Osiemnastka

446 31 3
                                    

7.07.2009

Wróciłem późno z mojej osiemnastki. Rozebrałem się, wziąłem gorący prysznic. Wszedłem do swojego pokoju. Po drodze do łóżka wyrżnąłem orła, poślizgując się na jednym z moich komiksów. Nieźle runąłem na ziemię wydająć z siebię naszczeście nie tak glośny krzyk, aby mógł obudzić resztę domiwników.  Mam szczęście bo gdyby zobaczyła to moja mama to zaraz dostał bym kazanie o to, że gdyby nie było tu takiego bałaganu to napewno mój wypadek nie miał by miejsca i w sumie muszę przyznać jej rację bo nie jest w nim najczyściej.  Szybko się pozbierałem i położyłem na łóżku. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. 

Obudziłem się nagle przerażony i cały mokry od potu. Z mojego snu pamiętam tylko chuk wystszału pistoletu, krew, a później już bardziej nie wyraźnie jakiś naszyjnik, a raczej kawałek jakiegoś sznurka trzymanego w damskiej, młodej dłoni, na którym zawieszona była kula z pistoletu. To było dziwne, nigdy wcześniej nie miałem tak realistycznego snu. W każdym razie to tylko nic nie znaczący koszmar, o którym napewno szybko zapomnę. Szkoda, że wtedy nie wiedziałem jeszcze, że ten sam będzie śnił mi coś co rok w moje urodziny. 

Zszedłem po schodach na dół do kuchni by zjeść śniadanie. Posmarowałam chleb masłem, wyjąłem z lodówki kawałek wędliny i położyłem na przygotowanej kromce chleba. W tym czasie też w czajniku zagotowała się woda. Zalałem kawę. Najedzony zdecydowałem się wziąść szybki prysznic, ubrać się i wyjść gdzieś z chłopakami z ekipy. Napisałem do Krzyśka, czy lecimy pograć w gałe na boisku. Nie musiałem go namawiać. Od razu się zgodził. Poszłem pod jego dom. Zapukałem do drzwi. Otworzyła je jego mama. Była przemiłą kobietą. Zaprosiła mnie do środka.

- Usiądzi Sobię w kuchni Krzysiek już się ubiera. - powiedziała do mnie spokojnym głosem. 

- Dobrze. 

Po krótkiej chwili usłyszałem jak ktoś szybko zbiega po schodach. 

- Siema. To co lecimy. - powiedział Krzysiek trzymając piłkę do nogi pod pachą. Wyszliśmy. Na boisku czekali już na nas chłopacy z ekipy.

- Przyszedł Pan dorosły - krzyknął jeden z nich - I jak się czujesz po osiemnaste.

- Praktycznie nie czuje żadnej różnicy - zaśmiałem się - Jak widać żyję dalej tak jak wcześniej. 

Nie dyskutowaliśmy już dłużej i zajęliśmy się grą. Po wszystkim rozeszliśmy się. Chłopaki namawiali mnie na piwo, ale stwierdzilem, że chcę już wracać do domu. Wracałem razem z Krzyśkiem bo ten też stwierdził, że nie najlepiej będzie jeśli jego rodzice wyczują od niego woń alkohol. Po drodze mimo wcześniejszych oporów stwierdziłem, że opowiem Krzyśkowi o moim śnie. 

- Zwykły koszmar - powiedział trochę znudzony moją gadaniną - Jutro o tym zapomnisz. 

W sumie mogłem sie tego po nim spodziewać. Pożegnaliśmy się pod jego domem i ruszyłem w stronę mojego. Od razu po wejściu do środka czekał na mnie gorący obiad. 

Quebonafide i sny na jawieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz