Rozdział 11

761 42 2
                                    

Tydzień później......

W końcu wszystko wróciło do normy. Jimin wrócił do Seulu, ale mnie odwiedza, bo tak jakby pracuję u Jina, więc musiałem zostać. Podarował mi meble i dzięki niemu dostałem pracę. Muszę się odwdzięczyć za jego pomoc.

Wszyscy wiedzą, że jestem w Busan. Moja mama powiedziała, że mogę tu zamieszkać i pomoże mi finansowo. Ojciec ma to wszystko gdzieś, a brat ma w planach mnie odwiedzić.

-Kookie!- zawołał blondyn, gdy wycierałem stoliki- Obsłuż tamtego klienta, bo jak widzisz nie mam wolnych rąk.- poprosił wskazując na papiery pewnie rachunki. Zaśmiałem się.

-Nie ma sprawy- westchnąłem odkładając ścierkę. Podszedłem do mężczyzny.- Dzień dobry. Co podać?

-Hm... niech pomyślę. Może chciałbym zamówić czekoladowe ciastko i to na wynos- powiedział wysuwając nos spoza menu.

-Jimin?- szepnąłem zaskoczony, ale chwilę potem uśmiechnąłem się promiennie.- Co ty tu robisz?

-Nie mogę odwiedzić mojego króliczka?- posmutniał przyciągając mnie na swoje kolana

-Możesz, ale jestem w miejscu pracy- wyjaśniłem- Mogłeś zaczekać w domu.

-Mogłem, ale nie wytrzymał bym.- uśmiechnął się głaskając po policzku- Słuchaj, nie możesz się zwolnić do końca dnia?

-Raczej nie sądzę.- pokręciłem głową

-Dlaczego? Przecież jest mało ludzi.

-Nie ważne czy są ludzie czy nie. Jest jeszcze wiele innych rzeczy do zrobienia. Na przykład poukładać kartony na zapleczu, a jest tam ich masa.

-Proszę.- zrobił oczy zbitego szczeniaczka.

-No dobrze, spróbuję.- rzekłem poddawając się. Wstałem z jego kolan podchodząc do Jina.- Um...Jin? Mam pytanie. Czy mógłbym wziąć....

-Jasne.- uśmiechnął się- Możesz iść. Minho da sobie radę, a ty idź się zabawić.- poruszył brwiami.

-Ale....dziękuję.- przytuliłem go i pobiegłem na zaplecze, gdzie przebrałem się w zwykle ciuchy. Wróciłem do starszego.

-Idziemy?- spytał stojąc przy wyjściu.

-Tak.- złapał za moją dłoń i wyszliśmy.- Gdzie masz zamiar pójść?

-To ty znasz to miasto, mimo iż też się tu urodziłem to go nie pamiętam tak dobrze jak ty.- zaśmiał się

-No nie wiem. Może pójdziemy do parku? Chciałem tam pójść odkąd tu przyjechałem.

-Okej. W takim razie ty prowadzisz.- skinąłem głową. Przeszliśmy przez dwie ulice, skręciliśmy w kilka stron i już byliśmy na miejscu.- Whoa... strasznie długo się do tego parku idzie.- narzekał czarnowłosy opierając się o betonową ścianę.

-Nie przesadzaj.- mruknąłem- To był zaledwie kilometr.- stanąłem na przeciw niego.

-Możliwe, ale nie jestem przyzwyczajony do tego.- zaśmiał się.

-To wchodzimy?

-Tak, ale poczekaj.- nim zdążyłem o coś spytać, złapał mnie za nadgarstek i zmienił nasze pozycję, że teraz to ja opierałem się o ścianę. Złapał mnie w talii i pocałował. Oddałem gest zarzucając ręce za jego kark.

-Jimin.... jesteśmy w miejscu publicznym, ktoś może nas zauważyć.- szeptałem pomiędzy pocałunkami.

-To niech patrzą chyba, że.... wstydzisz się mnie i naszego związku?- spojrzał mi w oczy odrywając się od naszych ust.

Piłka to nie wszystko 2 /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz