Myślałem, że sprawy między nami staną się teraz niezręczne, ale wcale tak nie było. Louis zachowywał się jakby ten pocałunek był czymś całkowicie normalnym, jednak żaden z nas nie wracał do tematu. Kiedy schodziłem na śniadanie, spotkaliśmy się na schodach, oczywiście szatyn wyglądał pięknie. Opalenizna na jego skórze była już widoczna, a przez to że miał na sobie białą,luźną koszulkę było to jeszcze bardziej widoczne. Widziałem, że w krótkie, jeansowe spodenki wepchnięty miał portfel i telefon i prawdopodobnie też okulary przeciwsłoneczne,z którymi sie nie rozstawał. Widziałem wzrok kobiet, które patrzyły na niego oczywistym wzrokiem. Miałem tak ogromną ochotę podejść do niego i ponownie pocałować te wąskie usta, tylko po to, aby wszyscy wiedzieli, że on jest zajęty przeze mnie. Ale to nie było prawdą, bylismy tylko dwójką młodych mężczyzn, którzy spędzali tydzień poza domem i poniosło ich nieco. Mimo tego coś zakuło mnie, kiedy Louis uśmiechnął się w stronę ładnej dziewczyny, która pomagała przy obsłudze automatu z kawą. Nałożyłem sobie jednak jedzenie i usiadłem na naszym miejscu. Czasami zastanawiałem się ile osób postanowiło się tutaj oświadczyć, w blasku księżyca i morzem za plecami. Musiało to wyglądać magicznie tak samo jak to miejsce, wiedziałem, że kiedyś przyjadę tutaj z kimś kto będzie mnie kochać z wzajemnością i pokaże mu te piękne miejsca, może nawet ja dołączę do innych i oświadczę się. Moje myśli jednak przerwał Louis, który z wielkim uśmiechem usiadł naprzeciwko mnie i wziął łyka swojej kawy.
- Ładna jest, co nie?
Zaszokowany spojrzałem na dziewczynę, która zagryzała wargę i patrzyła się na tył głowy szatyna.
- Em, jestem gejem. Ale jeśli Tobie się podoba, to zagadaj do niej.
- Ouch, jestem bi jeśli już schodzimy na te tematy. Ale nie jestem pewien i tak wyjeżdżamy za niedługo.
Nie chciałem tego słyszeć, nie chciałem odliczać czasu, który jeszcze został mi z Louisem przy moim boku. Sama świadomość, że już za parę dni wrócimy do swoich zajęć, rodzin bolała okropnie, nie mogłem sobie wyobrazić co stanie się jak rozstaniemy się na lotnisku i wsiądziemy do innych autobusów, które będą jechały w zupełnie inne kierunki. Czy można zakochać się w kimś w ciągu paru dni? Najwyraźniej tak, bo to już nie było zauroczenie, nie po tym co się stało wczoraj. To były początki miłości, miłości w której jeden z nas nie może kochać.
- Przecież nie możesz kochać, co Ci szkodzi?
- Nie chce jej wykorzystać, ale dzięki za przypomnienie, że jestem dupkiem bez uczuć.
Nie byłeś dupkiem, nie w moich oczach. Byłeś piękną istotą, którą pewnie ktoś kiedyś zranił i teraz broniłeś się przed miłością z każdej strony, nie chciałeś nikogo do siebie dopuścić, bo bałeś się, że znowu ktoś się skrzywdzi. Ale ja bym tego nie zrobił, nie jestem jak inni, których miałeś wcześniej, mi możesz zaufać. Jednak co mi z tego skoro, Ty mnie nie chciałeś, a ja na siłę nie będę Cię zmuszać do związku ze mną.
- Może pójdziemy na spacer, nie szliśmy jeszcze w lewo.
- Harold, chcesz żeby potem moje nogi znowu bolały jak cholera?
- Nie pójdziemy daleko, obiecuje.
- Okej, ale zawracamy jak zacznę marudzić.
- Dobrze staruszku.
- Jestem tylko dwa lata starszy!
Reszta śniadania przebiegła tak jak zawsze, śmialiśmy się z ludzi, wyobrażaliśmy sobie jakby wyglądał ślub na plaży i czy kiedyś leżaki zostały porwane do wody przez wiatr. Mimo to z tyłu mojej głowy nadal był ten pocałunek, który tak wiele zmienił, przynajmniej u mnie. Twoją metodą było po prostu unikanie tematu i szło Ci to wspaniale. Nie całą godzinę później czekałem na Ciebie w lobby, byłem ciekawy co znajduje się z lewej strony naszego hotelu.
Droga nie była aż tak bardzo zła, mimo tego Louis narzekał, że do jego butów dziwnym cudem wchodzą kamyczki i piasek. Ale spędziliśmy kolejne przedpołudnie, które będę potem miło wspominać. Mimo, że było niemal południe kupiliśmy butelkę wina w jakimś małym sklepie i wracaliśmy pijąc ją nie przejmując się, że pijemy z jednej butelki. Nie obchodzili nas ludzie, który rzucali dziwne spojrzenia, ani to, że nasze dłonie prawie się ze sobą splatają. Możliwe, że alkohol i słońce przyćmiło nieco nasze umysły. Jednak jednej rzeczy nie mogłem znieść w Albanii. Bezdomne psy, które biegały po ulicach nie zważając na jadące samochody lub rowery. Kiedy jednak zobaczyłem małego szczeniaka, który wesoło do mnie podbiegł zrobiło mi się smutno. Uklęknąłem przy nim i zacząłem głaskać go za uchem.
- Widzisz jakie te psy są smutne?
- Widzę Harry, chodź kupimy im coś.
Louis trzymał moją dłoń, a ja nie mogłem myśleć o niczym innym jak to jakie ciepło mi ona dawała. Mały gest, ale dla mnie znaczył wiele więcej. Resztę dnia chodziliśmy brzegiem plaży, pijąc kolejną butelkę wina i napawając się widokiem słońca, które już za niedługo miało zajść. Niebo tutaj stawało się niemal różowo-granatowe. Siedzieliśmy na jednym z leżaków, ciesząc się że reszta osób z naszego hotelu jadło teraz kolację, ani ja, ani Louis nie byliśmy głodni, dlatego siedzieliśmy tutaj.
- Marzę o tym, żeby kiedyś tutaj wrócić.
Odezwałem się, aby przerwać ciszę między nami. Tomlinson spojrzał na mnie i ściągnął okulary, po czym schował je do kieszeni w swoich krótkich spodenkach.
- Ja też, ale teraz mam jedno marzenie.
- Jakie?
- Chce Cię tutaj pocałować. Kiedy ludzie, którzy właśnie siedzą przy naszym stoliku, patrzą się na nas, kiedy niebo zmienia swój kolor, kiedy jakiś pies właśnie tu przybiegł, bo wie, że dasz mu coś do jedzenia. Chce po prostu stanąć w wodzie po kostki i czując lekki wiatr, chce całować pięknego chłopaka, który sprawia, że czuje się lepiej.
- Więc zróbmy to, bo możliwe że ja również ja mam takie marzenie.
Drugi raz, po raz kolejny nasze usta spotkały się, a ja nie mogłem ukryć swojego szczęścia. Kiedy tylko zabrakło nam tchu, śmiałem się w te piękne, wąskie usta.
- Wiesz, że nie mogę kochać. Pamiętasz?
- Pieprzyć to teraz, po prostu pocałuj mnie jeszcze raz głupcze.
Staliśmy na plaży, czując morską bryzę na policzkach i nie mogąc przestać się uśmiechać przez pocałunek. Ta chwila była jedną z tych, którą chciałbym przeżywać cały czas od nowa, bo widok tak pięknej osoby przede mną był tego warty. Byłem szczęśliwy, nagle czas i wszystkie problemy odeszły, odeszły od razu jak tylko usta Louisa spotkały moje, niby taka mała rzecz, a działała lepiej niż nie jedno lekarstwo. Dalej staliśmy we wodzie, kiedy to ja postanowiłem coś powiedzieć.
- Czy to normalne, że chce odwiedzić, to miasto ponownie z Tobą u boku?
- Nic nie jest głupie Harry. Ja też bym tego chciał.
- Louis, potrafisz kochać, widzę to w Twoich oczach.
- Nie potrafię i nie mogę, proszę cieszmy się tym jak pięknie ostatnie promienie słońca odbijają się w Twoich oczach.
Dłoń Louisa znalazła się na moim policzku, gładząc go lekko. Przymrużyłem oczy, chcąc zapamiętać ten dotyk, chciałem ten wyjazd pamiętać właśnie tak. Tylko my, plaża, pizza i zbyt duża ilość mocno przesłodzonej kawy Louisa. Bo to właśnie Louis Tomlinson niski szatyn o niebieskich oczach sprawiał, że to miasto stawało się tak bardzo piękne i wyjątkowe. Nie chciałem nikogo innego, chciałem go. Już na zawsze pragnąłem być na tej plaży i całować tylko i wyłącznie jego.
Louis był jak słońce, przyszedł i małym gestem rozjaśnił mój świat.
Mam nadzieje, że się podoba!
Postaram sie częściej pisać c:
Ola xx
CZYTASZ
I CAN'T LOVE YOU #LARRYSTYLINSON#
FanficHistoria przyjaźni, która narodziła się przypadkiem, historia gdzie pizza, morze, słońce i słodka kawa pojawiają się prawie cały czas. Historia dwóch chłopaków, którzy po prostu sami zdecydowali się na samotne wakacje do słonecznego miasta w Albanii...