ROZDZIAŁ JEDENASTY *chce kiedyś mieć obrączkę*

370 18 3
                                    

Obudziło mnie słońce i bicie serca. Leżałem na piersi Louisa, więc kiedy otworzyłem oczy spojrzałem na jego twarz. Pierwsze co zobaczyłem, to jego uśmiech i te piękne niebieskie oczy. Mogłem już budzić się tak codziennie, ale zostało już tak mało czasu, że nie chciałem nawet patrzeć na kalendarz, bo data zabijała mnie. Dwa dni, były teraz czymś o czym nie chciałem myśleć. 

- Ślinisz się przez sen.

Wtuliłem się bardziej w nagie ciało Louisa, mimo tego że nie brał jeszcze prysznicu mogłem wyczuć jego perfumy. Czułem jak moje włosy są przeczesywane przez palce Louisa, uwielbiałem jak ktoś bawił się nimi, relaksowało mnie to nawet nie wiem kiedy mruknąłem. 

- Nie przestawaj proszę.

- To samo mówiłeś wczoraj Harold.

Zarumieniłem się, jednak seks z Louisem był jednym z lepszych jakie przeżyłem. Był delikatny, a zarazem nieco ostrzejszy. Chciałem, aby te chwile trwały wiecznie i nigdy się nie kończyły. Mogłem tutaj się zestarzeć u boku tak przystojnego mężczyzny jakim był Tomlinson. Podobał mi się ten poranek czułem się jakbym był długoletnim chłopakiem szatyna i po prostu zakochiwał się w nim jeszcze bardziej.  Jednak z moich myśli wyrwał mnie głośny huk i szuranie krzeseł. Zdziwiony spojrzałem w stronę okna, które zasłonięte obecnie było zasłonami. 

- Jest dzisiaj wesele, tak przynajmniej mówiła mi Vini. 

Na sam głos imienia dziewczyny poczułem coś w środku, mimo iż wiedziałem, że nie chciała ona poderwać czy nawet przespać się z Louisem, to mimo tego zgodziła się na coś naprawdę dziwnego. Teraz jednak niebieskooki jadł rogalika z kremem czekoladowym brudząc się przy tym. Wyglądał naprawdę pięknie z lekkim zarostem, rozwalonymi włosami i kremem na twarzy. 

- Może pójdziemy obejrzeć?

- W sumie to i tak nie mamy nic do roboty.

Nie chciałem wracać do swojego pokoju, nie bez Louisa przy sobie potrzebowałem go.  W tym momencie czułem się jakby ten niższy szatyn był moim tlenem. Wizja tego, że nie ujrzę go była okropna i doprowadzała mnie do płaczu. Nie chciałem tego, nie chciałem naszego końca. Jednak co mogłem zrobić Tomlinson dalej uważał, że nie może kochać, a ja byłem bezsilny. Próbowałem cieszyć się chwilą, ale nic z tego nie wyszło, bo za każdym razem przypominałem sobie, że już za niedługo rozstaniemy się i już nigdy więcej nie spotkamy. 

- O czym myślisz?

Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się lekko, nie mogłem tak po prostu mu powiedzieć o moich obawach i tym co siedzi w mojej głowie. Nie chciałem, aby zaczął się litować albo co gorsza odsunął ode mnie. Potrzebowałem aby te dni, które nam zostały były wspaniałe. 

- O tym co dadzą na śniadanie. 

- Oh Harold, tyle dni tutaj a ty dalej liczysz na coś innego, niż jajka w każdej postaci.

Leżałem na jego piersi i patrzyłem się jak usta wykrzywiają się w uśmiechu. 

- Mówił Ci ktoś, że jesteś piękny?

Pytanie Louisa zaskoczyło mnie, jego dłoń odgarniała zabłąkane kosmyki moich włosów z czoła. Owszem zdarzało mi się usłyszeć takie słowa, głównie w klubach, gdzie ostro pijani ludzie zachwycali się moją urodą, jednak nigdy nie wierzyłem w to, bo wiedziałem, że byli pod wpływem alkoholu i przez co mówili takie rzeczy o mnie. 

- Jeśli zaliczymy pijanych ludzi to tak. 

- Dobrze więc, posłuchaj mnie uważnie Harry Stylesie, jesteś najpiękniejszym młodym mężczyzną jakiego kiedykolwiek poznałem. 

I CAN'T LOVE YOU #LARRYSTYLINSON#Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz