Rozdział 27

354 27 7
                                    

Półtora roku później

Nie mogłem wciąż uwierzyć jak czas szybko minie. Początki były bardzo trudne niż starszy zdradził mnie za pierwszym razem. Nie mogłem wyjątkowo pozbierać. Nie spałem, nie jadłem... Nawet się pociąłem. Ale zrozumiałem, że dla niego nie warto. Ze musze iść dalej i zapomnieć o nim.
Wyszedłem na prostą po części z pomocą rodziny oraz przyjaciół.

Wróciłem do Busan, do Jina, u którego znowu się zatrudniłem, a on przyjął mnie z szeroko otwartymi ramionami, jednakże kupiłem sobie inny dom, a tamten sprzedałem. Za dużo by było wspomnień.
Przez ten czas nie chciałem nikogo poznawać. Było dla mnie za wcześnie zważywszy na to, jak długo byłem z Jiminem, którego nie widziałem od tamtego dnia, gdy się pokłóciliśmy.

-Jungkook, stolik numer cztery czeka na swoje zamówienie. - Rzekł przyjaciel.

-Tak, tak. Już idę. - Powiedziałem biorąc dwie kawy podając je klientom i to kolejnej zakochanej parze.  Było mi trudno z tego powodu. Za każdym krokiem ktoś się całował, przytulał... Dlatego wtedy przypomniałem sobie jakie ja miałem wtedy szczęście mając taką osobę przy sobie.
Na szczęście na dzisiaj było już koniec.
Usiadłem na kanapie na przeciwko Jina, który jak zawsze był pochłonięty papierkową robotą.

-Wszystko w porządku, Kook?

-W najlepszym. Co się dzieje, hyung?

-Eh... Zalegam z opłatą. Muszę zapłać inaczej zamkną mi lokal i pójdę z torbami.

-Pożyczyć ci pieniądze?

-Nie, nie Jungkook. Nie musisz dam radę. - Uśmiechnął się, a po chwili zaczął dzwonić jego telefon. Odebrał. - Muszę iść. Zamkniesz, prawda?

-Oczywiście i tak innego nie mam nic do roboty w domu.

-Dziękuję. Do zobaczenia! - Pożegnał się wybiegając z budynku. Westchnąłem podchodząc do drzwi odwracając tabliczkę z otwarte na zamknięte.  Następnie zacząłem sprzątać co zajęło mi jakąś godzinę. Zmęczony zamknąłem w końcu kawiarnie powolnym krokiem kierując się w stronę swojego domu.

Po kilku minutach niespodziewanie ktoś mnie przytulił, a była to dziewczynka.

-Gukie.. - Powiedziała radośnie patrząc na mnie tymi swoimi słodkimi oczkami. - Tęskniłam. - Zaczęła płakać przytulając mnie jeszcze bardziej.

-Jisoo? Co ty tu robisz? - Spytałem głupio, bo gdy tylko się odwróciłem zauważyłem swojego byłego. Zmienił się. Czarne jak smoła włosy, większa postura pewno za sprawą siłowni. Wyglądał... Bardziej elegancko. Jak biznesmen. - J-jimin? - Spytałem cicho nie mogąc pozbyć się szoku.

-Cześć Jungkookie.. - Westchnął z lekkim smutnym uśmiechem. - Minęło sporo czasu.

-Tak. Masz rację. - Powiedziałem spuszczając głowę na dziewczynkę, którą pogłaskałem po głowie.

-I w końcu cię znalazłem. - Dodał, a ja spojrzałem na niego zaskoczony.

-Nie rozumiem. Po co mnie szukałeś? Jeśli myślisz, że... Że ci wybaczę.. To się mylisz. - Odsunąłem dziewczynkę patrząc na niego ze szklanymi oczyma, ponieważ wszystkie wspomnienia wróciły.

-Wiem, Kook. Proszę... Porozmawiajmy na spokojnie.

-Nie chcę z tobą rozmawiać. Idź już sobie. - Rzekłem odwracając się na pięcie idąc przed siebie.

-Jungkook. Szukałem cię prawie cały rok, ponieważ zniknąłeś z Seulu, a nikt nie chciał mi nic powiedzieć, rozumiem ich. W Busan zmieniłeś miejsce zamieszkania co także utrudniło mi poszukiwania. Ale wtedy przypomniałem sobie o Jinie, i że pracowałeś u niego. I wiesz.. Byłeś tam. Od ponad miesiąca obserwowałem cię i patrzyłem jak sobie radzisz i czy wszystko jest z tobą w porządku.

-Przestań już, proszę cię. Przestań mówić. Po co mnie szukałeś?

-Żebyś właśnie mi wybaczył. Zerwałem z Tae kontakt doszczętnie, dlatego on wyjechał za granicę znowu.

-Mogę chociaż wiedzieć jaka była przyczyna zdrady?

-Guk... Nigdy mi się nie znudziłeś, zawsze cię kochałem i kochać będę. Zrobiłem to, bo... On mnie do tego zmusił. Tak.. Może i fajna bajeczka, ale to prawda. Od początku, gdy wrócił udawał miłego i grzecznego chłopaka. Jemu zależało na mnie. Chciał mnie dla siebie. Groził, że coś ci zrobi. Mam pokazać wiadomości? 
Cokolwiek byś mi uwierzył?

-Nie Jimin... Bo ja tobie i tak nie uwierzę. Pa.

-To może... Zostańmy przyjaciółmi, proszę cię. Nie mam nikogo już prócz ciebie i Jisoo. - Załkał.

-Czy twoja babcia... - Szepnąłem, aby dziewczynka nie usłyszała, a chłopak skinął głową odwracając głowę i ścierając spływające łzy. - Tak mi przykro. Moje kondolencje, Jimin. - Spuściłem głowę.

-Nie chcę cię brać na litość, Kookie. Ani nic z tych rzeczy. Proszę tylko o wybaczenie. Nie wyjadę z stąd dopóki mi nie wybaczysz.

-W-wyjeżdżasz?

-Mam zamiar z Jisoo i WooJinem  wyprowadzić się do Japonii. Są tam nasi kuzyni. Chociaż jakąś rodzina.

Kolejny raz poczułem ból w sercu. Czyli że... Nadal go kochałem? Nie chciałem by wyjeżdżał, ale też nie chciałem dawać mu kolejnej szansy w dodatku....

-Masz... Kogoś? - Spytałem.

-Tak. Od dwóch tygodni. Krótko, wiem. On wie o tobie co nie co. Mówiłem mu o tobie i rozumie dlaczego tak śledziłem cię.

Spuściłem głowę czując w oczach łzy.

-Ja.. Ja przepraszam. Muszę już iść. - Powiedziałem biegnąc jak najszybciej do domu. Zamknąłem za sobą drzwi dając upust łzom.
Serce rwało. Ma kogoś nowego. Ktoś kogo kocha w dodatku miał wyjechać. Wpadłem w panikę. Wybuchłem płaczem szarpiąc za swojej włosy i bijąc się po sercu. Najchętniej bym je wyrwał i oddał komuś innemu by tylko nie cierpieć.

-Jungkook... - Na korytarz wyszedł mój brat. Miałem gdzieś to kiedy tu się znalazł i po co. - Co się stało?

-H-hyung... Spotkałem Jimina... - Wyszlochałem. - Dlaczego?! - Krzyknąłem kopiąc w komodę kilka razy.

-Guk, spokojnie. Co się stało?

-On.. On ma kogoś innego...- Szlochałem. - I... I wyprowadza się do Japonii. Hyung...ja go nadal kocham.. - Jęknąłem bezradnie przytulając go i mocząc jego koszulkę. - Jestem beznadziejny. Nie chcę żyć..

-Hej, Guk. Nie mów tak. Jesteś pewny, że to nadal miłość? A nie tylko przywiązanie się do niego?

-Miłość, Jung-hyung. Kocham go.

-Ale zrobił ci krzywdę.

-Robił to, bo tak kazał mu Tae, ponieważ groził, że coś mi zrobi. Ale tak... Skrzywdził mnie.

-Spokojnie, Kookie.

-Nie będę spokojny! - Krzyknąłem. - Mam dosyć. - Wyszlochałem wstając i zamykając się w łazience.

-Jungkook otwórz!

Otworzyłem szafki przeszukując je wywalając na ziemię prawie każdy produkt. W końcu znalazłam.
Usiadłem na podłodze zaczynając robiąc niechlujne kreski czując małą ulgę.
Robiłem coraz to większe i głębsze. Czułem jak kręci mi się w głowie, lecz nie przestawałem, dopóki gdy opadłem z sił opierając się o wannę po kilku chwilach tracąc przytomność.

*********************

27.10.20

Hejka
Jak wam się podoba?
Miłej nocy kochani!







Piłka to nie wszystko 2 /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz