~Chyba jaja se ze mnie robisz~

281 13 2
                                    

W tym momencie każdy z koreanczyków wyciągnął broń i skierował ją w moją stronę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W tym momencie każdy z koreanczyków wyciągnął broń i skierował ją w moją stronę. Oddychali szybko, co znaczyło że się wystraszyli. Jeden zero dla mnie. Gdy poznali kim jestem odrazu opuścili ostrza. Zaśmiałam się a na ich twarzach pojawił się delikatny uśmieszek.
-Jak ty? Skąd? - Jimin zaczął się rozglądać.
-Siedziałam na gałęzi.- wskazałam miejsce wysoko nad naszymi głowami, schowane w gestwinie innych gałęzi i liści.
-Jak tam wlazłaś? - Sugi mina była piękna. Wyglądał tak słodko, kiedy się dziwił i raz na jakiś czas zmieniał wyraz z kamiennego.
-Kiedyś wam pokaże - zaśmiałam się. - O Namjoon- zza paska wyjęłam zwój- Aurora kazała mi wam to dać - podałam liderowi papier. Ten nieufnie wyciągnął dłoń, która odrazu zabrał. Szybko przeczytał i ponownie zawinął papier, chowając go bez słowa. Jego mina nie była za ciekawa.
-Laura mam prośbę - odezwał się nagle i podszedł do mnie sugerując, żebyśmy odeszli nieco dalej.

Skierowałam nas w stronę inną stronę niż, zamek. Zawsze trzeba być ostrożnym.
-No to w czym mam ci pomóc? - mówiłam nieco ciszej.
-Mogła byś zabrać mnie do Aurory? To co napisała.... - zatrzymał się zmartwiony- jest tak nie spójne i poplątane- patrzył się gdzieś w oddali kręcąc głową. Naprawdę był poruszony.
- Z tego co wiem dziś już czuję się o wiele lepiej. I może spotka się z wami jutro. - dalej nie rozumiałam o co im chodzi.
-Ale nie rozumiesz. Jutro rano planowo wyjeżdżamy do innego kraju. To co mi tu dała-wyjął zwój- mówi, że musi zostać i być pewna, że nic Ci się nie stanie. Ją jako naszego menagera zastąpi jej zastępca i dołączy do nas jak się wszystko uspokoi. Ale intuicja mi podpowiada, że nie skończy się to tak szybko. Pierwszy raz widziałem ją tak wysytraszoną. - w jego oczach zaczęły kręcić się łzy. Wschodzący księżyc w pełni, oswietlał tylko część jego twarzy.
-O której wyjeżdżacie? - spytałam pewna.
-4 w nocy. Bo godzinę później samolot do Ameryki. - opanował emocje i spojrzał wprost w moje oczy.
-Czyli mamy 4 godziny- odwróciłam się do niego tyłem i rozważałam co powinnam zrobić. - Choćcie tu! - krzyknęłam do reszty.
-Co robisz? - pociągnął mnie za przedramie, bym spojrzała na jego twarz.
-Aurora też jest dla mnie ważna, więc też chcę jakoś pomóc. Zaprowadzę cię do niej. Ale ich chyba nie zostawimy tutaj Co? - położyłam dłonie na jego ramionach. Łowca zdziwił się moimi słowami. Reszta przyszła a ja puściłam go. Myślami przywołałam dzikie konie, które niedaleko urządzały sobie spacer.
-Co się dzieje? - zupełnie nic nie podejrzewający Jimin chciał dowiedzieć się co robimy.
-Urządzimy sobie krótką wycieczkę do mojego domu - mówiłam tajmiczo, słysząc już galopujące stado.
-Tak tak tak! - Tae zaczął klaskać i skakać. Jin podszedł do Namjoona i położył mu dłoń na ramieniu. Wiedział, że coś jest na rzeczy.
Od strony polany pojawiło się osiem wierzchowców. Głośno oddychając, dziko zatrzymały się obok nas. Niektóre z nich stawały na tylne kopyta a jedne nimi kopały.
-Laura? - Jungkook położył dłoń na mojej ręce.
-Spokojnie. Może i są dzikie ale i są szybkie - podeszłam do zwierząt, które ustały spokojne, pragnąc mojego dotyku. - Widzicie?- zaczęłam roztaczać magiczną, kojącą aurę a mój naszyjnik zaczął świecić. - Wsiadajcie nie mamy czasu.- poganiałam ich. Lider zaciskajac zęby podszedł do niebezpiecznego wierzchowca i ostrożnie na niego wsiadł. Reszta podążyła za nim. Ja dosiadłam ostatniego i mieliśmy ruszać.
-Jak niby mamy nimi kierować bez uzdy a tym bardziej bez siodła? - oczywiście król wygody musiał się odezwać.
-O drogę to się nie martwcie, a co do siodeł to tak się u nas jeździ, więc proszę się przyzwyczaić. - odparłam. - Jedziemy do zamku - odezwałam się w języku elfickim wprost do koni. Te na potwierdzenie paryskały i tupały kopytami. Łowcy nie mogli uwierzyć co się w tej chwili dzieje. - Możemy ruszać? Czy ktoś ma jeszce jakieś zażalenia? - mój głos był delikatnie zirytowany. - Cudnie. - odezwałam się po chwili ciszy i ruszyłam. Za mną reszta zrobiła to samo. Zaczęliśmy się rozpędzać, by jak najszybciej załatwić cała sprawę.

Leśna istota~j.jk~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz