Rozdział 20

624 47 35
                                    

Jungkook POV.

Po przekroczeniu bramy dobrze znanego mi boiska, gdzie powinna trenować moja dawna drużyna swoimi krokami zmierzałem w kierunku wielkiej hali, ponieważ w taką pogodę nie dało rady ćwiczyć. Wszedłem do środka podchodząc zaraz do trenera. Już chciałem zacząć swoją wiązankę słów, lecz wyprzedził mnie.

-Jungkook!- krzyknął uradowany. Podszedł do mnie bliżej i przytulił.- Miło, że wróciłeś.

-Trenerze.- zacząłem poważnie.- Ja...

-Wiem, wiem. Chcesz nadal być kapitanem?- spytał prosto z mostu. Spojrzałem na niego zaskoczony.

-Oczywiście.- uśmiechnąłem się szeroko.- Ale...mam kilka warunków chyba, że chcę pan szukać nowego zawodnika.

-Matko..- westchnął ciężko.- No dobrze jakie to warunki?

-Nie krzyczy pan na mnie.- mruknąłem "obrażony".- Nie będzie pan zmieniał godzin treningów i...to na razie tyle.

-Zgadzam się. Baekhyun!- krzyknął. Po chwili do naszej dwójki podbiegł spocony chłopak.

-Tak? O, Jungkook.- uśmiechnął się na mój widok.- Cześć.

-Hej.- odpowiedziałem krzyżując ręce na piersi.

-O co chodzi trenerze?

-Oddaj opaskę, teraz Jungkook będzie kapitanem.- rzekł wyciągając dłoń przed siebie.

-Serio? No w końcu!- ucieszył się jak małe dziecko.- Mam już dosyć trenowania ich. Boże...to męczące, dlatego szacun Kook, że tyle z nami wytrzymałeś.- skończył swoją wypowiedź ściągając czerwoną opaskę z przedramienia.

-Um...dzięki?- odparłem odbierając od niego rzecz. Po chwili pobiegł do reszty krzycząc, że wracam.

-Idź się przebrać. Widzę cię za pięć minut..- zagroził palcem odchodząc. Uśmiechnąłem się biegnąc do szatni zauważając swój stary strój na swoim miejscu. Szybko się w niego przebrałem wracając na boisko.

-Stary!- napadli mnie przyjaciele wskakując na moją osobę przez co upadliśmy na ziemię.

-Dobrze, że wróciłeś.- powiedział Hobi.- Nie wiem co byśmy bez ciebie zrobili.

-Nie zapominaj kto go tutaj sprowadził.- mruknął Yoongi.

-Was też miło widzieć, chłopaki.- zaśmiałem się.- Chodźmy im pokazać kto najlepiej gra.- rzekłem i pobiegliśmy w odpowiednie miejsce do gry.

***

Zmęczony, spocony, ale i szczęśliwy wróciłem do domu. Rozebrałem się na korytarzu ściągając buty oraz swoją koszulkę, która była trochę przesiąknięta potem.

-Jestem!- krzyknąłem, lecz odpowiedziała mi cisza. Wyszli gdzieś? Nie ważne. Wzruszyłem ramionami idąc do kuchni zaraz podchodząc do lodówki. Po kilku minutach usłyszałem trzask drzwi. Odwróciłem się zauważając starszego.

-Aish... Chciałem cię przestraszyć.- uśmiechnął się.

-Coś ci nie wyszło.- pokazałem mu język podchodząc do szafki.

-Następnym razem mi wyjdzie.- usłyszałem przy uchu, a na swojej talii ciepłe dłonie blondyna. Zaśmiałem się odwracając w jego stronę zarzucając rękę za kark, a drugą położyłem na kroczu chłopaka.

-Będę czekał.- zagryzłem wargę.- Gdzie Jisoo?

-Prowokujesz.- zauważył.- Została u koleżanki na noc...

Piłka to nie wszystko 2 /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz