Czy Lavena da radę utrzymać spokój pomiędzy dwoma światami, które na przemiennie potrzebują jej pomocy?
Czy sławni idole okarzą się tym kim za kogo się podają?
Tego dowiesz się w tej książce.
Edytacja i poprawki 22.08.20-12.03.21
♥To jest moje pie...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Z uniesionym mieczem wbiegłam do głównego pomieszczenia. To co zobaczyłam zabrało mi dech w piersiach. Midaas stał przed związanym Sugą i w momencie gdy mnie zobaczył, przejechał nożem po jego prawym oku. Chłopak zaczął niemiłosiernie krzyczeć. Był cały pobity i brudny od krwi, starej i świeżej, spływającej po policzkach. -ZAPŁACISZ ZA TO!! - wydarłam się i ruszyłam na niego biegiem. Niestety drogę zagrodziło mi paru wojowników. Sam zaś usiadł na tron a jego wzrok jakby oczekiwał jakiegoś przedstawienia. - Yoongi wytrzymaj chwilkę. - krzyknęłam i zaczęłam atakować pierwszego z przeciwników. Skozystałam z kolumny i odbiłam się od niej, wbijajac miecz w jego szyję. Przeturlałam się po ziemi a następnie wstałam i wyjełam miecze Sai.
Po chwili zrobiło się gorąco, ponieważ zaczęli mnie otaczać. Jednak usłyszałam odgłos zbliżających się kroków. -Lav w prawo! - krzyknął Hobi, a sekundę później obok mojego policzka przeleciała strzała, trafiając Skamana w czoło. A reszta nie czekając ruszyła w moją stronę. Ustałam naprzeciw Midaasa oddychając głośno, gdy Tae podrzynał gardło ostatniemu z jego oddziału. -Dalej jesteś taki pewny? - wyplułam, puszczając broń na podłogę mówiąc w jego języku - Zapłacisz mi za wszystko! - zacisnęłam zęby i ruszyłam powoli do przodu. - Namjoon, zabierzcie stąd Suge, na zewnątrz czekają już gryfony - powiedziałam normalnie, tak by Midaas nie zrozumiał. Łowcy odrazu to zrobili. Jednak Kookie zatrzymał się. -Nie zostawię cię tu samej. - dyszał. -Idź! - warknęłam, niestety stał niczym slup soli. - Powiedziałam idź! - spojrzałam w jego oczy. Wystraszył się mojego tonu i postawy ciała. Zmusiłam go by wyszedł, żeby zostać sam na sam z władcą Skamanów. -Już nikt nam nie przeszkodzi. - uśmiechnęłam się złowieszczo a moje oczy zapłonęły. -Jak miło, że wkoncu mnie odwiedziłaś. - rozsiadł się bardziej na tronie. -Gdybyś przyszła tu wcześniej, nic by się nie stało - założył nogę na nogę. -Gdybyś zrozumiał wcześniej, że nie mam zamiaru brać z tobą ślubu, nie stała bym tutaj i nie zrobiła tego. - w sekundę znalazłam się na nim. Pod wpływem mojego rozpędu tron przewrócił się na oparcie, a stopami stałam na jego klatce piersiowej, przykładając miecz do jego gardła. -Zadziorna jesteś. - zaśmiał się - i słodka - jego wzrok był pewny siebie - i może delikatnie naiwna. - dodał przewracając oczami a następnie dłonią wyciągnął ukryty miecz z szaty i przeciął moje przedramię. W momencie gdy ostrze dotknęło mojego ciała, poczułam ogromne pieczenie i ból. Czułam, jakby ktoś przykładał mi żywy ogień do skóry. Zaczęłam krzyczeć i puściłam miecz. Nieztety z nienacka kopnął mnie w brzuch i odleciałam na zimną podłogę parę metrów dalej. Dłonią uciskałam palącą ranę, z której zaczęła się sączyć elfia krew. -Kochanie, uspokój się.- zaczął iść dostojnie w moim kierunku.- To tylko malutka ranka.- zaśmiał się. Patrzyłam mu w oczy, zwijając się z bólu. - Oj, nie patrz się tak na mnie.- uklęknął przy moim ciele.- Wkońcu znalazłem sposób jak cię ujarzmić- szeptał do moich uszu a następnie zaczął przekręcać miecz w palcach. -To ostrze zostało wykute w ogniu ziemi. Długo szukałem odpowiedniego stopu metali, jednak srebro idealnie się nadawało.- ponownie się roześmiał i wstał. -Zabierzcie ją do jej komnaty i opatrzcie ranę.- zwrócił się do kogoś, kogo nie widziałam. -Wywołałaś mi małe zamieszanie. Ale twoja swoboda się właśnie kończy.- Wtedy ktoś złapał mnie za ramiona i podniósł. Mimo ogromnego bólu była to moja ostatnia szansa. Ostatkiem sił ugryzłam go w dłoń i kopnęłam w twarz, by mnie puścił. Upadłam na ziemię i ledwo się podniosłam. -Myślalem, że już ci wystarczy- automatycznie wyjął znów ten sztylet. -Ja nigdy nie odpuszczę tobie za to co zrobiłeś.- ruszyłam biegiem na niego. Wykonałam szybki zwód i prześlizgnęłam się obok jego stóp, by następnie odbić się od kolumny i rzucić się na jego szyję. Szybko oplotłam dłońmi jego gardło, brudząc mu szatę moją ciemnofioletową krwią. Nogami zablokowałam jego dłonie i czekałam aż się zacznie dusić. -Ostra jesteś- wychrypiał a następnie wygiął rękę w takim kierunku, w którym nie miałam nad nią kontroli i się uwolnił. Wtedy ponownie ostrzem przejechał po tej samej ręce, poszerzając ranę. Ponownie poczułam niemiłosierny ból. Zanim jednak upadłam, uderzyłam łokciem w jego potylicę i padł nieprzytomny. Wiedziałam, że szybko muszę się stąd wydostać. Resztami sił zebrałam moje miecze i przez myśl przeszedł mi jeden pomysł. Podeszłam do leżącego skamana i zaczęłam wbijać w jego plecy mój ukochany miecz. Gdy był wystarczająco podziurawiony, chciałam podnieść ten piekielny sztylet, jednak poparzył mi dłoń. W umyśle odnalazłam połączenie Wichrem, które było słabe i urywające się. Nie miałam siły nic mówić, tylko pokazałam mu gdzie jestem. Teraz wystarczyło się stąd jakoś wydostać.