Max
Zawszę tak kończę.
Pijany.
Na schodach jakiejś starej kamienicy. Nie wiadomo gdzie. Nie chce taki być, ale nie mam wyboru. Już i tak stoczyłem się na dno. Nie miałem nadzieji i motywacji by się z niego wyrwać. Aż do momentu gdy poznałem Sandrę. Nie wierzyłem, że coś się zmieni. A zmieniło się wiele, ale teraz znowu jestem na dnie i tym razem wiem, że nie ma dla mnie już szans.
Słyszę kroki. To pewnie stróż.
Myliłem się.
Zza rogu wychodzi Sandra. Idzie pośpiesznie chodnikiem. Podnosi wzrok i dostrzega mnie. Widzę jak się wacha. Podejmuje decyzje i podchodzi do mnie. Dostrzega butelki po alkoholu i zatrzymuje się w pół kroku.
- Hej co ty tu...- dostrzega butelki po alkoholu i zatrzymuje się w pół kroku.
-Aha. Myślałam, że z tym skończyłeś.
Uśmiecham się.
- Z tym? Z tym nie da się skończyć. Raz wdepnąłeś i już nie ma wyjścia.
- Zawsze jest jakieś wyjście.
Skąd u niej tyle optymizmu?
- Nie mów mi, że to wierzysz?- wybucham śmiechem.
- I co w tym śmiesznego?
Śmieje się jeszcze głośniej. Wstawiłem się mocniej niż przypuszczałem.
- Twój brat za niedługo umrze, a ty mówisz, że zawsze jest wyjście?
- Nie waż się tak mówić!- nagle krzyknęła.
- I co zrobisz? Nie uratujesz go. Nie ma wyjścia, umrze i kropka.
Zdenerwowałem ją. Nie wiem dlaczego to zrobiłem.
Podeszła do mnie, chwyciła jedną z butelek i rzuciła nią o ziemię. Szkło posypało się po schodach.
- Nie mów tak! Mikołaj nie umrze! Nie umrze! Rozumiesz?! Ale z ciebie idiota. A ja myślałam, że się zmieniłeś, ale ty nadal jesteś tą świnią, którą poznałam nic się nie zmieniłeś.
Szybko odbiega.
Ma rację. Jestem świnią. I nic nie mogę z tym zrobić. Nie potrafię tego zmienić. Jestem do niczego.
W przypływie wściekłości chwytam drugą butelkę i roztrzaskuję ją o ścianę. Robię krok do tyłu i potykam się na jednym z odłamków. Upadam. Czuję jak szkło wbija się w moje dłonie. Szybko podrywam się. Patrzę na rękę. W wewnętrzną stronę dłoni mam wbity duży odłamek szkła. Sycząc z bólu wyciągam go i następnie rzucam na ziemię. Rękę owijam chusteczką.
Znowu zabiorą mi samochód, myślę. Ale mam to gdzieś.
Sandra
- Jestem.
Podnoszę wzrok znad książki. Max wpadł spóźniony na korepetycje.
- A już się cieszyłam, że jednak cię nie będzie.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Momentalnie spochmurniał. Mam to gdzieś czy zepsułam mu humor. Myślałam, że się zmienił, ale widać, że to niemożliwe. Zresztą dlaczego mnie to w ogóle obchodzi. Jest dla mnie nikim.
YOU ARE READING
Byle jak
Teen FictionMax jest typem luzaka. Chodzi na imprezy, podrywa dziewczyny, lekceważy szkołę. Jednakże czy to na prawdę on? Pod maską imprezowicza skrywa się mały chłopiec, który został oskarżony przez własnych rodziców, o zabicie swojej siostry. Odtrącony, niezr...