ROZDZIAŁ SZÓSTY *nie lubię tego filmu, ale lubię Twoje usta*

364 22 6
                                    

*akcja dzieje się tego samego dnia*

Spotkaliśmy się ponownie na kolacji, tym razem to ja byłem pierwszy, dlatego usiadłem tam gdzie zawsze. Stolik przy barierce z widokiem na morze był naszym miejscem, byłem też zdziwiony, dlaczego nigdy nikt tam nie siada, skoro wieczorem, gdy już robiło się ciemno można było podziwiać naprawdę piękny krajobraz. Z jedzeniem czekałem na Louisa, dziwnie jakoś było mi jeść, kiedy starszy nie rzucał jakiś uwag lub nie komentował zachowania ludzi. Mój wzrok cały czas uciekał do szklanych drzwi, czułem się jak pies, który czeka na swojego pana. Widziałem też dziwny wzrok osób pracujących w hotelu, bo miałem cały talerz jedzenia, a nawet nie zacząłem tego jeść. Na całe szczęście Tomlinson pojawił się niedługo później. Tradycyjnie wziął sobie kawę, za którą oczywiście musiał zapłacić,a na jego talerzu znalazło się mało rzeczy, trochę ryżu z mięsem i arbuz.

- I jak Ci minął prysznic?

O mało co nie zadławiłem się kawałkiem ryby, którą właśnie jadłem. Miałem przez moment wrażenie, że miałem napisane na czole MASTURBOWAŁEM SIĘ DO OBRAZU LOUISA TOMLINSONA W MOJEJ GŁOWIE, czułem jak moje policzki robią się czerwone, a brzuch skręca ze strachu i nerwów. Byłem zdziwiony, że z takim spokojem w głosie powiedziałem.

- Był przyjemny.

- To tak jak mój, ale powiem Ci, że zdjęcia tych kelnerów nie pomagają. Mój mniejszy przyjaciel nie był szczęśliwy.

- Cóż, takie życie.

No bo co innego miałem mu odpowiedzieć, czułem się nieco zażenowany, Louis nie miał wstydu. Otwarcie mówił o swoich nocnych przygodach i zabawkach, które używa. Było to dla mnie dziwnie, bo ja nigdy nie podzieliłbym się taką informacją. Jedliśmy swoje dania i śmialiśmy z róznych rzeczy. Jednak im mniej miałem na talerzu i mniej wody w swojej butelce, odczuwałem to dziwne uczucie w środku, że kończy się kolejny dzień, już coraz bliżej wyjazdu z Albanii i koniec naszych rozmów. Obawiałem się tego, że nie będziemy utrzymywać kontaktu, że już moje oczy nigdy nie zobaczą niskiego szatyna. Znając mnie, to będę znowu leżał w łóżku patrząc się w sufit i liczyć ile jeszcze godzin zostało nam razem.

- Harryyy, może wpadniesz do mojego pokoju dzisiaj, pośmiejemy się z tego co leci w ich telewizji.

- Jestem za.

Czułem się tak wspaniale, idąc do pokoju Tomlinsona. Zazwyczaj rozstawaliśmy się zaraz po kolacji, a dzisiaj był pierwszy raz kiedy mieliśmy spędzić wieczór razem.

W pokoju Louisa był bałagan, życie toczyło się na podłodze, na szafkach przy łóżku leżały papierki po cukierkach i otwarty słoik Nutelli. Nie wspomnę nawet o ubraniach, które nie dość, że były w okropnym stanie, to niektóre z nich wystawały z walizki, inne zaś znajdowały się na krześle i stoliku, natomiast buty można było znaleźć w każdym kącie. Mimo tego uśmiechnąłem się, w moim mózgu powstała wizja, że mieszkamy razem, a ja ganiam za Louisem, który nie chce posprzątać bałaganu, który zrobił.

- Czy ty śmiejesz się z mojego bałaganu?

Nawet nie zauważyłem, że Louis stoi przede mną z założonymi rękoma i przekrzywioną głową, cała jego postawa jawnie wskazywała na to, że chciałby usłyszeć odpowiedz, na pytanie, które właśnie zadał. Speszyłem się, bo zdecydowanie nie chciałem o tym rozmawiać. Właśnie wyobrażałem sobie życie, z osobą, którą znam parę dni, to było przerażające i nieco dziwne. Dlatego postanowiłem odpowiedzieć w prosty sposób i przy okazji nie zdradzając całej prawdy.

- Nie mógłbym się z tego śmiać, ale fakt, że jesz Nutellę łyżeczką jest nieco uroczy.

- Jestem dorosłym mężczyzną, nie mogę być uroczy.

Louis prychnął i z położył się na łóżku, z którego chwile wcześniej zrzucił jakieś mało ważne przynajmniej dla niego papiery, nie byłbym zdziwiony jeżeli okazało by się, że wśród kartek był gdzieś jego bilet powrotny do domu. Jednak teraz widziałem szatyna, który rozwalony był na małżeńskim łóżku i aktualnie jadł rogaliki z kremem czekoladowym, ciesząc się przy okazji, że ma nową naklejkę z mało ważnym bohaterem. Do dzisiaj pamiętam jak uradowany szedł z tęczowym lizakiem, mimo że nie smakował on najlepiej, to radość na jego twarzy była ogromna.

- Chodź tu do mnie Harold.

Przestałem nawet wściekać się o to jak mnie nazywa, bo i tak nie było w tym sensu. Czułem się szczęśliwy, że mogę dzielić te dni w Albanii z kimś takim jak Louis Tomlinson, który do dnia dzisiejszego był dla mnie chodzącą zagadką, a słowa, że nie może kochać obijały się w mojej głowie ale w tym momencie nie chciałem się tym zadręczać, dlatego położyłem się obok Louisa, który szukał pilota na jednej z szafek uparcie twierdząc, że właśnie tam widział go po raz ostatni.

- Mam Cię!

Z dumną pokazał mi czarnego, niezbyt dużego pilota, który w jego dłoniach wyglądał na większego, niż jest w rzeczywistości. Chwilę później, Tomlinson zgasił światło w pokoju, chcąc jak on to określił ''klimacik do oglądania'', przez ciężkie zasłony nie wpadało dużo światła, tak naprawdę naszym źródłem miał się stać telewizor.

- Patrz Harry Potter po Albańsku.

Louis zaśmiał się, a ja widziałem tylko kawałek jego twarzy, światło odbijało się od jego niebieskich oczu. Wyglądał pięknie, jego uroda była czymś niezwykłym, czasem po prostu na niego patrzyłem i nie mogłem wyjść z podziwu jak można być aż tak pięknym. Zastanawiałem się jak muszą wyglądać jego rodzice, czy też rodzeństwo, czy mają tak samo błękitne oczy, czy jednak nie. Szatyn śmiał się z języka i mówił, że nic nie rozumie co się dzieje. Leżał na plecach jedząc kolorowe cukierki i rzucał papierki z nich obok łóżka, obiecując sobie, że jutro to posprząta. Ja zaś uśmiechałem się szeroko patrząc na niego, bo może był mężczyzną, ale dzisiaj tutaj w tym łóżku razem ze mną zachowywał się jak nastolatek. Możliwe było to, że w Londynie jest on typowym sztywnym biznesmenem, a tutaj mógł pozwolić sobie na odrobinie szaleństwa, bo nikt go nie obserwował. Szatyn nie był chętny do dzielenia się ze mną swoim życiem. Jednak teraz czułem, że jesteśmy bliżej ze sobą niż byliśmy do tej pory. Harry Potter dalej leciał w tle, jednak my leżeliśmy twarzami do siebie, nawet nie wiem kiedy dłoń Louisa znalazła się na moim policzku, gładząc go delikatnie.

- Nawet nie masz pojęcia co ze mną robisz.

Zbliżaliśmy się do siebie, czułem już jego oddech na mojej twarzy, nigdy nie byliśmy ze sobą aż tak blisko, bałem ale również ekscytowałem się tym co może się zaraz stać. Mój wzrok zatrzymał się na jego ustach, były one wąskie, ale tak bardzo chciałem żeby spotkały się z moimi.

- Chcę Cię pocałować Louis.

Wyszeptałem, z nadzieją, że może tego nie usłyszy, jednak byliśmy zbyt blisko.

- Wiem, ze chcesz to zrobić.

Uśmiechnął się i dalej gładził mój policzek, ale nim się spostrzegłem jego usta naparły na moje. Zaczęło się spokojnie, jednak tak bardzo tego pragnąłem, że chciałem aby to trwało wiecznie, niestety kiedy tylko chciałem przejąc kontrolę, to Louis mnie stopował. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, dyszałem i chciałem więcej, potrzebowałem więcej. Byłem gotowy się na niego rzucić niczym lew na swoją zdobycz. Ale szatyn odsunął się zostawiając mnie spragnionego jego ust.

- Na razie tyle Ci musi wystarczyć.

- To ja pójdę do siebie.

Wyszedłem szybko z pokoju i od razu skierowałem się do swojego. Kiedy tylko się w nim znalazłem, oparłem się o drzwi i zjechałem po nich w dół. Całowałem się z Louisem, to wydawało się dla mnie nie realne ale jednak stało się. A ja potrzebowałem więcej.




Dajcie znać, czy wam się podoba !

Do zobaczenia xx


I CAN'T LOVE YOU #LARRYSTYLINSON#Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz