3. Czy to prawda?

674 23 0
                                    

Wstałam rano z bólem głowy, no pięknie kac po szampanie, trudno przeżyje. Rozejrzałam się dookoła ale to nie był pokój Kola. Odwróciłam się na drugi bok, dostrzegłam kartkę opartą o lampkę nocną z moim imieniem. Wzięłam ją i zaczęłam czytać.

Czułam jak moją buzie wypełnia uśmiech to było miłe z jego strony

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czułam jak moją buzie wypełnia uśmiech to było miłe z jego strony. No mogę powiedzieć, że się postarał. Z ciekawością zeszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę a tam taca ze śniadaniem, zauroczyło mnie to. Usiadłam przy stole zjeść. Po chwili weszła do kuchni Rebekah. Pytała się czy bal się podobał i jak się czuje. Odparłam, że jest niezłym gospodarzem takich imprez a co do mojego zdrowia tu niestety musiałam ją okłamać, bo nie czułam się za dobrze. By się o mnie nie martwiła powiedziałam, że jest wszystko w porządku. Po skończonym śniadaniu była pora na odświeżenie się i ogarniecie do porządku, więc tak zrobiłam zaczynając od prysznica. Byłam już gotowa. Poszłam zobaczyć jak się czuje Kol, gdy otworzyłam drzwi ujrzałam go lecz nie samego. Ze zdziwienia i z uśmiechem na twarzy przeprosiłam i poszłam pochodzić po ogrodzie dla zabicia czasu.

Oczami Rebekah

Nie podoba mi się zachowanie Mirandy coś musi być na rzeczy, że potrafiła mnie okłamać. Bez wahania złapałam za telefon i zadzwoniłam do Klausa. Rozmawiając z nim słyszałam strach w głosie jakby o czym wiedział. Udałam się do Mysic Grill. Zamówiłam drinka, siedząc przy stoliku nie dawało mi spokoju, zdrowie dziewczyny. Lubię ją i nie chce, by coś jej dolegało. Moje myśli przerwał Damon.

- Co tu taka ślicznotka robi? - odparł Damon

- Nie myśl sobie, że dam się nabrać na twoje słodkie słówka. - parsknęła blondynka

- A na szklankę bourbon'u dasz się skusić. - namawia czarnowłosy

- Niech będzie. - ulegla

Urzekł mnie jego wygląd lecz to jeden z braci Salvatore. No nie powiem urokliwy, przystojny aż mam chęć go schrupać. A ten wzrok jakby zabijał, pieścił od środka. Boże Rebekah otrząśnij się. O czym ty myślisz. Po tym wszystkim natychmiast udałam się do domu. Byłam zdenerwowana. Poszłam po worek z krwią dla uspokojenia.

- Rebekah wszystko w porządku? - zapytałam z troską

- Tak, jest ok. - blondynka była zdenerwowana

- Nie wyglądasz za dobrze, na pewno jest wszystko dobrze? Martwię się. - dopytywałam się

- Nie musisz. A jak już jesteśmy przy temacie zdrowia. To odpowiedź mi na pytanie ale szczerze. Czy rano mnie okłamałaś? - Rebekah była dociekliwa

- ...... - zabrakło mi słów, przejrzała mnie

- NO ODPOWIEDZ! - Rebekah krzyknęła

Trylogia Czas na zmiany - 100 latOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz