Sandra
Przez cały dzień nie mogę skupić się na lekcjach. Myślę tylko o Mikołaju. Co rusz zerkam na stary zegar, który wisi nad tablica na marker w sali historycznej. Głos pana Małeckiego dochodzi do mnie jakby z oddali. Nie mam ochoty go słuchać. Znaczy nie chodzi o to, że przynudza. Bardzo go lubię. Zawsze uśmiechnięty. Z przekrzywionymi okularami, włosami w nieładzie i krzywo zapiętej koszuli jest bardzo sympatycznym nauczycielem.
Ale dzisiaj wszystko wydaje mi się mało ważne. Mój brat umiera. Powoli tracę nadzieję, że kiedykolwiek się obudzi. Nie powiem tego na głos, bo wtedy bym w to uwierzyła. A ja nie chce w to wierzyć. Chce żyć nadzieją.
Mówią, że Nadzieja jest matką głupich, może i tak ale ludzie częściej mówią, że Nadzieja umiera ostatnia. I właśnie tego stwierdzenia mam zamiar się trzymać.
Z transu wyrywa mnie ostry dźwięk dzwonka.
Uff historia była ostatnia. Teraz szybko do domu a potem do Mikołaja...nie! Jeszcze korepetycje! Jeśli Mikołaj dzisiaj wkurzy mnie czymkolwiek po prostu wyjdę bo nie wytrzymam.
Przez szum pakowanych rzeczy przedarł się głos nauczyciela.
- Zapiszcie jeszcze zadanie domowe- wszyscy, oprócz mnie wzdychają.
Pan Małecki przewraca oczami.
-Nie wzdychać mi tu. Na zadanie wypiszcie postanowienia traktatu wersalskiego wobec Polski. Tylko przyłóżcie się do tego. Pamiętajcie, że jest to rozszerzona historia. Po was oczekuję więcej wysiłku. Do widzenia.
Spoglądam na swój pusty zeszyt. Po raz pierwszy nie zrobiłam notatek. Nie przejęłam się tym.
Na marginesie zanotowałam zadanie i zaczęłam się pakować. Wszyscy zdążyli już opuścić klasę. Po uporaniu się z zamkiem plecaka skierowałam się w stronę drzwi.
- Sandra. Coś się stało? Jakoś tak niewyraźnie wyglądasz.- nauczyciel zatrzymał mnie przy wyjściu.
Niechętnie odwróciłam się w jego stronę jednocześnie próbując się uśmiechnąć.
- Nic się nie dzieje...wszystko w porządku. Do widzenia.
Nie chciałam dzielić się swoimi problemami z gronem pedagogicznym.
Pan Małecki nie naciskał. Rzucił mi tylko spojrzenie, które znaczyło, że mi nie uwierzył.
- Do widzenia.- odpowiedział.
Kiwnęłam głową i szybko opuściłam klasę.
Przed salą polonistyczną czeka już na mnie Max. Na mój widok uśmiecha się.
I co on się tak szczerzy.
- Cześć.- wita się nadal z tym uśmiechem rodem z jakiegoś magazynu.
- Cześć...posłuchaj nie mam dzisiaj ochoty na korepetycje. Zajmijmy się swoimi sprawami przez ten czas, tak jak chciałeś.
- Coś się stało?
Czemu wszyscy mnie o to pytają?!
- Nic się nie stało.- prawie warczę.
Wymijam go i łapię za klamkę drzwi.
- Ej, przecież widzę, że coś się dzieje.- nie daje za wygraną.
- A nawet jeśli, to czemu mam ci o tym mówić?!
YOU ARE READING
Byle jak
Teen FictionMax jest typem luzaka. Chodzi na imprezy, podrywa dziewczyny, lekceważy szkołę. Jednakże czy to na prawdę on? Pod maską imprezowicza skrywa się mały chłopiec, który został oskarżony przez własnych rodziców, o zabicie swojej siostry. Odtrącony, niezr...