Rozdział 12

6 0 0
                                    


Max

Przemierzam okolicę już od około godziny i ani śladu Sandry.

Gdzie ona może być?

Nie znam jej na tyle by wiedzieć czy ma jakieś swoje ulubione miejsca, o których wie tylko ona.

Uśmiecham się do siebie.

Nie wiem o niej podstawowych rzeczy...ale jej myśli i psychikę znam aż za dobrze. Co ja w takiej sytuacji bym zrobił? Zapewne upiłbym się, ale Sandra nie jest taka...chociaż nie zaszkodzi przetestować tą teorię.

Zawracam z piskiem opon.

Tak jak się spodziewałem. Zobaczyłem Sandrę na schodach jednego z kościołów. Oparła łokcie na kolanach i włosami zasłoniła twarz. Obok niej dostrzegam do połowy opróżnioną butelkę, zapewne nie był to soczek.

Zatrzymuję się tuż przed nią.

- Wreszcie cię znalazłem. Co ty tu robisz?

Podnosi na mnie zamglony wzrok i szczerzy się. Tak SZCZERZY się. To mi wystarczy by wiedzieć, że jest już porządnie wstawiona.

- Cześć Max, miło, że jesteś, siadaj- poklepuje miejsce obok siebie.

-Sandra, twoja mam się o ciebie martwi. Chodź, odwiozę cię do domu.

Wybucha śmiechem, a ja stoję lekko zdezorientowany. Czy powiedziałem coś śmiesznego?

- Ona się o mnie martwi?! Świetny żart.

Po chwili jej rechot przechodzi w głośny szloch.

Kucam przy niej.

- Sandra, spójrz mi w oczy...- mówię to tak spokojnie, że sam jestem zdziwiony, że stać mnie a taki ton głosu.

W odpowiedzi przyciska ręce mocniej do twarzy.

- Powiedz mi, co się stało?

Wybucha płaczem. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie. To jest drugie oblicze Sandry, które dopiero poznaje.

-Proszę...- naciskam

Odrywa ręce z taką siłą, że prawie mnie przewraca. Patrzy prosto w moje oczy. Jej szafirowe spojrzenie rzuca pociski.

-Możesz być z siebie zadowolony. Dalej! Gdzie fanfary i fajerwerki?!

- Nie rozumiem. O co ci chodzi?

- On nie żyje, nie żyje...rozumiesz?! Mikołaj nie żyje! Zostawił mnie!

Jej słowa odbijają się jak echo w moich uszach.

- Ale...mówiłaś, że u niego wszystko dobrze.- mówię cicho.

- Kłamał! Okłamał nas wszystkich. Pozwolił nam mieć nadzieję...po co?...po co on to zrobił?-krzyczy.

Nie próbuję jej uspokoić. Z doświadczenia wiem, że to na nic.

- Posłuchaj...- zaczynam ostrożnie.- Postaw się w jego sytuacji.- skupia na mnie swoją uwagę.

O to mi chodziło.

- Budzisz się ze śpiączki. Po chwili dowiadujesz się, że nie dożyjesz kolejnego dnia, przychodzi do ciebie rodzina...mówią ci jak bardzo się cieszą z tego, że się wybudziłaś...miała byś sumienie zmiażdżyć ich radość?

W jej oczach nie ma już złości. Zieje z nich niezmierzony ból, cierpienie, rozpacz i pytanie na które ja również chciałem znać odpowiedź, lecz nigdy jej nie usłyszałem.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 29, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Byle jakWhere stories live. Discover now