefonu i klucza do pokoju.

Cóż właśnie zgodziłem się na wyjście z chłopakiem, o którym nie wiem tylko nic, jedynie to, że ma na imię Louis było moją jedyną informacją. Czy ja już do reszty zgłupiałem?

Rozdziały nie będą zbytnio długie, jednak mam nadzieję, że na razie podoba się wam ta opowieść. Liczę na waszą aktywność hah.

Do zobaczenia

Ola xx

I CAN'T LOVE YOU #LARRYSTYLINSON#Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz