Rozdział 17 - Nie boska komedia

61 6 0
                                    

Byłam przeżarta w cholerę a on ciągnął mnie jeszcze do jakiejś restauracji. Po tym jak spędziliśmy pół dnia w macu.
- Ale ja jestem na diecie - powiedziałam do Zygmunta po zajęciu stolika. Na środku paliła się samotna świeczka. Zygmunt nie był wściekły na tego maca. Wiedziałam jak traktował służbę więc bardzo się obawiałam jego reakcji. Przez chwilę był bardzo wkurzony, ale potem powiedział tylko: nie martw się millady. Pojechaliśmy nawet do sklepu z bielizną żebym mogła sobie coś wybrać, za ten czas jaki poświęciłam na tą plebejską bitwę o jedzenie. Ale to Zygmunt wybrał mi prezent, przecież nie od dzisiaj wiadomo, że do tych spraw nie mam gustu. Zygmunt ciągle to powtarza.
Byliśmy już kompletnie przejedzeni więc nie wiedziałam dlaczego znów wylądowaliśmy w restauracji. Jak się okazało Zygmunt zamówił wino. Najmocniejsze w całej karcie. Ostatnio ciągle byłam upojona więc odmówiłam.
- Jeśli ja za coś płacę, nie masz prawa mi odmawiać - powiedział ostro. - Proszę, o to twój kieliszek lady - podał mi wielkie szklane naczynie pełne krwistoczerwonej cieczy. Tego jeszcze nie piłam, ale na samą myśl kręciło mi się w głowie. Zaraz upiję się z kolejnym wieszczem.
Po winie przyszła kolej na whisky. Po szklance mój żołądek się zacisnął. Niezdrowo jest mieszać. Za to Zygmunt pił i pił. Specjalnie starałam się trzymać wolne tempo, żeby starczyło mi przy nim sił.  Wyglądał jakby myślał o czymś poważnym.
Może czeka go egzamin prawo jazdy? Z tego co wiem to często stresuje ludzi. A Zygmunt wygląda na poczciwca. Na pewno najbardziej stresujące dla polskich wieszczów i wielkich romantyków jest przebicie sprzedaży Ballad i romansów mojego ulubionego poety i idola Adama Mickiewicza.  Ach, jak bardzo chciałabym go poznać. To zdecydowanie mój numer jeden. Musimy kiedyś żyć długo i szczęśliwie, mistrz i jego muza.
Chyba robię się nie fair skoro szukam męża w wyobraźni podczas randki z wieszczem. Ale mało gadaliśmy. Zygmunt zaczął już bełkotać. Zaprowadził mnie do hotelu na górze i zajęliśmy pokój. Zaczełam się rozglądać. Ściany w pokoju były szare. Były też czerwone zasłonki i wielkie łóżko w kształcie serca. Na stoliku nocnym stała kolejna butelka Jacka Daniels'a.
- Dostałem od ojca interesujący filmik - powiedział napierdolony jak szpadel Krasiński i zachwiał się. Czekałam na jego dalsze reakcje.
- Tak? - Spytałam. -Jakieś śmieszne kotki?
- Sama jesteś takim kotkiem. Wrednym, puszczalskim i zdradzieckim - zbliżał się do mnie coraz bardziej. Jego oddech śmierdział a on zaczął przyciskać mnie do ściany. - Widziałem filmy jak zabawiasz się z współpracownikami mojego ojca.
I wtedy ten nawalony kretyn zaczął się do mnie dobierać. To już prawdziwa Nie-boska komedia.
-WTF? O co ci do cholery chodzi?! 0_0
Jakie filmy? Jacy współpracownicy? - Jprdl. O czym on pierdzieli?
-No ok, może nieco podkoloryzowałem całą tę sytuację milady. Jednakże jakkolwiek użycie liczby mnogiej jest niepoprawne sama liczba pojedyńcza jest jak najbardziej réel.
-Że o co ci chodzi? - Zygmunt zmarszczył brwi i spojrzał na mnie jak na debilkę pokroju Maliny. Wtedy zdałam sobie z czegoś sprawę. Czy wtedy w Soplicowie...ten facet miał kamerę? I w dodatku pracował dla Krasińskich?O fuuu. Zdałam sobie sprawę z beznadziejności całej tej sytuacji. Bo o ile w okolicznościach kiedy to skurwiel jest zwykłym biegającym gwałcicielem gliny mogłyby go wytropić...ale jeżeli pracuje dla mafii to koniec. Uderzyła we mnie wściekłość.
-Dla jasności sir. - Zaczełam z sarkazmem- nie zabawiałam się z nikim ,a raczej "zabawa" była jednostronna. Zostałam zgwałcona ,a jeżeli Boris współpracował z twoim ojcem to pewnie jego sprawka. - Ale na moje nieszczęście arystokratyczny oddech miał promile i pewnie nawet mnie nie słuchał. Boże, czemu ty widzisz ,a nie grzmisz?
Coraz mniej zaczynała mi się podobać cała ta sytuacja. Czy to od początku był jego plan by mnie tu sprowadzić? Czy ten gwałciciel wiedział, gdzie leży Soplicowo?

Upojona przez wieszczówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz