13

3.4K 148 63
                                    

Pv. Jimina

Strasznie zaniepokoiły jak i zdenerwowały mnie słowa przyjaciela. Niech ja tylko znajdę Jungkooka to tak mu przetrzepie tyłek, że przez miesiac na nim nie usiądzie.

Rozglądałem się na wszystkie możliwe strony.
Z daleka dostrzegłem małą skuloną postać na ulicy i samochód pędzący w jej stronę. Nie czekając odrazu pobiegłem w tamta stronę, a po lepszym przejrzeniu się zauważyłem, że to mój uciekinier.

W ostatniej chwili zdążyłem go zabrać z jezdni. Siedząc na ziemi mocno go do siebie przytliłem, a on kurczowo trzymał za moją koszulkę.

Wstałem z ziemi trzymając mojego skarba na rękach. Po chwili zjawiła się koło nas jakaś kobieta.

- Boże, nic wam się nie stało?

- To Pani prowadziła tym samochodem? Czy wie Pani, że mogła nas zabić?! - przez mój krzyk bardziej wystraszyłem Kookiego, który bardziej skulił się na moich rękach, pociągając przy tym nosem - Już ciii..... Już dobrze - szeptałem mu na ucho i uspakająco kołysałem w ramionach.

- D-do domu t-ta-tatusiu- bardzo zdziwiły mnie słowa młodszego. Bez namysłu wyminąłem tą kobietę i szybkim krokiem skierowałem się do domu.

Będąc w domu jeszcze przez długi czas nie mogłem uspokoić młodszego.

- Hej kochanie, może położysz się na małą drzemkę, hm? - mały ledwo widocznie pojawiał głową, zgadzając się na ten pomysł.

Skierowałem się z nim na górę do pokoju i ostrożnie położyłem go na łóżku.

- Śpij dobrze maleńki - ucałowałem go w czoło i już miałem skierować się w stronę drzwi, kiedy mała rączka złapała za moją.

- Tatusiu, boję się.

- To tatuś położy się koło Ciebie i poczeka aż zaśniesz - położyłem się obok i przytuliłem go do siebie - Może chcesz abym Ci przeczytał bajkę?

- Tak, bajka! Bajka!

- No już, ale nie krzyczymy. - sięgnąłem po jedną książkę z półki i odrazu zacząłem ją czytać.

Już po chwili słyszałem spokojny oddech mojego maluszka co oznaczało, że zasnął. Najciszej jak potrafiłem wyszedłem i zamknąłem za sobą drzwi od pokoju, poczym skierowałem się na dół do salonu.

Wcześniej wymienionym pomieszczeniu czekał na mnie mój przyjaciel.

-Dziękuję Ci, że go przypilnowałeś, ale wytłumacz mi jak to się stało, że on uciekł? - usiadłem na kanapie koło Najmoona.

- To nie moja wina - podniósł ręce w geście obronnym - wyszedłem do toalety. To było tylko 5min.

- Na szczęście nic mu się nie stało. - westchnąłem.

- Widzę, że jesteś zmęczony. To ja już pójdę i nie będę ci przeszkadzał, a ty się połóż i odpocznij.

Już po chwili go nie było w moim domu. Ponownie skierowałem się na górę do sypialni po moje dresy do spania, po czym poszedłem wziąść prysznic.

Po odkręceniu wody poczułem jak ta zmywa z mojego ciała stres i złość z całego dnia. Szybko umyłem swoje ciało i już po chwili kierowałem się do mojego śpiącego  słoneczka.

Po cichu wślizgnąłem się pod kołdrę koło malucha i przytuliłem go do siebie, ale coś mi tu nie pasowało. Mianowicie, Kooki miał w buzi paluszka.

Takie coś może źle wpłynąć na jego ząbki, a niestety nie mam zamiennika.

Szybko sięgnąłem po telefon, ktory leżał na szafce nocnej. Poszukałem w internecie najbliższego sklepu z rzeczami jak dla małych dzieci, ale jednak dla starszych.

Wyskoczyła mi strona z sklepem o nazwie AgePlay. Przejrzałem jego oferty i stwierdziłem, że jest to czego właśnie szukałem.
Sprawdziłem gdzie najbliżej znajduje się budynek tego sklepu, okazało się, że w galeri w centrum naszego miasta.

Odłożyłem telefon spowrotem na szafkę i przytuliłem do siebie tą słodką kruszonkę. Odpłynąłem do krainy Morfeusza.

^^^^^^^^^^^^
Hejka! ^.^
Dziękuję bardzo za komentarze od BogSwagu i olag04 , a także od każdego innego wszyscy jesteście kochani❤
Do napisania misiaczki 😘😏

My RebelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz