Rozdział 22

7K 399 188
                                    


- Lucas - krzyknęłam drżącym głosem, kiedy znajdowałam się wystarczająco blisko stołu.

Wzrok wszystkich spoczął na mnie. Już wcześniej starłam łzy z policzków, jednak mogłam pójść o zakład, że moje oczy wciąż były na tyle szklane, aby każdy mógł zobaczyć, że coś nie grało. Cała się trzęsłam. Obawiałam się najgorszego. Starałam się jakoś to uzasadnić, ale nic nie przychodziło mi do głowy.

- Rose? - spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem.

- Co jest, wszystko w porządku? - spytała zaniepokojona Miranda.

- Musimy pogadać - nie zwracałam uwagi na resztę.

Kiwnął głową i niepewnie wstał z krzesła. Zaczęłam przedzierać się przez tłum ludzi. Usłyszałam w tle śmiech Chloe i ciche: przestań Alana. Było tłoczno i bardzo głośno. Wiedziałam, że nie znajdę odpowiedniego miejsca do rozmowy, dlatego wyszłam na zewnątrz przed klub. Wciągnęłam do płuc wieczorne powietrze w nadziei, że nieco pomoże mi się uspokoić.

- Co się stało? - podszedł do mnie od tyłu i złapał mnie za ramiona.

Odwróciłam się do niego i spojrzałam mu głęboko w oczy. Był wyraźnie zmieszany. Widziałam, że się niepokoił, co dodało mi nieco nadziei na to, że między nim a Jane do niczego nie doszło. Wydawało mi się, że w innym wypadku, byłby bardziej nerwowy.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że Jane tutaj jest? - objęłam się rękoma, ponieważ wrześniowe wieczory bywały chłodne. 

- Jest zimno, powinniśmy... - zaczął, jednak szybko mu przerwałam.

- Odpowiedz, proszę.

- Nie chciałem cię martwić - westchnął. - Wiedziałem, że nigdy nie miałyście dobrych kontaktów ze sobą.

- Ja powiedziałam ci o Alanie.

- Bo wiedziałaś, że dowiedziałbym się prędzej czy później.

- Och, rozumiem. Czyli chciałeś ukrywać Jane do samego końca? Myślałeś, że się nie dowiem? - pomachałam głową z niedowierzaniem.

- Nie to miałem na myśli.

- Dobra, nieważne. Nie o tym chciałam z tobą porozmawiać - powiedziałam, a on spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem. - Tak się składa, że byłam wczoraj w twoim pokoju w akademiku - zaczęłam i przez cały czas obserwowałam jego reakcję.

- Co tam robiłaś? - spytał od razu.

- Pojechałam z Patrickiem po klucz, którego zapomniał mi przywieźć - wytłumaczyłam mu. - Wracając. Znalazłam w twojej pościeli pewną... rzecz - mówiłam coraz wolniej. Oddech Lucasa przyspieszał, słyszałam to bardzo wyraźnie.

- Nie wiem do czego zmierzasz. W moim łóżku wala się pełno rzeczy - zachowywał zimną krew, a ja zaczynałam tracić nad sobą panowanie. Spojrzałam na jego uszy, nie widziałam tam żadnych dziurek.

- Kolczyk - wypuściłam powietrze. - Mały, srebrny, damski kolczyk. W twojej pieprzonej pościeli.

- Często zapraszaliśmy znajomych do naszego pokoju, Rose.

- Nie pogrążaj się już - prychnęłam. - Słyszałam rozmowę Jane i jej koleżanki. Powiedziała, że ostatnio zgubiła jeden ze swoich nowo zakupionych kolczyków. Dziwny przypadek, nie sądzisz? - zaśmiałam się gorzko. - Już wiesz, do czego zmierzam? - syknęłam. Nie poznawałam samej siebie. 

- Rose - jego wyraz twarzy posmutniał, kiedy zdał sobie sprawę, że wszystkiego się domyśliłam. - Daj mi wytłumaczyć - wiedziałam!

- Ależ proszę - machnęłam ręką. - Niczego ci nie zabraniam.

Naucz mnie wybaczać Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz