Kiedy pokonałem czterdzieści pięć schodków, rano policzyłem je z czystej ciekawości, znalazłem się w końcu, w swoim pokoju. Odsunąłem brązową zasłonę i przez parę minut po prostu wpatrywałem się w morze, na które miałem doskonały widok. Wtedy doszło do mnie, że bałem się tego tygodnika spędzonego z Louisem. Teraz się tyle mówi o tych nieznajomych, a ja właśnie zgodziłem się na coś tak głupiego. Postanowiłem zwalić winę na jego kości policzkowe, no dobrze szatyn cały był przystojny. Był totalnie w moim typie, wyglądał na takiego co dominował w związku, a ja chciałem... O nie moje myśli zaczęły wtedy obierać zły tor. Dlatego nie wiele myśląc wyciągnąłem z mojej walizki czarne spodnie i koszulę, mając nadzieje, że zrobiło się już cieplej. Chciałem wyglądać ładnie, atrakcyjnie.
Kiedy wybrane ubrania znalazły się już na mnie, stanąłem przed lustrem. Moje włosy tradycyjnie żyły własnym życiem, dlatego związałem chustę, żeby jakoś wyglądać. Przed wyjściem wsadziłem sobie gumę do żucia, do buzi, zabrałem portfel oraz telefon. W drzwiach miałem klucz, który wyciągnąłem.
Schodziłem schodami z bijący mi sercem, stres ogarniał moim ciałem na samą myśl, że będę sam na sam z Louisem w mieście, którego nie znam.
W lobby na szarym fotelu siedział szatyn. Był w tych samych ubraniach, jednak jego włosy wyglądały na bardziej puszyste, więc pewnie zdążył je umyć w wysuszyć. Przeglądał coś na swoim telefonie z wyciągniętym koniuszkiem języka. Miałem ochotę zrobić mu zdjęcie, ale powstrzymałem się, zamiast tego podszedłem do niego i klepnąłem lekko w ramię.
- O, już jesteś. Trochę Ci to zajęło.
Uśmiechał się, a ja zauważyłem, że posiada zmarszczki wkoło swoich oczu, które dla mnie wyglądały po części uroczo.
- Szukałem ubrań.
- Nie musiałeś się stroić. Idziemy do sklepu, nie na pokaz mody.
Posmutniałem, zawsze chciałem ładnie wyglądać, starałem się mimo wszystko, żeby mój wygląd był chociaż dobry. Poczułem ukłucie przez słowa Louisa. Automatycznie spuściłem głowę. Zawsze w takich sytuacjach źle się czułem, miałem ochotę wrócić się do swojego pokoju i słuchać smutnych piosenek, z nadzieją, że mój humor ulegnie zmianie.
- Wszystko w porządku? Przepraszam, nie chciałem Cię urazić. Podoba mi się twój ubiór.
- Naprawdę?
Spojrzałem w jego niebieskie oczy.
- Kręcą mnie faceci w koszulach.
Poklepał mnie po ramieniu po czym wyszedł z hotelu mówiąc.
- Chodź Harry.
Dlatego moje imię musiało tak cholerę dobrze brzmieć w jego ustach? Jednak zanim zaczęłem się zastanawiać, podszedłem w stronę Louisa.
Vlorё było naprawdę ładnym miastem. Najbardziej podobała mi się promenada, przy której były palmy, czułem się jak w Los Angeles, zrobiłem naprawdę dużo zdjęć, parę nawet miałem z szatynem, który okazał się naprawdę dobrym kumplem.
- Harryyyyy chodź na pizzę.
-Louis nie zjem całej.
- To weźmiemy razem jedną.
I tak właśnie wylądowaliśmy w restauracji, gdzie obsługiwał śmieszny mężczyzna w jeszcze bardziej śmiesznej czapce, jego angielski był zły, a zegarek był tak złoty, że aż raziło po oczach, według szatyna była to podróbka Rolexa, jednak mnie to nie obchodziło. Zamówiliśmy Margherite, która była naprawdę duża, jednak kiedy tylko wziąłeś gryz, to powiedziałem jedno.
- Moje kubki smakowe mają orgazm.
-Harry, nie w miejscu publicznym.
Oboje zaśmialiśmy się, a ja tylko mogłem patrzeć na Louisa, którego uroda była tak piękna, on cały był jak model wyjęty z magazynu. Po prostu zapierał dech w piersiach, nie mogłem oderwać od niego wzroku. Kiedy skończyliśmy jeść, postanowiliśmy wrócić do hotelu, byłem nieco wykończony. Kiedy stanęliśmy przed pokojem szatyna, czułem radość, po strachu i niepewności z rana nie było już nawet śladu.
- Dziękuję za ten dzień Louis.
- To była przyjemność.
A ja tak po prostu pocałowałem go w policzek, po czym poszedłem do siebie. Udając, że nic się nie stało, mimo, że w środku czułem się jakby przeszedł tam huragan
Nie jest to jakiś super rozdział ale mam nadzieję, że wam się podoba hah
Do zobaczenia
Ola xx
CZYTASZ
I CAN'T LOVE YOU #LARRYSTYLINSON#
FanfictionHistoria przyjaźni, która narodziła się przypadkiem, historia gdzie pizza, morze, słońce i słodka kawa pojawiają się prawie cały czas. Historia dwóch chłopaków, którzy po prostu sami zdecydowali się na samotne wakacje do słonecznego miasta w Albanii...