Rozdział 10

175 11 4
                                    

Znużona przekroczyłam próg drzwi, wchodząc do domu i udałam się do salonu. Tu od razu rzuciłam się na wygodną kanapę. Miałam dość. Randka, czy też raczej spotkanie, okazało się totalnym niewypałem. Przez cały czas chłopak lustrował mnie wzrokiem i rozmowa się nie kleiła. Nie mieliśmy, żadnych wspólnych zainteresowań czy pasji, a jego odpowiedzi, mówiąc wprost, były po prostu głupie. Z początku wydawał się taki ułożony i inteligentny, a pokazał mi dzisiaj jaki z niego debil. Jakby tego było mało, na koniec zapytał do kogo idziemy. Cóż... to pytanie było jednoznaczne i spotkało się ze stanowczą odmową, czego nie żałuję.

— Hej. Jak na randce?— Spojrzałam na Kate jak na idiotkę i znów ukryłam głowę w poduszce. — Aż tak źle? — Pokiwałam głową i po chwili poczułam jak zatacza dłonią koła na moich plecach, chcąc mnie pocieszyć. — Spokojnie, jeszcze spotkasz tego jedynego.

— Ale ja nie chcę tego jedynego. Chcę tylko, żeby był normalny. — Powiedziałam z delikatnym uśmiechem, a chwilę później obie śmiałyśmy się wniebogłosy.

— Witam piękne panie. Co was tak śmieszy?

— Ty.. - powiedziała Kate, patrząc na niego z wyraźną prowokacją.

— A tak na poważnie? — Luke uniósł brew do góry i spojrzał na nas wyczekująco. Niby był poważny z wyrazu twarzy, jednak jego oczy się śmiały. Mój tata mawiał, że oczy są odzwierciedleniem naszej duszy, dlatego zawsze rozmawiając z kimś, staram się mu patrzeć w oczy. Bo tylko w nich widać wszystkie targające nami emocje.

— Z porażki Charlie.

— Ej! — Oburzyłam się i spojrzałam na nią groźnie. A przynajmniej chciałam tak spojrzeć, ale jak zwykle wyszło jak wyszło.

— Taka prawda skarbie. — Posłała mi buziaka. — Charlie była na randce z ledwo poznanym, przystojnym chłopakiem, który okazał się totalnym idiotą.

— Tak. Masz racje. Śmiejcie się z mojej porażki. — wyrzuciłam ręce do góry z przesadnym dramatyzmem i obrażona udałam się do pokoju.

Jako, że nie miałam na nic ochoty, a na dworze robiło się coraz ciemniej, postanowiłam wziąć długą kąpiel. Weszłam do łazienki i zdjęłam z siebie brudne ubrania, następnie wrzucając je do kosza na pranie. Zatkałam kurkiem odpływ wanny i odkręciłam ciepłą wodą. W czasie gdy wanna zapełniała się wodą, postanowiłam nastawić pralkę, gdyż kosz robił się coraz pełniejszy. Kilka chwil później zakręciłam wodę i weszłam do przyjemnie ciepłej wody. Właśnie tego mi było trzeba, po tak dziwnym dniu.

Leżałam w wodzie z dodatkiem wszelkich kulek i płynów relaksujących, a jedyne co było na jej powierzchni, to głowa, którą oparłam o kraniec wanny. Piana unosząca się na powierzchni wody, zakrywała wszystko co pod nią jest. Powoli myłam swoje ciało, nie śpiesząc się.

Mój spokój nie trwał jednak długo, gdyż usłyszałam naciskanie klamki w drzwiach łazienkowych. Mentalnie zbeształam się, że postanowiłam skorzystać z łazienki na korytarzu i w dodatku nie zamknęłam drzwi na zamek. Zaczęłam rękami zgarniać pianę tak, aby zakryła jak najwięcej mojego ciała i morderczym wzrokiem spojrzałam na osobnika wchodzącego do łazienki.

— Puka się. — Wycedziłam, gdy ten dostrzegł, że nie jest sam w pomieszczeniu.

— Mogę ciebie jeśli chcesz. — Aaron uśmiechnął się szeroko, nie spuszczając ze mnie wzroku. — Spokojnie ja tu tylko na chwilę. Zrobię co miałem zrobić i wychodzę. — Z początku nie zrozumiałam o co mu chodzi, jednak gdy odwrócił się w stronę ubikacji i zaczął odsuwać spodnie głośno pisnęłam, zasłaniając oczy.

— Przestań! — Krzyknęłam, ale spotkało się to tylko z jego dźwięcznym śmiechem oraz odgłosem sikania. Cały czas zasłaniałam oczy, w obawie przed zobaczeniem jego przyrodzenia.

Czy pokocha? ZAWIESZONE  . ..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz