Max
Przemierzam okolicę już od około godziny i ani śladu Sandry.
Gdzie ona może być?
Nie znam jej na tyle by wiedzieć czy ma jakieś swoje ulubione miejsca, o których wie tylko ona.
Uśmiecham się do siebie.
Nie wiem o niej podstawowych rzeczy...ale jej myśli i psychikę znam aż za dobrze. Co ja w takiej sytuacji bym zrobił? Zapewne upiłbym się, ale Sandra nie jest taka...chociaż nie zaszkodzi przetestować tą teorię.
Zawracam z piskiem opon.
Tak jak się spodziewałem. Zobaczyłem Sandrę na schodach jednego z kościołów. Oparła łokcie na kolanach i włosami zasłoniła twarz. Obok niej dostrzegam do połowy opróżnioną butelkę, zapewne nie był to soczek.
Zatrzymuję się tuż przed nią.
- Wreszcie cię znalazłem. Co ty tu robisz?
Podnosi na mnie zamglony wzrok i szczerzy się. Tak SZCZERZY się. To mi wystarczy by wiedzieć, że jest już porządnie wstawiona.
- Cześć Max, miło, że jesteś, siadaj- poklepuje miejsce obok siebie.
-Sandra, twoja mam się o ciebie martwi. Chodź, odwiozę cię do domu.
Wybucha śmiechem, a ja stoję lekko zdezorientowany. Czy powiedziałem coś śmiesznego?
- Ona się o mnie martwi?! Świetny żart.
Po chwili jej rechot przechodzi w głośny szloch.
Kucam przy niej.
- Sandra, spójrz mi w oczy...- mówię to tak spokojnie, że sam jestem zdziwiony, że stać mnie a taki ton głosu.
W odpowiedzi przyciska ręce mocniej do twarzy.
- Powiedz mi, co się stało?
Wybucha płaczem. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie. To jest drugie oblicze Sandry, które dopiero poznaje.
-Proszę...- naciskam
Odrywa ręce z taką siłą, że prawie mnie przewraca. Patrzy prosto w moje oczy. Jej szafirowe spojrzenie rzuca pociski.
-Możesz być z siebie zadowolony. Dalej! Gdzie fanfary i fajerwerki?!
- Nie rozumiem. O co ci chodzi?
- On nie żyje, nie żyje...rozumiesz?! Mikołaj nie żyje! Zostawił mnie!
Jej słowa odbijają się jak echo w moich uszach.
- Ale...mówiłaś, że u niego wszystko dobrze.- mówię cicho.
- Kłamał! Okłamał nas wszystkich. Pozwolił nam mieć nadzieję...po co?...po co on to zrobił?-krzyczy.
Nie próbuję jej uspokoić. Z doświadczenia wiem, że to na nic.
- Posłuchaj...- zaczynam ostrożnie.- Postaw się w jego sytuacji.- skupia na mnie swoją uwagę.
O to mi chodziło.
- Budzisz się ze śpiączki. Po chwili dowiadujesz się, że nie dożyjesz kolejnego dnia, przychodzi do ciebie rodzina...mówią ci jak bardzo się cieszą z tego, że się wybudziłaś...miała byś sumienie zmiażdżyć ich radość?
W jej oczach nie ma już złości. Zieje z nich niezmierzony ból, cierpienie, rozpacz i pytanie na które ja również chciałem znać odpowiedź, lecz nigdy jej nie usłyszałem.
YOU ARE READING
Byle jak
Teen FictionMax jest typem luzaka. Chodzi na imprezy, podrywa dziewczyny, lekceważy szkołę. Jednakże czy to na prawdę on? Pod maską imprezowicza skrywa się mały chłopiec, który został oskarżony przez własnych rodziców, o zabicie swojej siostry. Odtrącony, niezr...