~Dałabyś radę mi pomóc?~

543 29 4
                                    

Właśnie wróciłam z nocnej warty i padłam na łóżko

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Właśnie wróciłam z nocnej warty i padłam na łóżko. Głośno wypuszczając powietrze, ujrzałam piękny wschód słońca widoczny z okna. Wiedziałam, że czeka mnie dziś ciężki dzień i nie mam czasu na odpoczynek.
Obmyłam twarz dłońmi i doprowadziłam swój wygląd do porządku, jak na księżniczkę przystało. Zdjęłam brudną i uszkodzoną zbroję by następnie włożyć zwiewną, długą suknię odsłaniającą jasne ramiona i smukłe ręce. Jej dół, przy biodrach miał małe wcięcia a koniec ciągnął się po podłodze. Srebrne włosy uwolniłam z ciasnego warkocza i rozpuściłam po ramionach, wkładając delikatną koronę.
Dostojnie wyszłam z komnaty i skierowałam się na schody prowadzące do sali tronowej.

Będąc w głównej sali zobaczyłam ojca stojącego na tarasie podziwiającego poranne widoki. Ruszyłam ku niemu, zachwycona krajobrazem.
-Jak przebiegła nocna zmiana?- spytał odwracając się i wyciągając w moją stronę dłoń.
-Nie do końca tak jak bym chciała, ale była znośna.- uśmiechnęłam się a następnie dostałam całusa w czoło.
-Pięknie wygladasz w tej sukni. Zupelnie jak matka.- zlustrował mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się i odwróciłam głowę w stronę dźwięku, który dochodził z niższej sekcji tarasu.
Naszym oczom ukazał się Firthir, dowódca armii.
-Salanie, Laveno.- ukłonił się a następnie ustał obok nas.-Dostałem wiadomość, do Alberta.- na te słowa uśmiechnęłam się szeroko.
-Przyjedzie do nas?- zapytałam z entuzjazmem. Firthir pokazał swoje piękne białe zęby.
-Niestety nie, ale ma do ciebie prośbę.- odpowiedział i położył dłoń na swoim mieczu.
-Mam nadzieję, że odpowiedziałeś mu.- odezwał się Salan.
-Odrazu, gdy przeczytałem wiadomość.- odpowiedział spoglądając w oczy władcy.- Prosił byś zjawiła się u niego koło południa.- zwrócił się do mnie. Moje oczy się momentalnie zaświeciły a siły napełniły moje ciało.
-A-a- król wystawił palca na przeciw mojej twarzy- najpierw śniadanie.- spojrzał z wyższością.
-Oczywiście, ojcze.- odpowiedziałam.

Ruszyłam ścieżką rozpościerającą się nad przełęczą. Dotarłam do altany z fontanną a następnie na gościniec. Ujrzałam ogromny plac, pełen elfów połączonymi mnóstwem ścieżek i korytarzy.
Całe nasze królestwo znajdowało się w malowniczym miejscu, które łączyło ze sobą równiny, góry i lasy oraz rzeki i strumienie. Niektóre części zamku wisiały w powietrzu niczym ptaki na wietrze a inne zbudowane, przez naszych przodków, stały twardo na ziemi.

Mój spacer skończyłam w zbrojowni, by sprawdzić co dziś robi mój przyjaciel.
Odziwo nie zastałam go w jego ,,jaskini,,. Jedynym miejscem na jakie mógł się udać, był tor treningowy. Tam testował swoją broń.

Nie myliłam się. Będąc w zasięgu wzroku, ujrzałam go w trakcie skoku a następnie potężnego uderzenia w tarczę trzymaną przez Rutra.
-Ładny cios.- zwróciłam na siebie uwagę wszystkich obecnych tu elfów. Widząc mnie, skłonili się nisko a następnie wrócili do oglądania walki, która nawet na sekundę nie została przerwana.-Widzę, że zrobiłeś nową tarczę.
-To jeszce prototyp.- sapał.- Nie zachowuje się tak jak chce. To jeszce nie to...- wysapał ponownie zadając potężny cios buzdyganem.
-Przecież nie pęka i chroni.- podeszłam do nich, by przyjrzeć się orężu.
-Ale jest ciężka i nie poręczna.- Rutr rzucił ją na ziemię wewnętrzną stroną, która wydała przeraźliwe brzdęknięcie.
-I o tym mówiłem.- westchnął rudowłosy elf o przystrzyrzonej fryzurze.
-Napewno coś wymyślisz.- położyłam dłoń na jego ramieniu.
-Kiedyś tak- zaśmiał się.
-Mam dla ciebie zadanie.- zaczęłam niewinnie.
-O nie..- wskazał na mnie palcem- Lavena nie..- zabrał tarczę i wszedł na ścieżkę wiszącą w powietrzu.
-Ale przecież jeszce nic nie powiedziałam.- zaśmiałam się doganiając go.
-To już piąty raz w tym miesiącu!- zatrzymał się gwałtownie odwrócił przodem.
-No wiem ale..- nie zdążyłam nic powiedzieć bo ten zatkał mi usta swoją dłonią.
-Jak mocno jest zniszczona?- mówił ze smutkiem, bo wiedział, że tak i tak popsuje jego prace.
-Ma parę delikatnych wgnieceń.- wyszeptałam.
-Parę delikatnych?!- podniósł głos.- Tak jak ostatnia mała dziurka, która okazała się kraterem w twoim boku?!- znaleźliśmy się przed wejściem na taras. - I tak jak ta malutka ryska, zrobiona przez pazury warga?!- jego ton był dość głośny, co nie umknęło to uwadze straży i no właśnie.. mojemu ojcu.
-Znów popsuła zbroję?- przy kamiennym stole siedział mój ojciec wraz z mistrzem Margusem. Nawet nie spojrzał na nas.
-Oczywiście, że tak!- ruszyliśmy obok króla wprost do wnętrza zamku.
-Nie moja wina, że trafiliśmy na oddział zwiadowczy niebieskoskrzydłych.- tłumaczyłam się.
- Nigdy nie jest twoja wina.- westchnął elf z koroną na głowie.- Idźcie mi stąd i nie przeszkadzajcie. Zaraz odwiedzi nas Król Dadhûr i liczę na odpowiednie zachowanie z waszej strony.- skończył a następnie machnął dłonią, byśmy ich zostawili.
W ciszy ruszyliśmy do mojej komnaty, tam gdzie leżała uszkodzona zbroja.

Leśna istota~j.jk~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz