Sandra
Szkolny korytarz jest tak zatłoczony, że modlę się w duchu by dotrzeć w jednym kawałku pod klasę. Nagle gdzieś w tym tłumie słyszę jak ktoś mnie woła. Z trudem obracam się. Zauważam profesora Kaszubę, który zmierza w moją stronę torując sobie drogę podręcznikiem trzymanym w ręce.
- Witaj Sandro. Możemy porozmawiać?
- Dzień dobry, oczywiście.
Ciekawe o co mu chodzi.
-Może w innym miejscu.
Nauczyciel otwiera drzwi jednej z klas i do niej wchodzi. Nie wiele myśląc wchodzę za nim i zamykam za sobą drzwi.
- Jak korepetycje?
Ocho zaczyna się...
-Wczoraj przyszedłem sprawdzić, ale was nie było...- dodaje.
Myśl Sandra. Wymyśl coś.
-Yyyy przepraszam, ale źle się czułam i zrezygnowałam z korepetycji.
- Rozumiem.
Uffff
-Co o nich sadzisz?- pyta
No nie.
- Max się stara...- zaczynam ostrożnie.
- No właśnie. Nie widzę postępów w nauce. Choć jednym postępem jest na pewno to, że próbuje, podkreślam próbuje, uważać na lekcji i nie opuszcza ich. To też jest na pewno postęp, ale wiesz czego od ciebie oczekuję.
- Tak profesorze, ale...
- Nie dawałbym ci takiego zadania gdybym wiedział, że nie dasz rady.- kontynuuje jakbym w cale się nie odezwała- Masz w sobie coś czym go zmusisz do nauki. Tylko rusz głową.
Po tych słowach opuszcza salę lekcyjną i wychodzi na zatłoczony korytarz. Zostaję sama.
Gdyby to było takie łatwe jak pan twierdzi panie profesorze, to już dawno bym to zrobiła.
*
Idę przez tym razem pusty już o tej porze korytarz. W rękach trzymam stertę szkicowników. Z niektórych wystają pojedyncze kartki, jakieś fragmenty rysunków. Uśmiecham się do siebie.
Ciekawe czy mu się spodoba.
Wpadłam na ten pomysł wczoraj wieczorem. Na pewno po naszej rozmowie zaczął zadręczać się na nowo. Chce go jakoś rozweselić.
Max stoi oparty o ścianę przy drzwiach sali polonistycznej. Głowę ma spuszczoną co stanowi duży kontrast w porównaniu do poprzednich dni gdy to on zawsze był uśmiechnięty.
- Cześć!- podnosi na mnie wzrok- Dzisiaj dla odmiany ty grasz smutasa? Chodź.
Wchodzę do pomieszczenia. Siadam na najbliższym krześle i kładę zeszyty na ławkę. Po chwili chłopak dołącza do mnie. Niepewnie usadawia się obok mnie. Przesuwa wzrokiem po szkicownikach. Zainteresowały go. Pogratulowałam sobie w duchu.
- Pomyślałam, że...skoro ty wczoraj poprawiłeś mi humor swoim talentem to może ja też tak zrobię. Przyniosłam parę swoich rysunków. Nie są świetne, ale myślę, że dobre to właściwe określenie.
Max nie odrywa wzroku od sterty.
- Zainteresowałaś mnie. Mówisz parę rysunków? Ja tu widzę chyba całą twoją kolekcję.
YOU ARE READING
Byle jak
Teen FictionMax jest typem luzaka. Chodzi na imprezy, podrywa dziewczyny, lekceważy szkołę. Jednakże czy to na prawdę on? Pod maską imprezowicza skrywa się mały chłopiec, który został oskarżony przez własnych rodziców, o zabicie swojej siostry. Odtrącony, niezr...