Słońce. Dużo słońca. Znowu zapomniałem zasunąć zasłony przez co jasność mnie obudziła. Miałem wolne a budziłem się o zbyt wczesnej porze, jedynym plusem było to, że jak jest jest wcześnie na śniadaniu, to są wtedy jeszcze dobre rzeczy, cóż zawsze trzeba szukać pozytywów. Nie wiedziałem na czym stoję z związku, z Louisem. Nie dostałem od niego żadnej wiadomości ani nic. Bałem się, że pospułem naszą relację, jedynym głupim czynem. Wcale co jakiś czas nie sprawdzałem telefonu czy aby przypadkiem nie napisał. Jednak postanowiłem wziąć się w garść i iść na śniadanie, nie myśląc o nim.
Na dole przy recepcji obok mężczyzny, który wnosił mi walizkę, stała dziewczyna. Była to niska blondynka, która szeroko uśmiechała się, dlatego życzyłem tej dwójce miłego dnia, kiedy ich mijałem.
Byłem zszokowany kiedy zobaczyłem Louisa. Siedział przy jedynym ze stolików i palił papierosa. Byłem przekonany, że nie należy do rannych ptaszków i przyjdzie na śniadanie, kiedy już tak naprawdę będzie jego koniec. Nie wiedziałem czy tak po prostu do niego podejść, czy może jednak usiąść przy innym stoliku. Szatyn zresztą patrzył się znowu w jakiś punkt, pewnie nawet mnie nie zauważył. Dlatego poszedłem po jedzenie, wybór może nie był za duży jednak udało mi się dać na talerz coś co wyglądało smacznie.
Postanowiłem, że siądę sobie przy innym stoliku nie chciałem przeszkadzać Louisowi w patrzeniu się na coś. Kiedy wyszedłem na taras, zauważyłem talerz przed szatynem. Pierwszy raz widziałem go tutaj z jedzeniem.
- Harry nie uciekaj.
Niebieskie oczy skierowane były na mnie, a ja nieśmiało poszedłem do stolika aby usiąść przy chłopaku.
- Myślałem o tym, aby dzisiaj iść na plaże.
Fakt, słońce dzisiaj świeciło dosyć mocno, miałem ochotę popływać z morzu i zapomnieć o wszystkim. A najbardziej o tym głupim czynie, którego się odpuściłem.
- Wspaniały pomysł Louis.
- Bo mój.
Uśmiechał się szeroko, a ja czułem jak przepadam w głębi jego niebieskich oczu. Musiałem się powstrzymać, żeby nie poprawić jego grzywki, która wpadła mu do oczu. Wyglądał tak pięknie, że nie byłem zdziwiony tym, że ludzie się na niego patrzą, ja sam to robiłem.
- To zjedz szybko Harold, potrzebuje trochę luksusu.
Teraz to ja się uśmiechnąłem, a po chwili ugryzłem kawałek tosta z dżemem, który był naprawdę dobry. Czułem się zmotywowany, żeby zjeść szybciej, bo również chciałem wejść już do morza.
Akurat kiedy Louis wypił ostatni łyk swojej kawy, ja skończyłem również jajko sadzone. Kelner od razu zabrał naczynia ze stołu, a my udaliśmy się do swoich pokoi aby się przygotować.
W moim pokoju panował pół mrok przez zasłony, które były zasunięte. Z szuflady wyciągnąłem kąpielówki, które były koloru żółtego i były jednymi z moich ulubionych. Szybko przebrałem się, a potem posmarowałem olejkiem do opalania. Przy drzwiach stały buty do pływania, które założyłem sobie na nogi. Do czarnego plecaka wziąłem picie oraz kilka rogalików, które kupiliśmy będąc w sklepie. Zabrałem również telefon tak w razie czego oraz słuchawki. Może Louis lubił opalać się w ciszy, dlatego właśnie zabrałem te rzeczy. Kiedy szukałem okularów przeciwsłonecznych dostałem snapa od szatyna, kiedy będę, bo on już czeka w lobby.
Szybko pokonywałem kolejne schodki, aż w końcu zobaczyłem go i cholera jasna czułem, że przestaje oddychać.
Louis miał na sobie jedynie czarne kąpielówki, które podkreślały aż za bardzo pewną część jego ciała, jego sześciopak również robił wrażenie, a o tatuażach nawet nie wspomnę. Wyraz „It is what it is” pod obojczykami naprawdę był w stanie przyprawić mnie o zawał. Czułem się głupio z wytatułowanym motylem na tosie.
- Woho Harold, do twarzy Ci w żółtym.
- Dzięki, ty też dobrze wyglądasz.
Tak dobrze, że chce żebyś mnie przeleciał jednak tego już nie powiedziałem. Wyszliśmy z hotelu, a potem niebieskim pomostem zeszliśmy na kamkenistą plażę. Louis z gracją położył się na jednym z łóżek do opalania, oczywiście wcześniej ze swojego plecaka wyciągnął ręcznik ze Star Wars, mój był w kotwice, które naprawdę lubiłem.
- Plan jest taki kurczaku, dziesięć minut leżymy a potem do wody.
- Kuraczku?
- Harold w tych spodenkach wyglądasz jak kurczak, ale taki ładny kurczak.
Z uśmiechem położyłem się na swoim łóżku do opalania, zakładając wcześniej okulary na nos. Obserwowałem ludzi, zauważyłem, że klener, który pierwszego dnia wnosił mi walizkę teraz wnosi wodę z drugim, wysokim mężczyzną, który miał tatuaż na szyi. Odwróciłem się w bok i zobaczyłem Louisa, który robił zdjęcia tej dwójce.
- Louis?
- Muszę sobie do czegoś walić, ten internet jest tak słaby, że porno mi nie działa.
Szatyn bywał taki bezpośredni, nawet nie wiem czemu czułem się zawstydzony. Jednak postanowiłem nic nie odpowiadać tylko schować telefon głęboko w plecaku.
- Ide pływać.
- Zaraz dołączę kurczaku.
Poczułem się błogo kiedy zanurzyłem się w ciepłej wodzie. Czułem się tak dobrze, na chwilę zapomniałem o tym wszystkim o Louisie i jego kapielowkach, o pocałunku w policzek. Byłem tylko ja i morze. Dopóki się nie wynurzyłem a centralnie przede mną był szatyn. Jego włosy nie były jeszcze całkowicie mokre, moje już zdążyły przykleić się do czoła.
- Czuje się jak Mała Syrenka.
- Muszę Cię zasmucić Harry, ale nie masz ogona, nigdzie nie ma posjedona ani tej żółto-niebieskiej rybki. No i nie ma Eryka.
- Nie ładnie tak psuć czyjesz marzenia.
- Pływaj Harry, użyj nóg i rąk. Może znajdziesz swojego Eryka.
A co jeśli on był obok mnie?Informacje XD
- Zrobiłam wstępną rozspike i I CAN'T LOVE YOU będzie mieć około 15 rozdziałów plus epilog.
- Mamy nową okładkę heh
Mam nadzieję że rozdział się podoba i liczeee na waszą aktywność.
Do zobaczenia
Ola xx
CZYTASZ
I CAN'T LOVE YOU #LARRYSTYLINSON#
FanfictionHistoria przyjaźni, która narodziła się przypadkiem, historia gdzie pizza, morze, słońce i słodka kawa pojawiają się prawie cały czas. Historia dwóch chłopaków, którzy po prostu sami zdecydowali się na samotne wakacje do słonecznego miasta w Albanii...