Biegnij

8 1 0
                                    

*Samantha*
Jestem osobą raczej trudną do odgadnięcia, tak mówią mi Vanessa i Rose, ale ich charakterki łatwo odgadnąć. Vanessa jest waleczna i zawsze broni swojego, niczym tygrysica radzi sobie z tymi potworami. Rose jest za to przemądrzała i ciągle mówi nam jak mamy postępować. Emma jest delikatna jak kwiatuszek, pewnie dlatego, że na własne oczy widziała śmierć swojej matki, co bardzo przeżyła. Każda z nas ma jakieś bronie: Rose ma kij baesbolowy, Vanessa ma młotek, Emma- pistolet, a ja maczetę. Szłyśmy właśnie przez las, drogą usypaną z piasku, kiedy znów usłyszałyśmy te stworzenia. Było ich z 5-cioro. Dwa zastrzeliła Emma, a resztą zajełyśmy się pojedynczo. Kiedy szłyśmy przez ponad 10 minut zobaczyłyśmy z daleka jakiś mały, przytulny domek. Uśmiechnełyśmy się do siebie i pobiegłyśmy w stronę domku. Kiedy dotarłyśmy na miejsce, zapukałyśmy 2 razy. Kiedy nikt nie odpowiadał, weszłyśmy i zobaczyłyśmy małą kuchnię, a potem pokoik dla jednej osoby. Vanessa i Rose poszły zobaczyć pokój, a ja z Emmą kuchnię. Po jakimś czasie z pokoju wyszły dziewczyny z apteczką, ciuchami i nabojami. Natomiast my w kuchni znalazłyśmy tylko pudding, konserwy i przetwory, podobne do tych, które robiła mama Emmy. Uśmiechnęłam się na wspomnienie, które było przyjemne: ja z Emmą, Vanessą i jej mamą robiłyśmy przetwory, dzięki czemu byłyśmy bardzo brudne. Śmiałyśmy się w niebo głosy i brudziłyśmy wzajemnie.
Nagle z transu wyrwała mnie Emma:
- Dziewczyno, gdzieś ty odpłynęła!?- powiedziała Emma z troską w oczach, machając przed moimi oczami ręką- potrzebujemy ciebie, nigdzie nam nie odpływaj.- na te słowa głośno zaśmiała się Vanessa. Przewróciłam oczami i się zaśmiałam.
- Nie będę, ale akurat przypomniała mi się jedna sprawa- zaczęłam im opowiadać o tym, o czym przed chwilą rozmyślałam, dziewczyny zachichotały na tę wspomnienie.
- Szybko, idziemy...- powiedziała Emma niemalże ciągnąc nas za rękawy. Wyszłyśmy przed domek i się porzegnałyśmy z tym miejscem, w końcu znalazłyśmy tu jakieś zapasy. Wszystko w czarnej torbie niosła Emma, ponieważ miała broń najłatwiejszą do obsłużenia, a powiem że torba nie była lekka.
- To... Gdzie zamierzamy iść?- zapytała niepewnie Vanessa.
- Przed siebie...- powiedziałam wzdychając ciężko.
- Oh fuck!- powiedziała Rose biegnąc w moją stronę z kijem baesbolwym uniesionym ku górze. Nagle coś dotknęło mojego ramienia i chciało mnie ugryść. Jednak ja byłam szybsza od Rose i potwora, dźgnęłam go w głowę maczetą. Kiedy oderwałam maczetę zobaczyłam chłopaka z naszej starej szkoły podstawowej, chodził z nami do klasy. Nigdy go nie lubiłam, ponieważ podnosił dziewczynom spódniczki do góry. Zaśmiałam się do niego, jedyne co u niego się zmieniło to czupryna. Mimo iż był szwendaczem, zrobiło mi się go szkoda. Wyglądał na około 16 lat, a my same mamy teraz 17. Nie zwracając na niego już dłużej uwagi, poszłyśmy dalej.
- Dziewczyny, jestem głodna!- powiedziała Rose, która już od 2 dni nic nie je.
- Czekaj momencik...- powiedziała Emma kładąc torbę na ziemię i wyjmując pudding.
- Dziękuję ci bardzo Emma!- powiedziała Rose z iskierką radości, co w tych czasach było trudne.
Rose zajadała się puddingiem, a my szłyśmy dalej.

Life is brutal🔪Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz