ROZDZIAŁ ÓSMY *to tylko pot nie łzy*

324 16 15
                                    

Nic nie było tak jak być powinno, następnego ranka chciałem podejść do Louisa i pocałować go. Jednak kiedy dotarłem na dół i już zamierzałem to zrobić, okazało się, że Tomlinson otwarcie podrywał dziewczynę od automatu. Czułem jak coś w moim środku rozrywa moje serce. Bo jeszcze parę godzin temu spędziliśmy wspaniałe chwile na plaży i miałem nadzieje, że to zdarzenie zapoczątkuje coś większego między nami, a teraz patrzyłem jak osoba, do której zaczynałem czuć więcej niż przyjaźń podrywa i jest gotowa zabrać przypadkową dziewczynę do swojego pokoju. Starałem się, aby łzy nie pojawiły się w moich oczach i dziękowałem za okulary przeciwsłoneczne. Zignorowałem Louisa i nałożyłem sobie jedzenia, po czym usiadłem przy naszym stoliku. Grzebałem widelcem w sałatce z owoców, kiedy to rozpromieniony szatyn usiadł naprzeciwko mnie.

- Nie zauważyłem jak wchodziłeś Harold. 

- Byłeś zajęty nową miłością.

- Mówisz o Vini? Dała mi swoje zdjęcie.

- Wspaniale.

Straciłem apetyt, jednak nie chciałem oddawać talerza, na którym prawie nic nie zostało zjedzone. Unikałem tych niebieskich oczu, zasłaniając się czarnymi okularami, miałem tylko nadzieje, że Louis nie zauważy zmiany w moim zachowaniu, bo co mu miałem powiedzieć? Że jestem zazdrosny? Że jeszcze wczoraj to mnie całował, a teraz zachowuje się jakby nic się nie stało? Byłem zraniony, bo jeżeli od początku wiedział, że chce zabawić się z dziewczyną, to dlaczego pocałował mnie, dlaczego miałem wrażenie, że widzę w jego niebieskich oczach iskierki. Te wszystkie momenty podczas których rumieniłem się, były po prostu fałszywe. Nie mogłem rozgryźć tego człowieka. Bo co tak naprawdę znaczyło, że nie mógł kochać? Nie był nad człowiekiem, który dostał moc nie kochania nie żyjemy w świecie komiksów. 

- Czemu jesteś smutny?

Już miałem powiedzieć ''no domyśl się'', ale zdawałem sobie sprawę z tego, że uczucia, które mam w sobie teraz nie mogły wyjść na jaw. Nie mogłem na to pozwolić, aby w jego oczach wyjść na idiotę, który zakochuje się w facecie, którego poznał parę dni temu. Jednak kiedy tylko niejaka Vini przychodziła do naszego stolika, aby zabrać talerze lub donieść coś czego nam nie brakowało, moje serce łamało się na kawałki. Louis uśmiechał się szeroko w jej stronę i specjalnie chodził do więcej kawy niż zazwyczaj. Czułem się źle, bo kto by nie był?

- Idziesz na plażę dzisiaj?

Zapytałem, chociaż pragnąłem aby powiedział, że nie. Potrzebowałem czasu dla siebie, ale z drugiej strony nie chciałem tracić czasu z Louisem, bo zostało już tak mało, a ja nie mogłem przestać o tym myśleć. Mimo to musiałem popłakać, wyrzucić jakoś swoje emocje. 

- Przykro mi Harold, ale Vini kończy zmianę i chce mi pokazać resztę miasta. 

- Jakbyś mnie szukał, to będę na leżaku. 

To był cios, jeszcze wczoraj byłem gotowy odwiedzać Londyn tylko po to, aby zobaczyć te piękne niebieskie oczy i rozwiane włosy. Teraz miałem ochotę omijać to miasto tylko po to, aby nie spotkać go gdzieś po drodze. Jedna osoba, potrafiła zmieniać mój nastrój w ciągu paru godzin. W ciągu paru dni poczułem coś głębszego, coś czego możliwe, że nie chciałem poczuć właśnie do Louisa. Jednak serce chciało inaczej niż ja. Kiedy skończyłem swoje śniadanie i odchodziłem od stolika, powiedziałem.

- Udanej randki.

I na moich policzkach wcale nie były łzy, to tylko pot. 

Nie oglądałem się za siebie, nie chciałem oglądać Louisa i Vini razem, szybko znalazłem się w swoim pokoju i zacząłem przygotowywać się na opalanie. Puściłem Eda Sheerana i wpatrywałem się w lustro zamiast smarować moją twarz kremem. Studiowałem wszystkie niedoskonałości jakie na niej miałem, bo to może właśnie one były przyczyną dla której Louis wybrał Vini? Ona była ładna nie posiadała śladów po trądziku, czy małej blizny przy oku. To czyniło ją wygraną, nie mogłem nawet z nią walczyć. Zresztą wierząc słowom Louisa, nie pokocha ani mnie, ani jej, bo nie może. 

Słońce świeciło naprawdę mocno, okulary przeciwsłoneczne skutecznie chroniły mnie przed promieniami. Na samej plaży było już sporo ludzi, jednak leżaki na których zawsze byłem z Tomlinsonem były puste. Co było dziwne, bo większość uwielbiała słońce, a na to miejsce padało najwięcej promieni. Położyłem swoje rzeczy w cieniu i wsadziłem słuchawki do uszu. Leżałem na plecach, słuchając muzyki i analizując wszystkie piękne z pozoru momenty z Louisem. Jednak łzy ponownie zaczęły tworzyć się w kącikach moich oczu, bywałem zbyt emocjonalny. Akurat w tym momencie przyszedł szatyn.

- Płaczesz?

- To tylko pot, nie łzy.

Kłamstwo.

- Co u Vini?

- Cóż, chciała mi się dobrać do spodni, a ja mam zasadę trzech randek. Także temat skończony.

- A co z nami?

Musiałem wiedzieć na czym stoję, nie mogłem tak po prostu odpuścić, bo za dużo uczuć zgromadziło się, aby tak dać odejść. Skoro Vini zeszła z planszy, nadszedł czas na moją szanse, teraz to ja rzucałem kostką. 

- Ty Harry, jesteś czymś kompletnie innym. Uruchamiasz coś we mnie, łamiąc bariery, nie czułem się tak nigdy. Nigdy nie odczuwałem aż tylu emocji, a znam Cię parę dni. Zmieniasz mnie. 

- Na dobre?

- Mam nadzieje, że tak.

Pocałunek w policzek, potrzebowałem go, ale dalej mi siedziała myśl, że gdyby Vini nie zależało na seksie, Louis by ją wybrał. Ale to ja go zmieniałem, a nie dziewczyna od automatu i ta myśl sprawiała, że chciałem walczyć. 


Wiem ten rozdział ssie, ale obiecuje, że następny będzie lepszy.

Do zobaczenia 

Ola xx


I CAN'T LOVE YOU #LARRYSTYLINSON#Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz