- Nie wiem jak - usiadł na kanapie. - Nie wiem.
- Pojedź ze mną do domu. Do mnie.
- Po co?
- Pojedziesz?
- Zależy po co.
- Pojedź ze mną. Zobaczysz na miejscu.
- No dobrze - westchnął.
Wsiedliśmy do mojego samochodu i pojechaliśmy do mnie. Matki nie było w domu, może to i lepiej. Poszliśmy do mojego pokoju. Z szuflady wyjąłem list pożegnalny i spaliłem go
- Czemu to spaliłeś? - Zmarszczył brwi. - Co to w ogóle było?
- List pożegnalny - szukałem po szufladach żyletek i wyciągnąłem wszystkie jakie znalazłem. - Pomóż mi szukać.
- Co ty chcesz zrobić? - Przeszukał szafki i wyciągnął kilka.
W swoim pokoju znalazłem około 20 żyletek. Wyrzuciłem je wszystkie do worka na śmieci i poszedłem szukać po całym domu. Przeszukałem szafki, łóżko, łazienkę. Sam się zdziwiłem ile tego gówna znalazłem. Wyrzuciłem wszystko do kosza, zawiązałem worek i poszedłem na dwór wyrzucić go do kontenera.
- To koniec.
- Jesteś pewien, że chcesz to wszystko raz na zawsze zakończyć?
- Tak. Zdecydowanie. Mam dla kogo.
Uśmiechnął się do mnie czule i pocałował.
- To najlepsza decyzja jaką mogłeś podjąć.
- Weź wolne w pracy. Cokolwiek. Będę cię potrzebował 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.
- Wziąłem tydzień wolnego.
- Tydzień to za mało.
- Nie mogę wziąć dłużej.
- No to będę z tobą chodzić. Musisz mnie pilnować.
- Ty też musisz iść do jakiejś pracy żeby odgonić od tego myśli.
- Jeszcze za wcześnie, ale coś poszukam. Obiecuję.
- Poradzimy sobie.
- Mhm - pocałowałem go krótko.
- Kocham cię - oddał pocałunek.
- Ja ciebie też - po moich policzkach spłynęło kilka łez.
- Nie płacz bo ja też będę - wytarł łzy z moich policzków. - Teraz już wszystko będzie dobrze.
- Dobra robota doktorku - zaśmiałem się.
- Dziękuję. Wracamy do mnie?
- Mhm. Stamtąd też trzeba zabrać żyletki.
- Tak - kiwnął głową i pojechaliśmy do niego.
Wyrzucaliśmy żyletki z szafek i szuflad, oraz innych miejsc, a kiedy już wszystkie były w koszu odetchnąłem z ulgą.
- Aż mi lepiej - mruknął.
- Mnie też - uśmiechnąłem się.
- Kocham jak się uśmiechasz.
Uśmiechnąłem się szerzej i chcąc do niego podejść, zahaczyłem o kant stołu rozdrapując świeżą ranę.
- Kurwa.
- Eh, to się będzie często zdarzać. Musisz uważać do czasu aż się nie zrosną.
Popatrzyłem na krew spływającą z rany. Zdążyłem już stęsknić się za tym widokiem.
CZYTASZ
Help me~ Malec /AU ✔
FanficMagnus Bane to najlepszy psycholog w Nowym Jorku. Sam w przeszłości borykał się z wieloma problemami, z których wyszedł zwycięsko. Teraz stara się pomóc innym. Udało się już setkami osób i wszyscy go chwalą, jednak czy podoła tak trudnemu przypadkow...