1943r.
– Myślisz, że to się kiedyś skończy? – zapytała Rachela, gdy dosiadłam się do niej w kościele. Jej duże brązowe oczy patrzyły smutno na Jezusa powieszonego na krzyżu. Złapałam niepewnie jej dłoń ściskając ją lekko.– Wszystko się kiedyś kończy – odpowiedziałam. Rachela popatrzyła na mnie, ale zaraz potem spuściła wzrok a swoją dłoń wyrwała z mojego uścisku i położyła ją na kolanie – Skarbie – zaczęłam ponownie – Obiecuję ci, że tutaj nic ci nie grozi – pogłaskałam jej policzek, a ona przymknęła oczy i delektowała się moim dotykiem. W końcu jednak wyszła z ławki i skierowała się do wyjścia. Przeżegnałam się i podążyłam za nią.
Pogoda na zewnątrz była cudowna. Letni wietrzyk owiewał nasze twarze, a gdzieś w krzakach róży dało się usłyszeć śpiew wróbli. Mimochodem spojrzałam na błękitne niebo. Nie było na nim chmur, tak jakby Bóg i Wszechświat chciał nam powiedzieć, że w tak piękny dzień nic złego nie może się stać.
Rachela ujęła moją dłoń i zaczęła prowadzić mnie po krętych ścieżkach ogrodu. Była tutaj dopiero drugi miesiąc, ale każdą alejkę i każdy zakamarek zakonu znała jak własną kieszeń. W końcu przystanęłyśmy pod wielkim dębem.
– Tak bardzo cię kocham – powiedziała i przycisnęła mnie delikatnie do drzewa, a na moich ustach złożyła czuły pocałunek. Oddałam go, a z głowy ściągnęłam welon – Pragnę cię, Yvette – odezwała się po chwili ponownie, a na moim ciele pojawił się przyjemny dreszczyk.
Chciałam jej odmówić, powiedzieć że nie możemy, ale tak bardzo pragnęłam dotyku ukochanej. Złapałam jej twarz w dłonie i żarliwie pocałowałam najpierw jej policzek później szczękę a po chwili usta.
Brunetka leżała naga obok mnie. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała nierównomiernie. Na jej twarzy wciąż mogłam dostrzec ślady przebytej chwilę wcześniej rozkoszy. Założyłam kosmyk jej włosów za ucho a ona uśmiechnęła się promiennie.
– Wyjedźmy – stwierdziła.
– Teraz? – w mojej głowie pojawiła się kusząca wizja ucieczki na drugi koniec świata. Widziałam jak łapię Rachelę za dłoń i prowadzę ją po ulicy. Mijają nas ludzie mówiący w niezrozumiałym dla nas dwóch języku. Jakiś kupiec próbuje nam wcisnąć tani zegarek...
– Kiedy skończy się wojna – jej głos wyrwał mnie z zamyślenia – Zostawimy to wszystko daleko za sobą. Ty nie będziesz już zakonnicą, a ja nie będę musiała nosić Gwiazdy Dawida na ramieniu – znów posłała mi uśmiech. Była taka piękna.
– Obiecuję ci to, najdroższa – pocałowałam ją a ona objęła mnie mocno.
Budząc się kilka godzin później miałam dziwne przeczucie, że coś jest nie tak. Obok siebie nie zauważyłam ukochanej. Podniosłam się szybko i nałożyłam na siebie szlafrok. Wyszłam z pokoju. Na korytarzu nikogo nie było. Nie słyszałam żadnych głosów. Ta cisza niemal wwiercała się w mój umysł.
– Rachela! – zawołam. Miałam nadzieję, że zeszła do kuchni coś zjeść. Szłam pustym korytarzem, tak jakbym była w amoku. W końcu znalazłam się przy kaplicy. Na początku nie umiałam określić tego co zobaczyłam. Dwa ciała owinięte w czarne habity leżały zwrócone twarzą do ziemi. Na kamiennej posadzce była duża czerwona plama. Odwróciłam się i szybko pobiegłam do głównej bramy. Na zewnątrz stało kilku mężczyzn ubranych w mundury SS. Zobaczyłam Rachelę. Otworzyłam szybko bramę i wybiegłam do dziewczyny.
– Odsuń się – usłyszałam męski głos. Mężczyzna o jasnych blond włosach wycelował we mnie bronią.
– Co wy robicie?! – zapytałam płaczliwie.
– Chcesz skończyć jak twoje koleżanki? – odezwał się drugi z nich – Za ukrywanie Żydów jest sroga kara.
Popatrzyłam na zakrwawioną twarz Racheli. Ledwo stała na nogach. Jej oczy były zamglone i wydawało mi się, że średnio dochodzi do niej to co się dzieje.
– Proszę...- szepnęłam błagalnie – Zostawcie ją...
Jeden z mężczyzn złapał za łokieć moją ukochaną i szarpnął ją tak mocno, że upadła na trawę. Zbliżył do jej głowy pistolet i przeładował go.
– Nie... - zakryłam dłonią usta i odwróciłam wzrok nie chcąc widzieć jak jedyna osoba, którą kiedykolwiek kochałam upadnie na mokrą od letniego deszczu trawę, a z jej ciała powoli będzie ulatywać życie.
– Przyda nam się, więc nie zabijaj jej – powiedział stanowczo jeden z żołnierzy. W duchu zaczęłam dziękować Bogu za to co powiedział.
– Pakuj się brudasie do auta – blondyn podniósł Rachelę i siłą wsadził ją na tył policyjnego samochodu.
– Co z nią zrobicie? – zapytałam i pobiegłam do zamkniętych drzwi radiowozu.
– To co ze wszystkimi Żydkami – zaśmiał się. Złapałam za kraty wozu i stanęłam na palcach aby zobaczyć prawdopodobnie po raz ostatni dziewczynę. Miała zakute w kajdanki ręce a z jej czoła ciurkiem sączyła się krew.
– Rachela – powiedziałam jeszcze nim usłyszałam jak mężczyźni odpalają samochód – Kocham cię – głośny pisk opon sprawił, że mimowolnie odsunęłam się i patrzyłam jak czarny radiowóz zabiera Rachelę.
CZYTASZ
Dzieli nas habit
Fanfiction"Spojrzałam w jej szare oczy. Wiedziałam, że to nasze ostatnie spotkanie. Pocałowałam ją, na pożegnanie, choć czułam, że tym bardziej będzie mi trudno o niej zapomnieć..." DRUGA CZĘŚĆ pt. „DZIELI NAS PRZEPAŚĆ"!