Sesja domowa 4

1.3K 103 15
                                    

- Nie wiem jak - usiadł na kanapie. - Nie wiem.

- Pojedź ze mną do domu. Do mnie. 

- Po co? 

- Pojedziesz?

- Zależy po co.

- Pojedź ze mną. Zobaczysz na miejscu. 

- No dobrze - westchnął. 

Wsiedliśmy do mojego samochodu i pojechaliśmy do mnie. Matki nie było w domu, może to i lepiej. Poszliśmy do mojego pokoju. Z szuflady wyjąłem list pożegnalny i spaliłem go

- Czemu to spaliłeś? - Zmarszczył brwi. - Co to w ogóle było?

- List pożegnalny - szukałem po szufladach żyletek i wyciągnąłem wszystkie jakie znalazłem. - Pomóż mi szukać. 

- Co ty chcesz zrobić? - Przeszukał szafki i wyciągnął kilka. 

W swoim pokoju znalazłem około 20 żyletek. Wyrzuciłem je wszystkie do worka na śmieci i poszedłem szukać po całym domu. Przeszukałem szafki, łóżko, łazienkę. Sam się zdziwiłem ile tego gówna znalazłem. Wyrzuciłem wszystko do kosza, zawiązałem worek i poszedłem na dwór wyrzucić go do kontenera. 

- To koniec. 

- Jesteś pewien, że chcesz to wszystko raz na zawsze zakończyć? 

- Tak. Zdecydowanie. Mam dla kogo. 

Uśmiechnął się do mnie czule i pocałował. 

- To najlepsza decyzja jaką mogłeś podjąć. 

- Weź wolne w pracy. Cokolwiek. Będę cię potrzebował 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. 

- Wziąłem tydzień wolnego. 

- Tydzień to za mało. 

- Nie mogę wziąć dłużej. 

- No to będę z tobą chodzić. Musisz mnie pilnować. 

- Ty też musisz iść do jakiejś pracy żeby odgonić od tego myśli. 

- Jeszcze za wcześnie, ale coś poszukam. Obiecuję. 

- Poradzimy sobie. 

- Mhm - pocałowałem go krótko. 

- Kocham cię - oddał pocałunek. 

- Ja ciebie też - po moich policzkach spłynęło kilka łez. 

- Nie płacz bo ja też będę - wytarł łzy z moich policzków. - Teraz  już wszystko będzie dobrze. 

- Dobra robota doktorku - zaśmiałem się. 

- Dziękuję. Wracamy do mnie?

- Mhm. Stamtąd też trzeba zabrać żyletki. 

- Tak - kiwnął głową i pojechaliśmy do niego. 

Wyrzucaliśmy żyletki z szafek i szuflad, oraz innych miejsc, a kiedy już wszystkie były w koszu odetchnąłem z ulgą. 

- Aż mi lepiej - mruknął. 

- Mnie też - uśmiechnąłem się. 

- Kocham jak się uśmiechasz. 

Uśmiechnąłem się szerzej i chcąc do niego podejść, zahaczyłem o kant stołu rozdrapując świeżą ranę. 

- Kurwa. 

- Eh, to się będzie często zdarzać. Musisz uważać do czasu aż się nie zrosną. 

Popatrzyłem na krew spływającą z rany. Zdążyłem już stęsknić się za tym widokiem. 

Help me~ Malec /AU ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz