Rozdział 8

8.8K 384 73
                                    


- Zobaczycie. Impreza będzie zajebista - powiedział Evan, piąty raz podczas tego wykładu. Setny dzisiejszego dnia.

Była środa. Aktualnie siedziałam na ostatnich zajęciach razem z Evan'em i Ellie. Na zajęciach, które dzielimy z grupą studentów z samego marketingu. Na moje szczęście Alan postanawiał się na nich nie pokazywać. Wczoraj też go nie widziałam i dziękuje za to Bogu. 

- Obiecuje wam, że nigdy nie byłyście na lepsz... - zaczął znowu, jednak ja miałam po dziurki w nosie jego gadania.

- Skończ, Evan! - syknęłam przez zęby. Kiedy zauważyłam na sobie dwa zdziwione spojrzenia, od razu zmieniłam minę na bardziej... przyjazną. - Chodzi o to, że wolałabym, żeby impreza była niespodzianką, okej? Bardziej się nam spodoba, kiedy zobaczymy co na niej jest... będąc na niej. Czaisz? - spojrzałam na niego, a on kiwnął głową.

- Jesteś strasznie poddenerwowana - zauważył chłopak. - Dobrze, że zaprosiłem cię na imprezę. Rozluźnisz się. A na naszych imprezach najlepiej się rozluźnić - zaczął ponownie mimo moich wyraźnych próśb o to, aby przestał.

Z tym chłopakiem definitywnie jest coś nie tak.

- Evan - przerwałam mu w pół zdaniu. - Siedzisz tu z nami, więc jesteś na pierwszym roku - powiedziałam, a on kiwnął głową. - Byłeś na jakiejkolwiek imprezie, którą organizowało twoje bractwo? - spytałam, a on zrobił zmieszaną minę.

- Nie - odpowiedział, a ja prychnęłam. - Ale to nic nie znaczy.

- No tak, rzeczywiście. To tylko drobny, nic nieznaczący szczegół - powiedziałam sama do siebie, bawiąc się długopisem.

Zajęcia trwały jeszcze przez pół godziny. Cieszyłam się, kiedy w końcu mogłam z nich wyjść. Lubiłam Evan'a i Ellie, ale czasem bywali na prawdę nieznośni, a fakt, że miałam ich dość po trzech dniach tylko to potwierdzał. Spakowałam swoje rzeczy do torby i jak najszybciej opuściłam sale. 

- Gdzie tak pędzisz? - krzyknęła Ellie, kiedy dobiegła do mojego prawego ramienia.

- Uciekasz od nas? - spytał Evan, zajmujący miejsce po mojej lewej stronie.

- Czuje się przez was osaczona - odepchnęłam od siebie ich dwójkę. - Idę do swojego pokoju w którym chce odpocząć, jasne? Widzimy się jutro. 

- Pa! - krzyknęli za mną.

W pokoju znalazłam się chwile później. Wciąż nie przywykłam do wczesnego wstawania, więc pierwszą czynnością jaką wykonałam, było położenie się na moje łóżko, znajdujące się (na moją korzyść) przed drzwiami wejściowymi. 

- Będziesz tak robiła codziennie? Jakaś twoja nowa rutyna? - spytała Miranda, wskazując na mnie palcem.

- Okej - uniosłam się na łokciu, aby mieć na nią lepszy widok. - Co ty tu robisz? Dlaczego zawsze jesteś w pokoju przede mną.

- Zawsze? - uniosła brew w górę. - Minęły dopiero trzy dni.

- Tyle wystarczy abym mogła stwierdzić, że to niesprawiedliwe - marudziłam, a ona śmiała się cicho.

- Dobra dobra, spokojnie.

- Po prostu mam już wszystkiego dość - wymamrotałam. - To łóżko jest niewygodne, w ogóle się nie wysypiam!

- A więc to przez łóżko - pomachała głową. - A ja głupia myślałam, że to sprawka seriali, które oglądasz do trzeciej w nocy.

- Źle myślałaś. To na pewno materac - powiedziałam pewnie, a ona lekko się uśmiechnęła.

Naucz mnie wybaczać Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz