Wróciłyśmy niezauważone z powrotem do pokoju. Ginette pocałowała mnie w policzek i położyłyśmy się spać. Próbowałam pozbierać do kupy to co się stało chwilę temu zdarzyło. Z jednej strony wiedziałam, że nie powinnam była jej całować, ale tak bardzo tego pragnęłam! Chciałam przekonać się czy pocałunki faktycznie są tak przyjemne jak wszyscy mówią. Myślałam także o motylach w brzuchu, ale ku mojemu zdziwieniu nic takiego się nie pojawiło.
Następnego dnia wstałam wypoczęta jak nigdy dotąd. Zauważyłam, że Edith i Ginette jeszcze śpią, Blanche natomiast nie było. Wzięłam ręcznik i swoje kroki skierowałam do łazienki. Przemyłam twarz i umyłam zęby. Za chwilę miało być śniadanie więc zaczęłam zbierać swoje rzeczy z umywalki i gdy już chciałam wychodzić drogę zagrodziła mi Blanche. Po jej minie wnioskowałam, że za chwilę stanie się coś złego.
– Proszę, proszę – cmoknęła kilka razy podchodząc do mnie bliżej – Gdzie byłaś wczoraj w nocy?
Odsunęłam się jak najdalej, ale w pewnym momencie poczułam opór w postaci ściany. Nie miałam dokąd uciec.
– Pierdol się – powiedziałam, ale za chwilę tego pożałowałam. Blanche uderzyła mnie pięścią w nos, przez co na moment zabrakło mi tchu. Chwilę później poczułam jak krew sączy się z moich nozdrzy. Odruchowo przyłożyłam tam dłoń i chwilę trzymałam mając nadzieję, że to zatamuje krwawienie.
– Nie dość, że śmierdzi od ciebie na kilometr żydostwem to jeszcze jesteś lesbijką – zaśmiała się ironicznie. Obleciał mnie strach.
– Czego ode mnie chcesz? – zapytałam.
– Chciałabym żebyś zdechła, ale nie mam zamiaru wylądować w więzieniu na resztę życia.
Zacisnęłam zęby i przez parę sekund wydawało mi się, że mogłabym ją odepchnąć i uciec, ale czułam, że to tylko pogorszy sytuację.
– Będę cię wykańczać powoli – dodała z miną mordercy.
– Skąd pewność, że nie pójdę do sióstr na skargę?
– Raczej nie chcesz zostawiać swojej dziewczyny, nie?
No tak. Mogłam się tego spodziewać. Czułam, że to będzie początek mojego końca. Blanche mi nie odpuści. Będzie mnie męczyć dopóty dopóki stąd nie wyjdzie.
Posłała mi uśmiech i wyszła z łazienki zostawiając mnie samą i zakrwawioną. Szybko obmyłam obolały nos z krwi i czym prędzej stamtąd uciekłam. Na korytarzu jeszcze nikogo nie było więc miałam święty spokój. Mimo to, skierowałam się w jedyne bezpieczne miejsce. Do łazienki sióstr. Schowałam się w jeden z trzech kabin i zaniosłam się głośnym płaczem. Byłam wykończona, czułam, że nie dam sobie z tym wszystkim rady. Nawet nie miałam tego komu powiedzieć. Nie wiem ile spędziłam czasu w kabinie, ale z letargu wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi i kroki. Nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział, że tu jestem więc szybko podciągnęłam nogi pod samą brodę. Starałam się nie wydawać żadnych odgłosów.
– Możesz mi powiedzieć, co ty odpieprzasz? – odezwała się siostra Audrey
– A o co ci tym razem chodzi? – ten głos niewątpliwie należał do Yvette.
– O co?! Widzę jak patrzysz na tę dziewczynę, nie jestem ślepa ani głupia.
Serce zaczęło mi mocniej bić. Nie chciałam podsłuchiwać, ale wyjście z kabiny w tym momencie było niemożliwe. Nie chciałam sobie jeszcze bardziej nagrabić. Czekałam więc na rozwój sytuacji w nadziei, że one za chwilę sobie pójdą.
CZYTASZ
Dzieli nas habit
Fanfic"Spojrzałam w jej szare oczy. Wiedziałam, że to nasze ostatnie spotkanie. Pocałowałam ją, na pożegnanie, choć czułam, że tym bardziej będzie mi trudno o niej zapomnieć..." DRUGA CZĘŚĆ pt. „DZIELI NAS PRZEPAŚĆ"!