Następnego ranka Harry budzi się absurdalnie wcześnie. Początkowo jest gotów z powrotem zakryć się kołdrą i wrócić do spania, lecz potem uświadamia sobie, że dzisiaj są urodziny Louisa. Usadawia się wygodnie i spogląda na śpiącego obok chłopaka. Nawet podczas snu wygląda na naprawdę wyczerpanego. Wokół oczu ma fioletowe sińce, a jego kości policzkowe są tak ostre, że mogłyby przeciąć szkło.
Przesuwa dłonią po ciepłym boku Louisa. Stanowczo zbyt długo dotyka jego żeber, bardzo wyczuwalnych nawet przez koszulkę. Z trudem powstrzymuje panikę.
- Lou - mruczy, schylając się tak, aby zrównać się z Louisem. Delikatnie głaszcze jego boki oraz plecy. - To twoje urodziny, kochanie. No dalej, obudź się.
Po prawie pięciu minutach namawiania, Louis w końcu otwiera powieki. Trzepocze rzęsami, zerkając na Harry'ego. Trochę marszczy nos, a Harry odwzajemnia się mu uśmiechem i unosi jego brodę. - Tutaj jesteś - mówi jak do dziecka. Ich nosy ocierają się o siebie, a Louis przestaje mrugać, ponieważ dochodzi do siebie. - Tutaj jest mój chłopiec. To twoje urodziny, kochanie.
- Urodziny - powtarza ostrożnie Louis.
- Zgadza się - kiwa głową Harry i głaszcze jego policzek. - Wszystkiego najlepszego, najdroższy. - Zatrzymuje się wzrokiem na twarzy Louisa i uświadamia sobie, że to będą jego ostatnie urodziny, przez co w jego gardle powstaje gula. Ta myśl go zasmuca, a nie chce być smutny w urodziny Louisa, więc oddala ją od siebie i skupia swoją uwagę na małym uroczym obiekcie przed sobą, całym zawiniętym w koce z polaru. Z włosami sterczącymi na wszystkie strony wygląda jak śpiące dziecko. - Jakim kolorem jesteś dzisiaj?
Louis łączy swoje spierzchnięte wargi, zastanawiając się nad tym. - Zielony - stwierdza w końcu, lecz jego głos jest wyraźnie wyższy, jakby wypowiedział to tylko po to, aby uszczęśliwić Harry'ego.
- Jesteś pewny, kochanie? - pyta Harry, marszcząc z niepokojem brwi.
- Jestem pewny - zapewnia Louis. Marszczy nos i mruży oczy, jakby chciał powiedzieć "Jak śmiesz we mnie wątpić".
Harry powraca myślą do zeszłorocznych urodzin Louisa. Budząc się, zastał wtedy bardzo szczęśliwego i wiercącego się Louisa, który zaraz po tym jak dowiedział się, że Harry już nie śpi, wyszeptał mu z podekscytowaniem do ucha - Zgadnij, czyje są dzisiaj urodziny? Moje! Zgadnij, kto powiedział, że zrobi mi naleśniki z czekoladą? Ty! - i poświęcił dobre dziesięć minut, aby wyciągnąć naprawdę śpiącego Harry'ego z łóżka. Wylądowali na podłodze, a Harry złożył urodzinowe pocałunku na jego ustach, pod brodą i na mostku, po czym zrobił mu minetkę w promieniach zimowego słońca wydobywających się przez okno.
Harry zdaje sobie sprawę z tego, że teraz Louis jest trochę zbyt delikatny na tego typu czynności, ale nie zatrzymuje go to przed złożeniem miękkich pocałunków na jego ustach, obu policzkach oraz czubku nosa. - Kocham cię, kocham cię, kocham cię - szepcze w kółko.
- Też cię kocham - odpowiada Louis. Ma jasny i czysty głos, i tak. To jest zielony dzień.
CZYTASZ
hoping this cold blue water scrubs me clean and spits me out again [PL]
Fanfiction- Zostań - szepcze rozpaczliwie Harry, przyciskając swoje wargi do skroni Louisa, jakby mógł jakoś złagodzić ból, który tam kwitnie, lecz nie może go powstrzymać i nieważne jak bardzo by się starał, nie może sprawić, aby Louis został. pairing: Larry...