Sesja domowa 2

1.5K 115 23
                                    

Leżałem na kanapie wpatrując się w sufit. Dłonie zaczęły mi drżeć, a blizny swędzieć. Zacząłem je drapać, nie mogąc zasnąć. Przewracałem się z boku na bok próbując jakoś wygodnie się ułożyć. Po jakimś czasie zauważyłem, że w jego sypialni zapaliło się światło, a w drzwiach stanął Magnus. Miał na sobie luźną, ciemną koszulkę i bokserki. 

- Alec? - Zapytał. 

- Nie mogę spać noo. 

- Czemu - podszedł i kucnął przy kanapie, na której leżałem. 

- Znowu chcę to zrobić. 

- To może.... Chcesz położyć się ze mną? Będę cię pilnował - westchnął. 

- Mhm - kiwnąłem głową. 

- To chodź - wstał i podał mi rękę. 

Złapałem go za rękę i wstałem z łóżka. Poszliśmy razem do jego sypialni i położyliśmy się do łóżka. Magnus zgasił lampkę nocną, a ja wtuliłem się w jego tors znowu próbując zasnąć. Poczułem jak mnie obejmuje i gładzi moje plecy. Zrelaksowałem się całkowicie, myśląc tylko o tym, że jestem w ramionach kogoś na kim mi cholernie zależy. Zasnąłem po niedługiej chwili. 

Rano obudziłem się nadal wtulony w tors mojego psychologa. Przyglądałem się chwilę jego spokojnej twarzy, kiedy on też otworzył oczy. 

- Dzień dobry - wymruczał z poranną chrypką, która była cholernie seksowna. 

- Dzień dobry - odpowiedziałem przecierając oczy. 

- Wyspałeś się? 

- Tak. Wreszcie. 

- To dobrze - uśmiechnął się. - Idę zrobić śniadanie. 

Poszedł do kuchni, a ja leżałem i zacząłem skubać blizny do tego stopnia, że rozdrapałem je do krwi. Po chwili do sypialni wszedł Magnus. 

- No i co ty robisz? - Westchnął. 

- To tak samo jakoś no - patrzę na krew wypływającą z rany. 

- Eh, nie mogę cię pilnować cały czas - wyszedł z pokoju i wrócił za jakiś czas z bandażami. - Musisz zacząć nad tym panować. 

- Próbuję - zabandażował mi rany. 

- Może zabandażuję ci całe ręce żebyś nie widział ran? Nie będą cię kusić. 

- Bandaże można ściągnąć. 

- Wiem, ale przynajmniej na noc, żebyś przypadkowo ich nie rozdrapał. 

- Może na dobry początek. 

- No dobrze, więc codziennie wieczorem masz sobie bandażować ręce ok?

- Dobrze - mruczę. 

- Ok, a teraz chodź coś zjeść - pogładził moją dłoń i wstał. 

Wstałem i poszedłem za nim do kuchni. Usiadłem przy stole, a on postawił przede mną miskę z płatkami i usiadł na przeciwko mnie. Zjedliśmy w ciszy śniadanie i odłożyliśmy puste miski do zlewu. 

- Idę się ubrać - poszedł do sypialni, a ja pozwiedzałem trochę jego dom. - Widziałeś moją torbę?

- W salonie - wyszedł z sypialni zapinając koszulę. 

- Ok - wziął rzeczy. - Idziemy?

- Tak - westchnąłem. 

 - Coś się stało?

- Nie, nic. 

- Na pewno? - Podszedł do mnie i złapał mnie za ręce. - Nie chcesz wracać?

- Nie - pokręciłem głową. 

- Niestety musisz, ale zobaczymy się jeszcze, tak?

- Tak - westchnąłem. 

- No właśnie. Nie wzdychaj tak - powiedział i pociągnął mnie lekko za rękę. - Chodźmy. 

- Czemu mam nie wzdychać?

- Bo jak wzdychasz to mi się odechciewa cię odwozić - poprowadził nas do drzwi, a ja westchnąłem. - Przestań i chodź!

Westchnąłem, śmiejąc się. 

Podoba mi się ta zabawa. 

- To nie jest śmieszne!

- Jest. 

- No i co mam zrobić, żebyś poszedł? - Pocałowałem go krótko. 

- Teraz mogę iść - mruknąłem dumny. 

- Naprawdę? Trzeba było mówić - zaśmiał się. 

Wyszliśmy z jego mieszkania i poszliśmy do jego samochodu. Wsiedliśmy i ruszył. 

- Gdzie mieszkasz? 

 - W twoim sercu - zaśmiałem się. 

- Wow romantycznie - przewrócił oczami. - Chodzi mi o adres twojego zamieszkania. 

- No mówię, że twoje serce. 

- A jeśli nie mam serca to jesteś bezdomny?

- Tak. 

- W takim razie, nie pozostaje mi nic innego jak zadzwonić do twojej mamy i zapytać o adres - wyciągnął telefon. 

- O nie! To cios poniżej pasa!

- Bywa - mruknął i wybrał numer. 

Porozmawiał chwilę z moją ukochaną mamusią i rozłączył się. 

- Daleko nie mieszkasz - stwierdził. 

- Nienawidzę cię - burknąłem. 

- Nie jesteś jedyny.

 Resztę drogi milczałem, wgapiając się w drogę, która znikała nam pod kołami. Niedługo potem zatrzymał się pod moim domem. 

- Jesteśmy. 

- Nigdzie nie idę. 

- Alec, musisz wrócić do domu. Przecież znowu będziemy się widzieć. Nie puszczam cie na zawsze.

- Ale może ja cię opuszczę?

- To już zależy tylko od ciebie, czy chcesz mnie opuścić czy nie. 

- Nie wysiądę. 

- Proszę Alec. Jeśli chcesz możemy spotkać się wieczorem. 

- Nie! - Krzyknąłem wysiadając i trzasnąłem drzwiami. 

Usłyszałem jak odjeżdża. Poszedłem do swojego pokoju i zamknąłem się na klucz. Wyciągnąłem żyletki i znowu zacząłem się ciąć. Robiłem rany na oślep, nie patrząc co robię. łzy rozmazywały mi obraz, a ból był nie do zniesienia. 

Jesteś słaby Alec. 

Nacięcia pojawiały się raz za razem i były coraz głębsze. 

Cholerny Magnus Bane!

Czułem jak serce mi spowalnia. 

Nienawidzę życia!

Straciłem przytomność...

***

Łapcie kolejny! 6 komentarzy i 8 gwiazdek i dostaniecie kolejny! Do następnego! 💖

Help me~ Malec /AU ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz