8. Rozkosz

402 12 2
                                    

Jego oddech czujący na twarzy to jakiś obłęd pragnęłam tego, by nie odchodził, by został. To uczucie było przyjemne, rozpływałam się. Zamknęłam oczy i oddałam się rozkoszy. Chłopak oddał pocałunek na moim policzku i wyszedł. Dotknęłam tego miejsca i pomyślałam, że co tu się właśnie stało. Ja z Kolem jak? To było coś niesamowitego. 

*** Następnego dnia ***

Obudziłam się pełna wigoru i odkrycia zagadki tajemniczego miasta Mystic Falls. Dostałam sms od nieznajomego numeru doskonale wiedziałam, że to Klaus o treści: Mam nadzieje, że dobrze sobie radzisz, tęsknie. Co to ma znaczyć znika jak tchórz a teraz wypisuje takie coś to niedorzeczne. Schowałam telefon do tylnej kieszeni i zeszłam na dół, zdenerwowana. Wyszłam na werandę, usiadłam na ławce. Targały mną emocje z tych nerwów chciałam coś rozwalić. Koło mnie stała na stoliku róża ze złością w oczach przyglądałam się jej. Z pięknej rośliny zostało zgniłe zwłoki. Odskoczyłam, przyjrzałam się jeszcze raz, rozejrzałam się dookoła nikogo nie było, pomyślałam to moja sprawka nie możliwe. Poszłam na ogród, gdzie rosły inne kwiaty, gdy byłam na miejscu wpatrywałam się w nie lecz nic się nie stało nie rozumiałam o co chodzi. Wróciłam do środka budynku. W salonie siedział Kol zaczytany pewną książką, Rebekah nie było a Eijlah ruszył szukać Klausa, zastanawiałam się w ogóle po co, no jednak to jego brat ale mi to tam lepiej bez niego. 

Poszłam do kuchni napić się trochę krwi. Stojąc ze szklanką przed kuchennym blatem spoglądając przez okno myślałam na tym co się stało na werandzie. 

- Co ty taka spięta? - usłyszałam męski głos za mną masujący mój kark

- Jaaa? Nie. Dlaczego pytasz ? - odpowiedziałam dalej stojąc twarzą do okna, rozkoszując dotykiem jego dłoni

- Może chciałabyś się rozluźnić? 

- Kol o czym ty mówisz? - odwróciłam się ze zdziwieniem

- Miranda ty.. - przerywając, zmierzył mnie z góry na dół a w jego oczach było widać porządnie. 

- Kol co się z tobą dzieje? - zapytałam ponownie

Złapał mnie w talii i posadził na blacie, pogłaskał moje włosy, złapał za policzek i zatopił swoje usta w moje. Odpłynęłam to było niesamowite, nie chciałam by się to skończyło. Objęłam chłopaka nogami  i rękami, bawiąc się jego włosami. Uniósł mnie i poszedł do najbliższego pokoju, usiadł na kanapie, przerwał na chwile pocałunek, popatrzył na mnie i tym razem to ja złączyłam nasze usta. 

Spędziłam z Kolem chwilę uniesienia, było to wyjątkowe przeżycie jeszcze nie spotkałam się z kimś takim delikatnym, było extra

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Spędziłam z Kolem chwilę uniesienia, było to wyjątkowe przeżycie jeszcze nie spotkałam się z kimś takim delikatnym, było extra. 

Oczami Kola

Ta dziewczyna to anioł a to jaka jest w łóżku prawdziwa bogini. Sam w to nie wierze ale się chyba zakochałem, w przyjaciółce. Ona ma coś w sobie, że przyciąga mnie do siebie jak magnez. To jest jak magia. Słodko spała to ja poszedłem napić się bourbon'u. Za oknem były pięknie zakwitnięte kwiaty zaskoczyło mnie to. Od kiedy one tak szybko kwitną w dodatku wyglądają tak jakby ktoś je to specjalnie zasadził. 

Usłyszałem kroki tak to moja Księżniczka. Powiedziałem jej co zauważyłem ale to co ona mi powiedziała to naprawdę było niewiarygodne. Poszliśmy oboje zobaczyć róże na werandzie i wcale tak nie było zwiędłego kwiatka lecz piękna lśniąca czerwienią róża. Popatrzyłem na dziewczynę i zapytałem czy używała magii odparła, że przecież nie potrafi. Zaciekawiło mnie to chociaż miała trochę racji. Wróciliśmy do środka i udałem się po książkę, dziennik, w którym podobne zjawisko miało miejsce w 1821r. tylko to trochę nie możliwe ona jest półwampirem półwilkołakiem i coś tam czaruje ale bez  przesady.

Postanowiłem coś spróbować, postawiłem flakon z kwiatami, które miałem nie dawno wyrzucić. Zawołałem dziewczynę, gdy tylko przekroczyła próg pokoju kwiaty ożyły byłem oszołomiony. Siadła koło mnie a kwiaty po raz kolejny nabrały barw. 

- Miranda używasz magii? - zapytałem zakłopotany

- Ja? - zaśmiałam się - wiem kiedy jej używam - dodałam

- No tak ale jeśli jest to możliwe to jesteś wyjątkiem - powiedział szczerze

- Przesadzasz - popatrzyłam na niego podnosząc jedną brew

- Dobra powiedz mi dlaczego wtedy ten kwiat na werandzie zwiędnął?

- Byłam wściekła na Klausa, bo wysyła mi sms z anonimowych numerów - podenerwowałam się wspominając o Klausie

- Klaus się z tobą kontaktuje? - byłem zaskoczony a roślina we flakonie zbladła. 

- Nie denerwuj się

- Nie mogę jak tylko o nim pomyśle gotuje się w środku. - kwiaty coraz bardziej bladły. 

- Już wiem o co chodzi. - złapałem Mirandę za rękę by poczuła inne emocja i tak jak myślałem kwiaty ożyły po raz kolejny

Opowiedziałem dziewczynie, żeby kontrolowała swoje emocje, bo dzięki nim uaktywnia większą moc niż sobie może wyobrazić. Widziałem na jej twarzy zaskoczenie i jednocześnie strach. Znam ją jak własna kieszeń i doskonale wiem, że z tym będzie ciężko ale poradzimy sobie z tym razem. Przytuliłem ją i sam poczułem przypływ energii tak jak kiedyś. Odsunąłem się popatrzyłem na swoje ręce miało inny odcień bardziej żywszy, co tu się do cholery dzieje. Byłem bardzo zakłopotany czułem takie uczucie jak kiedyś zanim zostaliśmy zamienieni w wampiry to używałem magii w każdy możliwy sposób. Czy to możliwe czy ona potrafi we mnie to włączyć? No nie będę ukrywał, że nie brakuje mi tamtej mocny ale już się z tym pogodziłem dlatego, że wiem czym to śmierdzi pomogę Mirandzie to wszystko okiełznać. 

Postanowiłem, że pójdziemy na spacer nie liczyło się dla mnie w tamtym momencie, że dziwne rzeczy dzieją się w miasteczku. Powoli szliśmy uliczkami, gdy nagle z pięknego niebieskiego nieba zrobiło się szaro a na końcu chodnika stała jakaś postać w kapturze. Stanąłem przed Mirandą by ją chronić. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Trylogia Czas na zmiany - 100 latOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz