Rozdział 15

1.4K 70 0
                                    

Rozalia

Z zewnątrz dochodzą odgłosy walki a ja już chyba z pół godziny wale w te pieprzone drzwi i nie mogę ich otworzyć. W końcu zbieram w sobie wszystkie negatywne uczucia i uderzam ręką w drewnianą powierzchnie. Po kolei odrywam kawałki drewna z drzwi po czym przechodzę przez dziurę. Z dziwnym bólem w sercu biegnę na zewnątrz. Gdy wychodzę z willi widzę rzeź.

Nie...

Wampiry przeciwko wilkołakom. Mój ojciec walczy z Blackiem. Szybko wybiegam omijając wszystkich walczących i wbiegam na małą górkę po środku bitwy. 

-STOP!-Wrzeszcze najgłośniej jak potrafię przez co wszyscy zwracają na mnie uwagę.-Dlaczego walczycie?-pytam gdy ogarnia mnie dziwne zmęczenie. Oddycham głęboko tracąc możliwość oddychania. 

-Roza.-mówi mój szczęśliwy ojciec i przytula mnie przez co Black warczy. 

-Wszyscy wracać do siebie!-krzyczę na wampiry jak i na wilkołaki które z mojego rozkazu się rozchodzą. Po chwili mój oddech staję się płytki a przez niewiadomy ból padam na kolana. 

-Roza co się dzieję?!-pyta przestraszony Black a mi przed oczami pojawiają się mroczki i tracę kontrole...


Black

Patrzę przerażony na cierpiącą Rozalie i nie wiem co jej jest ani co mam zrobić. Podbiegam do dziewczyny po czym spoglądam na jej ojca. 

-Co jej jest?-pytam zdenerwowany. 

-Chyba przechodzi przemianę...-mówi jakby nie obecny po czym lekko potrząsa głową jakby wyrywał się z amoku- trzeba zanieść ją do jakiegoś pomieszczenia i zorganizować dużo krwi.-rozkazuję a ja biorę dziewczynę na ręce po czym biegnę do naszej sypialni po drodze rozkazując mojemu becie zorganizować czerwoną ciecz. Kładę trzęsącą się Rozalie na łóżku po czym zwracam się do króla wampirów. 

-Jak u was wygląda przemiana?-pytam martwiąc się o zdrowie mojej mate.  

-Chłopcze radzę ci wyjść z tego pomieszczenia.-mówi troskliwym głosem co trochę mnie dziwi- wampiry po przemianie nie zwracają uwagi na osoby wokół siebie, pragną tylko krwi.-mówi a ja znów zwracam się stronę dziewczyny. Po chwili do drzwi puka mój Beta wnosząc do pokoju karton z woreczkami wypełnionymi czerwoną cieczą. 

-Dzięki Steve.-mówię do chłopaka który kiwa głową na znak szacunku i wychodzi. Gdy tylko drzwi wejściowe się zamknęły Rozalia zaczęła krzyczeć z bólu i zwijać się w kulkę. Jej ojciec odciągnął mnie pod drzwi a ja cierpiałem razem z moją mate. Po chwili dziewczyna przestała krzyczeć i wyprostowała się. Gdy jej oczy się otworzyły były czerwone jak zawsze ale widziałem w nich dzikość i pragnienie. Moja mate z szybkością wampira pojawiła się przy pudle z woreczkami i zaczęła zachłannie pić krew. 

-Roza?-pytam podchodząc do dziewczyny a ta szybko podnosi głowę i na mnie syczy po czym jakby oprzytomniała odsunęła się od pudełka i zakryła dłonią usta.

-Przepraszam.-powiedziała przestraszona. 

-to nic kruszynko.-mówię z troską i przytulam moją mate co ona odwzajemnia. 

-Jestem pełnoprawnym wampirem ?-pyta spoglądając na swojego ojca a ten z uśmiechem kiwa głową. 

-Najprawdziwszym wampirem. 






Mam nadzieję że rozdział się podobał :)

Będziemy już się zbliżać do końca tej książki chyba że macie jakieś fajne pomysły którę mogłabym użyć :> 

Piszcie ;)

Krwisty Kwiat RozaliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz