Max
Siedzę razem z kolegami w klubie. Zresztą jak co wieczór. Głośna muzyka wibruje mi w uszach a alkohol miesza w głowie. Co jakiś czas wybucham głośnym rechotem. Nie wiem z czego się śmiejemy, ale podejrzewałem, że żaden z nas tego nie wie.
- Patrz- Adrian szturchnął mnie w ramię, wylewając przy okazji trochę zawartości mojego kufla.
Podążam wzrokiem za jego palcem. Widzę ładną dziewczynę, która sama tańczy na parkiecie.
- Niezła- komentuję
Pociągam łyk piwa. Chyba to jest piwo, zresztą nie ważne.
- Ile potrzebujesz czasu?- Adrian szczerzy się patrząc na dziewczynę.
- Jego się pytasz? Serio?- wtrąca się Krystian- Wystarczy, że jakaś laska go zobaczy a już jest jego.
Wybuchamy śmiechem.
- No mistrzu, wkraczaj do akcji...- Adrian spycha mnie ze stołka barowego- Tylko nie zapomnij zapytać czy ma jakieś chętne koleżanki- porusza przy tym sugestywnie brwiami.
Szczerze się i zaczynam torować sobie drogę do dziewczyny. Każda jest taka łatwa, że aż trudno w to uwierzyć. Wystarczy postępować według ustalonego schematu i proszę. Nowa panienka na każdą noc.
Podchodzę do niej i zaczynam tańczyć. Alkohol mocno wiruje w mojej głowie. To dobrze. Nie chce pamiętać nic z tego wieczoru. Dziewczyna jest naprawdę ładna. Nie jest jedną z tych tapeciar, które mają na twarzy tonę betonu.
Przysuwam się na tyle blisko, że jestem w stanie położyć jej dłonie na biodrach, co zresztą robię. Rytmicznie przesuwam je w dół. Czuję, że nieruchomieje i zanim jestem w stanie cokolwiek zrobić dostaję w twarz.
- Co ty robisz?- pyta ze złością.
Unoszę dłoń do policzka. Jestem zaskoczony.
To coś nowego.
Zazwyczaj każda jest tak napalona, że sama zaciąga mnie do pokoju. Odwracam twarz w jej stronę- O...proszę...- jej głos ocieka sarkazmem- a oto wielki Max Sikorski...
- Znamy się?- pytam przysuwając się do niej i ponownie kładąc ręce na jej biodrach.
- Nie dotykaj mnie!-krzyczy i odsuwa się ode mnie.
Jej zielone oczy błyszczą w mroku.
To może być nawet zabawne. Postanawiam nie odpuszczać.
- Nadal zaskoczony? Może mam cię jeszcze przeprosić za to że nie umilę ci dzisiaj nocy? Jakże mi przykro panie Sikorski, ale nie jestem taka jak inne...- jej głos aż kipi od ironi - na miejscu twoich rodziców wstydziłabym się za takiego syna...pijak, ćpun...Mam nadzieję, że już więcej się nie zobaczymy.- słowa wystrzeliły z niej jak z karabinu.
Gdy skończyła odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia z klubu.
A ja nadal stoję na parkiecie. Naprawdę jestem skołowany. Zresztą, nie powiedziała mi niczego nowego.
Od zawsze byłem w cieniu. Od zawsze niedoceniony, ale mimo wszystko usłyszeć to od całkowicie obcej osoby boli. Aż do tej chwili byłem pewny, że wyłączyłem wszystkie uczucia. Jak widać nie udało się.
*
Przekroczyłem granicę.
Jestem mocno pijany, ale mimo to wsiadam za kierownicę. Od jakiegoś czasu, nie dokładnie od trzech lat, moje życie nie ma już dla mnie wagi.
Wracając do domu chyba tylko cudem nie spowodowałem żadnego wypadku. Ledwo widziałem jezdnię. Gdy jestem już blisko rezydencji naciskam przycisk na pilocie, żeby brama, gdy już dotrę, była otwarta. Powoli wjeżdżam na wjazd i parkuję w garażu. Chwiejąc się wysiadam z samochodu. Ruszam w stronę schodów prowadzących do domu. Gdyby nie poręcz wyrżnąłbym jak długi na pierwszym stopniu. Dalej już się pilnuję. Nie chce, żeby rodzice mnie usłyszeli. Wchodzę cicho do mieszkania. Jest ciemno, ale nie zapalam światła.
Mój błąd.
Gdy tylko robię krok do przodu potykam się o coś i ląduję na stoliczku, który zazgrzytał przeraźliwie pod moim ciężarem przesuwając się po płytkach. Dłamsze przekleństwo.
To by było na tyle w sprawie bycia cicho.
Po chwili z salonu słyszę dwa podniesione głosy. W przedpokoju zapala się światło. Mrużę oczy i chwiejnym krokiem zmierzam ku schodom. Nie zdążyłem nawet do nich dojść gdy słyszę głos matki.
- Max! Nareszcie!
- Czy ty wiesz która jest godzina?- odzywa się ojciec.
W głowie mam mętlik. Nie chce ich słuchać, nie jestem w nastroju do kolejnej awantury. Machnąłem ręką i potykając się doszedłem do schodów.
- Max!- zagrzmiał mój ojciec- Odwróć się w tej chwili!
Odetchnąłem głęboko i zrobiłem co kazał. Tata wyciąga przed siebie rękę.
- Oddaj kluczyki.
Otwieram szeroko oczy ze zdumienia.
- Co?- nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się to po prostu śmieszne.
- Oddaj kluczyki! Kolejny raz nie powtórzę.
Rzucam kluczyki na jego rękę.
- Od tej pory masz zakaz wychodzenia gdziekolwiek po lekcjach. Wracasz prosto do domu...zresztą będę cię odwoził i przywoził do i ze szkoły. Zrozumiano?
- Oczywiście! To może jeszcze zamkniecie mnie na klucz w pokoju...tak dla pewności?- chwieje się niebezpiecznie na nogach.
Nie odpowiadają co jeszcze bardziej wzbudza moją złość. Mam ochotę wyżyć się na czymś lub kimś. Obojętnie.
- Jesteście...nienawidzę was!
- To dla twojego dobra...- mama prawie płacze.
- Dla mojego dobra?! Dla mojego dobra? Wy w ogóle wiecie co to dobro?!
- Nie tym tonem!
Teraz krzyczymy wszyscy.
- Nienawidzę was! Nienawidzę!
Po tych słowach nie odwracając się biegnę na górę. Wpadam jak burza do swojego pokoju. Trzaskam drzwiami i walę w nie pięśćmi. Nie wiem ile to trwa, ale po jakimś czasie bezsilnie osuwam się na kolana i opieram czoło o drzwi.
W głowię słyszę raz po raz powtarzane jedno pytanie.
Jak długo jeszcze dam radę?
Jeśli dotarłeś do końca bardzo ci dziękuję! Koniecznie napisz w komentarzu co o tym sądzisz.
YOU ARE READING
Byle jak
Teen FictionMax jest typem luzaka. Chodzi na imprezy, podrywa dziewczyny, lekceważy szkołę. Jednakże czy to na prawdę on? Pod maską imprezowicza skrywa się mały chłopiec, który został oskarżony przez własnych rodziców, o zabicie swojej siostry. Odtrącony, niezr...