Leżałem na kanapie wpatrując się w sufit. Dłonie zaczęły mi drżeć, a blizny swędzieć. Zacząłem je drapać, nie mogąc zasnąć. Przewracałem się z boku na bok próbując jakoś wygodnie się ułożyć. Po jakimś czasie zauważyłem, że w jego sypialni zapaliło się światło, a w drzwiach stanął Magnus. Miał na sobie luźną, ciemną koszulkę i bokserki.
- Alec? - Zapytał.
- Nie mogę spać noo.
- Czemu - podszedł i kucnął przy kanapie, na której leżałem.
- Znowu chcę to zrobić.
- To może.... Chcesz położyć się ze mną? Będę cię pilnował - westchnął.
- Mhm - kiwnąłem głową.
- To chodź - wstał i podał mi rękę.
Złapałem go za rękę i wstałem z łóżka. Poszliśmy razem do jego sypialni i położyliśmy się do łóżka. Magnus zgasił lampkę nocną, a ja wtuliłem się w jego tors znowu próbując zasnąć. Poczułem jak mnie obejmuje i gładzi moje plecy. Zrelaksowałem się całkowicie, myśląc tylko o tym, że jestem w ramionach kogoś na kim mi cholernie zależy. Zasnąłem po niedługiej chwili.
Rano obudziłem się nadal wtulony w tors mojego psychologa. Przyglądałem się chwilę jego spokojnej twarzy, kiedy on też otworzył oczy.
- Dzień dobry - wymruczał z poranną chrypką, która była cholernie seksowna.
- Dzień dobry - odpowiedziałem przecierając oczy.
- Wyspałeś się?
- Tak. Wreszcie.
- To dobrze - uśmiechnął się. - Idę zrobić śniadanie.
Poszedł do kuchni, a ja leżałem i zacząłem skubać blizny do tego stopnia, że rozdrapałem je do krwi. Po chwili do sypialni wszedł Magnus.
- No i co ty robisz? - Westchnął.
- To tak samo jakoś no - patrzę na krew wypływającą z rany.
- Eh, nie mogę cię pilnować cały czas - wyszedł z pokoju i wrócił za jakiś czas z bandażami. - Musisz zacząć nad tym panować.
- Próbuję - zabandażował mi rany.
- Może zabandażuję ci całe ręce żebyś nie widział ran? Nie będą cię kusić.
- Bandaże można ściągnąć.
- Wiem, ale przynajmniej na noc, żebyś przypadkowo ich nie rozdrapał.
- Może na dobry początek.
- No dobrze, więc codziennie wieczorem masz sobie bandażować ręce ok?
- Dobrze - mruczę.
- Ok, a teraz chodź coś zjeść - pogładził moją dłoń i wstał.
Wstałem i poszedłem za nim do kuchni. Usiadłem przy stole, a on postawił przede mną miskę z płatkami i usiadł na przeciwko mnie. Zjedliśmy w ciszy śniadanie i odłożyliśmy puste miski do zlewu.
- Idę się ubrać - poszedł do sypialni, a ja pozwiedzałem trochę jego dom. - Widziałeś moją torbę?
- W salonie - wyszedł z sypialni zapinając koszulę.
- Ok - wziął rzeczy. - Idziemy?
- Tak - westchnąłem.
- Coś się stało?
- Nie, nic.
- Na pewno? - Podszedł do mnie i złapał mnie za ręce. - Nie chcesz wracać?
- Nie - pokręciłem głową.
- Niestety musisz, ale zobaczymy się jeszcze, tak?
- Tak - westchnąłem.
- No właśnie. Nie wzdychaj tak - powiedział i pociągnął mnie lekko za rękę. - Chodźmy.
- Czemu mam nie wzdychać?
- Bo jak wzdychasz to mi się odechciewa cię odwozić - poprowadził nas do drzwi, a ja westchnąłem. - Przestań i chodź!
Westchnąłem, śmiejąc się.
Podoba mi się ta zabawa.
- To nie jest śmieszne!
- Jest.
- No i co mam zrobić, żebyś poszedł? - Pocałowałem go krótko.
- Teraz mogę iść - mruknąłem dumny.
- Naprawdę? Trzeba było mówić - zaśmiał się.
Wyszliśmy z jego mieszkania i poszliśmy do jego samochodu. Wsiedliśmy i ruszył.
- Gdzie mieszkasz?
- W twoim sercu - zaśmiałem się.
- Wow romantycznie - przewrócił oczami. - Chodzi mi o adres twojego zamieszkania.
- No mówię, że twoje serce.
- A jeśli nie mam serca to jesteś bezdomny?
- Tak.
- W takim razie, nie pozostaje mi nic innego jak zadzwonić do twojej mamy i zapytać o adres - wyciągnął telefon.
- O nie! To cios poniżej pasa!
- Bywa - mruknął i wybrał numer.
Porozmawiał chwilę z moją ukochaną mamusią i rozłączył się.
- Daleko nie mieszkasz - stwierdził.
- Nienawidzę cię - burknąłem.
- Nie jesteś jedyny.
Resztę drogi milczałem, wgapiając się w drogę, która znikała nam pod kołami. Niedługo potem zatrzymał się pod moim domem.
- Jesteśmy.
- Nigdzie nie idę.
- Alec, musisz wrócić do domu. Przecież znowu będziemy się widzieć. Nie puszczam cie na zawsze.
- Ale może ja cię opuszczę?
- To już zależy tylko od ciebie, czy chcesz mnie opuścić czy nie.
- Nie wysiądę.
- Proszę Alec. Jeśli chcesz możemy spotkać się wieczorem.
- Nie! - Krzyknąłem wysiadając i trzasnąłem drzwiami.
Usłyszałem jak odjeżdża. Poszedłem do swojego pokoju i zamknąłem się na klucz. Wyciągnąłem żyletki i znowu zacząłem się ciąć. Robiłem rany na oślep, nie patrząc co robię. łzy rozmazywały mi obraz, a ból był nie do zniesienia.
Jesteś słaby Alec.
Nacięcia pojawiały się raz za razem i były coraz głębsze.
Cholerny Magnus Bane!
Czułem jak serce mi spowalnia.
Nienawidzę życia!
Straciłem przytomność...
***
Łapcie kolejny! 6 komentarzy i 8 gwiazdek i dostaniecie kolejny! Do następnego! 💖

CZYTASZ
Help me~ Malec /AU ✔
FanficMagnus Bane to najlepszy psycholog w Nowym Jorku. Sam w przeszłości borykał się z wieloma problemami, z których wyszedł zwycięsko. Teraz stara się pomóc innym. Udało się już setkami osób i wszyscy go chwalą, jednak czy podoła tak trudnemu przypadkow...