Stałam chwilę przed chłopakiem o czekoladowych tęczówkach. Przechyliłam głowę i zepchnąłam pistolet z jego ręki, który z hukiem spadł na zięmię. Odsunał się jak poparzony a ja się zaśmiałam. Cała grupa zaczęła się rozglądać i dotarło do mnie, że wciąż w tym uczestniczę, że oni mnie słyszą. Uśmiechnęłam się złowieszczo sama do siebie. Skoro mogę mnie usłyszeć to po lekkim wysiłku mogliby mnie zobaczyć, usiadłam na komodzie, którą jeden z nich zaczął przeszukiwać. Jego tęczówki były intensywnie zielone co zdradzało jego przerażenie. Nowicjusze. Skupiłam swoje rozbiegane mysli na tym, żeby mnie zobaczyli, zielonooki od razu odskoczył od komody a wzrok wszystkich spoczął na mnie.
-Buu-przeciągnęłam to słowo tworząc z ust dzióbek i wybuchając śmiechem.
Zniknęłam a oni uciekli gdzie pieprz rośnie. Do mojego pokoju wparowała zdezorientowana mama i widząc moje ciepłe jeszcze ciało z otwartymi od strachu oczami upadła na kolana. Może byłoby mi jej żal gdyby nie to, że wolała na początku upewnić się, że włamywaczy już nie ma. Pamiętaj mamo, wszystko widzę.