20.

201 14 0
                                    

Minęły dwa dni... dwa cholerne dni. 

Opowiedziałam Evan'owi całą historię, całą prawdę. Na co ten tylko mnie przytulił i powiedział, że muszę opowiedzieć wszystko Andy'emu, że nie mogę oszukiwać Go, że wszystko jest dobrze. Uznałam, że Cotto ma racje, muszę powiedzieć Black'owi. Dałam sobie czas, aż do pogrzebu matki, czyli jeszcze trzy dni. I wydaje mi się, że ten dzień jest idealny, aby to zrobić. 

Przez te dni nabawiłam się jeszcze kilku siniaków i nacięć, ale już bez żadnych napisów, nie wiem czy mam się cieszyć. Według niego to "Robię Ci łaskę", ale jaka to do cholery łaska?!

Muszę wytrzymać z nim jeszcze tylko trzy dni, a raczej żadnego, bo nie wydaje mi się, że Andy puści mnie tam z powrotem, ale ja i tak muszę tam wrócić, po rzeczy itd. W sumie zaoszczędziłam sporą ilość pieniędzy i mogę wynająć jakieś małe mieszkanko. 

Wychodząc ze szkoły zobaczyłam mojego chłopaka czekającego na mnie przy swoim samochodzie. Od razu podbiegłam do niego w podskokach i kiedy już byłam przy nim stanęłam na palcach i mocno pocałowałam na tyle, że chłopak się zachwiał, przez co usiadł na masce samochodu. 

-WoW... za to za co?- powiedział łapiąc mnie za biodra i przerywając pocałunek. 

-Już nie mogę pocałować swojego chłopaka?- zapytałam unosząc jedną brew do góry.

-Po prostu- na chwilę przerwał i założył jeden kosmyk włosów za moje ucho- rób to częściej- powiedział niemal niesłyszalnie. 

-Emm... Andy... musimy porozmawiać- powiedziałam odsuwając się od niego. 

Biersack nic nie powiedział jedynie wyprostował się, podszedł do drzwi od strony pasażera w swoim samochodzie, otworzył je i ruchem ręki pokazał, że mam wsiąść co uczyniłam od razu. 

Po chwili już jechaliśmy z innymi samochodami. Z tego co zdążyłam zauważyć, to jechaliśmy w stronę domu chłopaka. Stresowałam się tą rozmową, w końcu nie wiem jak zareaguje na to, że cały czas Go okłamywałam. Życie nie układa się tak jakbyśmy chcieli, jest wielkim jajkiem niespodzianką. 

Kiedy znaleźliśmy się na podjeździe mój niepokój powiększał się z każdym oddechem i każdym ruchem. Wchodząc do jego domu myślałam tylko o tym by szybko to załatwić i wrócić do tego piekła, albo... już nawet teraz stąd wybiec. Niestety na ucieczkę było już za późno. 

-Skorzystam tylko z łazienki i zaraz Ci wszystko powiem, spotkamy się w twoim pokoju- powiedziałam i szybko weszłam do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. 

Z plecaka wyjęłam płyn micelarny, zdjęłam bluzkę i odwiązałam bandaż, zdejmując jeszcze mokrą gazę. Zamaczając mały ręczniczek, który wzięłam ze sobą w wodzie, umyłam klatkę piersiową, aby aż tak nie odstraszała, chociaż wygląda okropnie. Kiedy skończyłam na wacik wylałam płyn i zmyłam cały makijaż z twarzy i szyi. Odciśniętych rąk nabawiałam się dwa dni temu po tym, jak trochę później wróciłam do domu z powodu spotkani z Evan'em. Ojciec mnie poddusił. Wyglądałam strasznie, na nogach również miałam nacięcia, ale nie zdejmowałam spodni. Wszystko spakowałam do plecaka łącznie z bandażem, opatrunkiem i wacikami, które włożyłam do torebki foliowej. Bluzkę założyłam z powrotem, chociaż wiedziałam, że i tak ją zaraz zdejmę. Wyszłam z łazienki i od razu pokierowałam się schodami na górę. Przed wejściem do jego pokoju wzięłam jeszcze głęboki wdech zastanawiając się czy czasami nie wycofać się ze swojego zamiaru. Przymknęłam oczy i jednym pewnym ruchem otworzyłam drzwi i weszłam do środka, odłożyłam plecak przy biurku i stanęłam może z dwa metry od siedzącego na łóżku czarnowłosego. 

-Orla...- powiedział widząc moją twarz i szyję. Przerwałam mu ruchem ręki. 

-Po prostu słuchaj- powiedziałam, a chłopak przetarł dłońmi twarz i pokiwał głową na znak, że mam mu wszystko opowiedzieć- Na początek chciałabym Cię przeprosić, za kłamstwa, jakie ostatnio wkradły się do naszego związku, nie chciałam abyś się przejmował, nie chciałam czuć tego wzroku na sobie. Kiedy po rozprawie pierwszy raz pojawiłam się w domu zastałam tam mojego ojca, pijanego i agresywnego. Poinformował mnie o śmierci matki, mówił jaka to jestem beznadziejna i kiedy stłukł jedną z butelek od whisky jeden odłamek szkła wbił mi się w policzek. Bił mnie i upokarzał od momentu jak wróciłam wtedy do domu. Na nogach mam nacięcia po nożu, tasaku, szkle, praktycznie po wszystkim czym można ciąć. Kiedy zrobił mi to...- powoli zaczęłam zdejmować koszulkę ukazując kolejne siniaki, a na końcu ohydny napis, nie patrzyłam na reakcje chłopaka, bałam się spojrzeć mu w oczy- przestałam myśleć "Może się zmieni, może tylko śmierć mamy tak nim wstrząsnęła", fakt wstrząsnęła, ale on stał się prawdziwym potworem- z moich oczu zaczęły lecieć łzy- dopiero od około dwóch dni zaczęłam myśleć o samobójstwie, wydawało mi się najlepszym wyjściem, więc - pokazałam swoje nadgarstki- chyba nawet nie umiem się zabić, jestem do niczego- zamknęłam oczy- Przepraszam Andy- jęknęłam zaciskając donie na materiale bluzki, którą trzymałam. 

Kiedy skończyłam nie usłyszałam nic  wyjątkiem cichego skrzypienia materaca, co mogło oznaczać, że chłopak wstał. Po chwili poczułam jego obecność tuż przede mną. Chwycił w swoją dłoń mój nadgarstek i przystawił go do ust, po czym pocałował, to samo zrobił z moim drugim nadgarstkiem. Dopiero teraz odważyłam się na niego spojrzeć. Byłam zszokowana jego zachowaniem. Raczej myślałam, że zacznie na mnie krzyczeć i wyzywać, że jestem idiotką, a on po prostu stał, całował i przytulał.  

-Proszę, powiedz coś, nakrzycz na mnie!- krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać. 

-Czemu miałbym na ciebie krzyczeć skoro Cię kocham- powiedział, a mnie zatkało. Pierwszy raz powiedział, że mnie kocha. Na chwilę jakby moje serce przestało bić. Czułam się dziwnie, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Po chwili jednak prychnęłam.

-Kochasz mnie? Jestem ohydna, tylko spójrz na mnie- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, ale nie zobaczyłam tam obrzydzenia, którego się spodziewałam. 

-Ja widzę tylko piękną kobietę, która w dodatku jest moją dziewczyną z czego jestem dumny- powiedział co totalnie zbiło mnie z tropu. 

-Kocham Cię Andy... naprawdę- powiedziałam, a moja dolna warga zaczęła się trząść.

-Cii..- złączył nasze usta razem w delikatnym pocałunku złapał mnie za biodra i przyciągnął bliżej siebie- Też Cię kocham Orla- szepnął przerywając pocałunek- Ale dobrze wiesz, że nie możemy tego tak zostawić. Musisz, wszystko opowiedzieć policji, albo ja się nim zajmę czego nie chcesz- powiedział zupełnie poważnie. Zmarszczyłam brwi- Twój ojciec zasługuje na wszystko co najgorsze i chętnie mu to zafunduje- w jego oczach dostrzegłam furię, zacisnął dłonie na moich biodrach przez co syknęłam, co spowodowało natychmiastowe poluzowanie uścisku- Przepraszam, ale obwiniam się za to, że... Jak mogłem niczego nie zauważyć?!- złapał się za głowę i odwrócił do mnie tyłem odchodząc w stronę łóżka. 

-Starałam się spędzać z tobą jak najmniej czasu, abyś się nie zorientował- westchnęłam i ubrałam na siebie bluzkę. 

-Nie zostawię tak tego- powiedział.

-Wiem... dlatego podaj mi mój telefon- spojrzałam na niego pewnym siebie wzrokiem, kiedy tylko odwrócił się do mnie. Po chwili już w moich dłoniach spoczywał telefon. Wydusiłam odpowiedni numer i już słyszałam głos policjantki.  

Fallen Angels || A.B (✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz