18.06.2020
Krzysiek i Olą namówił mnie dzisiaj na wspólne wyjście na basen. Tak drążyli temat, że nie miałem wyjścia i musiałem w końcu się zgodzić.
- To był dobry pomysł. Popatrz jak dobrze się bawisz. - powiedziała do mnie uśmiechnięta Ola.
Była bardzo sympatyczną, miłą i piękną dziewczyną. Krzysiek miał szczęście, że na taką trafił. Bardzo ją polubiłem.
- No w sumie w dobrym towarzystwie zawsze świetna zabawa.
- Hahaha - roześmiał się Krzysiek - Czy ty teraz podrywasz moją dziewczynę.
Krzyśiek objął Olę i przyciągnął ją do siebię nie przestając się śmiać. Wszyscy zaraziliśmy się jego śmiechem.
- I to jeszcze takim debilnym tekstem - dodała Ola.
- E no co ty. Ona do mnie nie pasuje. Ja nie mam takich dołeczków w policzkach jak wy. - odpowiedziałem chcąc im dogryść.
- Ej idziemy gdzieś z tąd już znudził mi się ten basen. - powiedziała Ola.
- Wiesz człowiek nie jest taki żeby mu się czasami basen nie znudził - powiedział Krzysiek.
- Chodzimy się gdzieś poszlajać. Jak za dawnych lat. Jak jeszcze byliśmy małolatami. - rzuciłem pomysłem.
- No dobra - powiedział Krzysiek.
- W sumie lepszego pomysłu nie mam.
Chodziliśmy chwilę różnymi drogami. Nie poszliśmy gdzieś do centrum, a wybraliśmy spacer po leśnych drogach. W końcu dotarliśmy do jakiegoś opuszczonego, starego, zniszczonego domu.
- Chodzicie idziemy tam. - rzucił Krzysiek.
- Ej może lepiej nie. Tam jest ciemno i...
- Boisz się? - powiedział w jej stronę Krzysiek.
- Trochę. Krzysiu ja nie chcę tam iść. Po za tym jak tam wejdziemy. Dookoła jest ogrodzony.
- Przestań. Jakoś damy radę. Nie musisz się bać. Przecież jestem obok Ciebie i gdy będzie trzeba stanęł w twojej obronie. Popatrz jakiego masz silnego mężczyznę. - Krzysiek naprężył mięśnie.
- Ty uważaj bo ci jeszcze pęknął - zażartowałem - Może Ola faktycznie ma rację lepiej tam nie wchodzimy.
Gdzieś z tyłu głowy miałem jeszcze ostatni koszmar. Bałem się, że historia znowu się powtórzy i znowu wydarzy się dokładnie to co w moim śnie.
- Ja idę, a wy jak się boicie to tu zostańcie - dokładnie wiedziałem, że chce nas sprowokować.
- Nie Krzysiek.
- No chodzić. Nic ci się nie stanie Ola.
W końcu się zgodziliśmy. Krzysiek wlazł pierwszy i czekał na Olę. Gdy ta wspieła się na ogrodzenie zza pleców Krzyśka wyskoczył nagle pies.
- Krzysiek uważaj. Pies! - krzyknąłem w jego stronę.
Wystraszona Ola straciła równowagę, póściła się i przeleciała na drugą stronę ogrodzenia. Dobrze, że było niskie. Wstała. Pies stał w miejscu i szczeżył na nich zęby. Znów dzieje się to samo. Co mam zrobić. Przecież w moim śnie widziałem uciekającą Olę, ale gdzie ona ma uciec? To wszystko jest tak dziwne. We dwoje stali jak wryci i nie wiedzieli co robić.
- To moja wina przepraszam skarbie. Gdybym Cię nie namawiał to...
- Zamknij się. - powiedziała zdenerwowana Ola z łzami w oczach. - Jeśli masz tu się mi teraz użalać nad sobą to ja podziękuję za takie wsparcie. Lepiej wymyśl coś mądrego.
- Może... - Krzysiek nie zdążył dokończyć bo pies ruszył w ich stronę. Oboje zaczęli biec przed siebię.
Nie wiem co mam robić. Jak im teraz pomóc? Postanowiłem wspiąć się na ogrodzenie i skoncentrować uwagę psa na Sobię.
- Hej ty pies! - krzyknąłem w jego stronę, ale ten chyba stwierdził, że Ola i Krzysiek to smaczniejsze kąski bo nawet nie spojrzał w moją stronę.
- Jeśli to ma nam jakoś pomóc do bardzo dziękujemy - krzyknął Krzysiek.
- Azor, czy jak ci tam do nogi! - spróbowałem jeszcze raz, ale na marne - Hej! Spróbujcie schować się w tym domu.
Krzysiek i Ola ruszyli w stronę rozbitego okna domu. Wspieli się na parapet i wskoczyli do środka. Byli już w miarę bezpieczni, ale nigdy nic nie wiadomo co czekało ich w środku.
- Czekajcie przy oknie i nie ruszajcie się nigdzie! - krzyknąłem do nich.
- Nie mamy zamiaru - odpowiedziała wystraszona Ola. Po jej głosie było słychać, że ledwo się trzyma i ma ochotę się rozpłakać.
Zszedłem z ogrodzenia. Wziąłem do ręki pierwszy, lepszy patyk, z powrotem wdrapałem się na ogrodzenie i rzuciłem nim w stronę psa. Ten skoncentrował na mnie swoją uwagę. To był dobry pomysł. Pies podbiegł w moją stronę. Zszedłem z ogrodzenia. Wziąłem do ręki drugiego patyka i zacząłem biec jadąć nim po siatce ogrodzenia. Pies biegł za mną. Robiłem przy tym sporo hałasu.
- Krzysiek! Weź Olę i wyjdzicie z powrotem przez ogrodzenie. Osiągnąłem psa kawałek dalej.
- Spróbujemy.
Krzysiek wyskoczył przez okno. Ola weszła na parapet.
- Boli mnie kostka nie dam rady zejść. - powiedział z płaczem.
- Usiądzi na parapecie. Wezmę Cię na ręce.
Krzysiek z Olą na rękach pobiegł w stronę ogrodzenia, a ja odciągłem psa duży kawałek dalej.
- I jak ja niby mam się wdrapać na to ogrodzenie. Tak bardzo boli mnie kostka.
- Ja wdrapię się pierwszy i pomogę Ci dobrze?
- A ja mam zostać tu na dole? Krzysiek boję się.
- Dasz radę. Jesteś dzielną dziewczynką.
- No dobrze.
Krzysiek wdrapał się pierwszy i pomógł Oli. Gdy oboje byli już po drugiej stronie zostawiłem psa w spokoju i pobiegłem w ich stronę. Ola była całkowicie roztrzęsiona. Krzysiek wziął ją na ręce i mocno przytulił.
- Już dobrze. Przepraszam Cię kochanie. Gdyby nie mój pomysł nic by ci się nie stało.
- Boli mnie strasznie kostka, jest ciemno, boję się, chcę wracać do domu.
- Już wracamy. - powiedziałem. - Zadzownię po ubera nie będziemy szli taki kawał na nogach.
Wszyscy wróciliśmy do siebię do domów. To był ciężki dzień. Dlaczego znowu mój sen ujrzał światło dzienne. Nie chcę przewidywać przyszłości to jest straszne. Nie chce budzic się i wiedzieć, że wkrótce wydarzy się coś strasznego. A co jeżeli, ja nie przewiduje przyszłości tylko ją tworzę? Co jeśli tworzy ją moja podświadomość? Boję się pomyśleć co będzie dalej.
CZYTASZ
Quebonafide i sny na jawie
FanfictionFikcyjna historia opowiadająca o przygodzie z niecodziennym snami rapera - Kuby Grabowskiego. Chłopak od 18 roku życia ma niepokojący sen, który przeradza się w rzeczywistość. Zobacz do czego doprowadzi wiedza o tym, co wydarzy się w przyszłości.