Gdy obudziłam się w środę rano, za oknem padał śnieg. Uśmiechnęłam się do siebie, patrząc jak drobne śnieżynki powoli opadają na, białą już, ziemię. Odwróciłam się szybko od okna i podbiegłam do śpiącej Ginette. Miała lekko rozchylone usta, a jej długie włosy były rozrzucone po poduszce. Delikatnie nią potrząsnęłam, ale ona jedynie przewróciła się na drugi bok. Znów zrobiłam to samo i tym razem otworzyła oczy. Przez moment patrzyła na mnie nieprzytomnie.
– Śnieg pada – powiedziałam cicho.
– Pada co roku – wymamrotała.
– To znaczy, że niedługo święta – pisnęłam z podekscytowania.
Dziewczyna podniosła się w końcu. Przetarła oczy i pociągnęła mnie za sobą z powrotem do łóżka. Tracąc równowagę upadłam wprost na nią.
– Co ty robisz? – zapytałam, odgarniając jej włosy.
W odpowiedzi pocałowała mnie lekko, a jej ręce, które do tej pory spoczywały na moich plecach, powędrowały niżej, zatrzymując się na pośladkach. Byłam zaskoczona. Pierwszy raz odkąd między mną a Ginette doszło do pocałunku nad jeziorem, dziewczyna zdecydowała się mnie dotknąć w inny sposób niż zazwyczaj.
Oddawałam pocałunki. Potrzebowałam jej bliskości.
– Edith albo Blanche zaraz się obudzą – powiedziałam, odsuwając się od niej.
– Dokończymy później – puściła mi oczko, a ja wstałam.
Godzinę później szykowałyśmy się do śniadania. Akurat schodziłam na dół, gdy ujrzałam jak siostra Odette wyciąga ze swojego pokoju wielką walizkę. Musiała być ciężko, ponieważ zakonnica niebywale się z nią męczyła. Spojrzała na mnie i posłała mi spojrzenie godne seryjnego mordercy. Nagle cały stres poprzednich dni ze mnie uleciał. Odette odchodzi! Yvette musiała z nią rozmawiać, a później ją zwolnić.
Poczułam niewyobrażalne szczęście. Gdybym mogła, to skakałabym pod sam sufit. Gdy kobieta znów na mnie popatrzyła uśmiechnęłam się do niej. Ona jednak odwróciła wzrok i położyła bagaż obok kilku pudeł, stojących przy drzwiach wejściowych.
Powinnam podziękować siostrze Yvette za to, że tak szybko zareagowała. Podejrzewam, że gdy powiem o tym Ginette zmieni zdanie o blondynce. Nie będzie nazywać ją już wredną małpą, suką ani wieloma innymi epitetami.
Z powrotem pognałam do naszego pokoju.
– Ginette! – zawołałam – Odette odchodzi!
Dziewczyna znalazła się przy mnie z prędkością światła.
– Jak to odchodzi? – zapytała.
– Siostra Yvette musiała ją zwolnić.
– Czekaj – odsunęła się ode mnie – Jak to Yvette? A skąd ona niby wie co się wtedy stało?
– Powiedziałam jej dzień później – wzruszyłam ramionami.
Ginette wzięła głęboki oddech.
– Po co jej powiedziałaś?!
– Bo się mnie zapytała!
Zaczęłam być coraz bardziej zdenerwowana. Nie rozumiałam, dlaczego moja przyjaciółka tak reaguje. Przecież ktoś musiał ukrócić w końcu zachowanie siostry Odette, a że akurat Yvette miała tę władzę to logicznym było, że jej powiedziałam.
– Mówisz jej o wszystkim?
– Cholera, Ginette! O co ci chodzi?!
– Yvette jest najbardziej pojebana z tego całego towarzystwa. Mówienie jej o czymkolwiek skończy się dla mnie i dla ciebie bardzo źle.
![](https://img.wattpad.com/cover/154622711-288-k136780.jpg)
CZYTASZ
Dzieli nas habit
Fanfiction"Spojrzałam w jej szare oczy. Wiedziałam, że to nasze ostatnie spotkanie. Pocałowałam ją, na pożegnanie, choć czułam, że tym bardziej będzie mi trudno o niej zapomnieć..." DRUGA CZĘŚĆ pt. „DZIELI NAS PRZEPAŚĆ"!