11. Wątpliwości

411 37 12
                                    

POV Mathilde

Obudziłam się, gdy coś przygniotło moje ciało. Z przerażeniem otwarłam oczy i przez moment w ciemności nie mogłam dojrzeć kto bądź co jest tego sprawcą. Dopiero gdy wyostrzył mi się obraz ujrzałam siedzącą na moich biodrach Ginette.

– Co ty wyprawiasz? – zapytałam, przecierając sennie oczy.

Dziewczyna nie odpowiedziała. Jedną ręką zasłoniła moje usta, tak abym nie mogła już nic powiedzieć, drugą natomiast położyła na moim kolanie. Wciąż nie wiedziałam co Ginette chce zrobić więc jedynie przyglądałam jej się. Dopiero, gdy jej dłoń zahaczyła o moją kobiecość, wydałam z siebie stłumiony krzyk. Próbowałam ją z siebie zrzucić, ale była o wiele cięższa niż ja. Czułam jak jej palce drażnią moje intymne miejsce. Zamiast jednak odczuwać jakąkolwiek przyjemność, płakałam. Moje łzy znikały w trzymającej wciąż moje usta, dłoni Ginette. Kilka minut później wstała i skierowała się w stronę swojego łóżka. Leżałam jeszcze przez moment, ale nagle poczułam jak zalewa mnie fala złości.

– Pojebało cię?! – krzyknęłam stając naprzeciwko niej. Zupełnie przestało mnie obchodzić, że swoim krzykiem mogę zbudzić Blanche i Edith.

Ginette popatrzyła na mnie, a mnie przeszedł dreszcz przerażenia. Dopiero teraz zdołałam ujrzeć, że na lewym policzku ma lekką opuchliznę.

– Co ci się stało? – zapytałam zatroskana, zapominając o złości sprzed kilkunastu sekund.

Miałam wrażenie, że Ginette zaraz się rozpłacze. Było w niej coś dziwnego. Tak jakby w środku się złamała. Nawet jej postawa, zawsze wyprostowana z głową podniesioną do góry, zmieniła się. Teraz jej ramiona wisiały bezwładnie, sprawiała wrażenie zgarbionej i tego, że przybyło jej co najmniej pięć lat.

– Ginette – podeszłam do niej i chciałam ją złapać za ręce, ale odsunęła się niczym oparzona – Co się dzieje, do cholery?

– Po co mnie wtedy pocałowałaś? – zapytała.

Przez krótką chwilę nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Sama nie wiedziałam dlaczego wtedy nad jeziorem postanowiłam złożyć na jej ustach pocałunek.

– Po co to zrobiłaś, skoro od samego początku miałaś ochotę pieprzyć się z Yvette?! – krzyknęła, zbliżając się do mnie. W jej oczach lśniły łzy.

– O czym ty mówisz? – zapytałam cicho.

– Jak to jest, co? Uprawiać seks z kobietą w wieku swojej matki?

– Boże, Ginette...

– Obie jesteście obrzydliwe. Nie wiem tylko która bardziej.

Położyła się na swoim łóżku, nakrywając się kołdrą. Usłyszałam jedynie jak zanosi się płaczem. Skąd ona wiedziała, że Yvette i ja...

Musiałam wyjść z tego pokoju. Chciałam iść do Yvette, ale nie mogłam. Szybkim krokiem skierowałam się do wyjścia. Przeszłam przez drzwi i zbiegłam po schodach. Miałam ochotę krzyczeć. Byłam zła na wszystko. Na to, że straciłam przyjaciółkę, że Yvette wyjeżdża, że znowu będę sama jak palec. Próbowałam jakkolwiek zapanować nad szlochem, który opanował moje ciało.

Upadłam kolanami na śnieg. Płakałam. Miałam wszystkiego dosyć.

– Mathilde – usłyszałam nagle za sobą głos Yvette.

Nie podniosłam się jednak. Wciąż trwałam w tej samej pozycji. Nie chciałam, aby kobieta zobaczyła moje łzy.

Poczułam jej dłoń na swoim ramieniu. Dopiero wtedy obróciłam głowę w jej stronę. Wciąż, mimo nocnej godziny miała na sobie habit. Czyżby nie spała?

Dzieli nas habitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz