POV Mathilde
Kochani rodzice!
Jestem szczęśliwa, w miarę. Y i ja jesteśmy razem. Bardzo mi na niej zależy i nie chcę niczego zepsuć. Ginette wciąż się do mnie nie odzywa. W dodatku mam wrażenie, że coś podejrzewa... Albo po prostu mam paranoję.
Pozdrawiam ~M
Zupełnie nie słuchałam o czym mówi Yvette. Przyglądałam się drzewom za oknem, które były już całe przysypane wciąż i wciąż prószącym śniegiem. Westchnęłam mimowolnie patrząc gdzieś w dal. Na podwórku zobaczyłam starego mężczyznę szczelnie opatulonego kurtą i szalem. Stał przy czarnym wysłużonym samochodzie i rozmawiał z siostrą Audrey. Po jego gestykulacji stwierdziłam, że rozmowa nie zaliczała się do zbyt przyjemnych. Po chwili stary mężczyzna machnął niedbale ręką i wsiadł do auta. Odjechał szybko z podjazdu. Zakonnica stała tam jeszcze przez moment, ale zimno musiało jej się dać we znaki, bo potarła swoje ramiona i wróciła do budynku.
Odwróciłam wzrok i tym razem przyglądałam się Yvette. Tłumaczyła coś, co chwilę pisząc na tablicy jakieś wyrazy. Miała bardzo posępną minę. Posępniejszą niż zwykle. Byłam ciekawa co bardziej ją zdenerwowało. Jej wyjazd nie wiadomo gdzie, czy sytuacja z nocy? Jej ruchy były szybkie i gwałtowne. Wiedziałam, że stara się hamować, ale niezbyt dobrze jej to wychodziło. Jej podkrążone oczy były dosyć widoczne. Musiała nie spać tak jak ja tej nocy. Zastanawiałam się czy myślała o mnie.
– Huppert – podeszła do mojej ławki, kładąc na blacie biurka swoją dłoń, która nie tak dawno dotykała mojego nagiego ciała. Przeszedł mnie dreszcz na dźwięk jej głosu. Podniosłam wzrok.
– T-Tak ? – zająknęłam się, czując jak wielka gula rośnie mi w gardle.
– Powtórz wszystkim o czym przed chwilą mówiłam.
Próbowałam cokolwiek sobie przypomnieć, ale od prawie godziny bujałam w obłokach. Nie miałam pojęcia o czym mówiła Yvette chwilę temu. Na moich policzkach wyrósł rumieniec. Spuściłam głowę. Nie mogłam patrzeć jej w oczy, bo przypominała mi się noc. Jej usta na mojej szyi i piersiach, jej dłonie, tak delikatne...
– Mathilde! – jej glos przeszył mój umysł. Wzdrygnęłam się.
– Przepraszam – wyszeptałam.
Kobieta odeszła w końcu od mojej ławki i usiadła za swoim biurkiem. Przez moment w klasie panowała zupełna cisza. Jakieś dziesięć minut później Yvette ogłosiła koniec zajęć. Zabrałam pod pachę swoje książki i zeszyt i razem z innymi dziewczętami wyszłam z klasy.
– Poczekaj – usłyszałam za plecami głos blondynki.
Zamknęła drzwi, upewniając się, że nikt nie stoi pod klasą. Podeszła do mnie i otuliła mnie swoimi ramionami.
– Jesteś na mnie zła? – jej ton zmienił się diametralnie. Nie była już oschła i zimna. Jej głos był przepełniony troską i lekkim zdenerwowaniem.
– Dlaczego miałabym być na ciebie zła? – zapytałam, wieszając ramiona na jej szyi.
– To co się stało w nocy...Nie wiem co we mnie wstąpiło.
Stanęłam na palcach, aby móc przybliżyć jej twarz do swojej i złożyć na ustach pocałunek.
– Nie chcę cię do niczego zmuszać – powiedziała, odsuwając się lekko.
– Przecież mnie nie zmuszałaś... Ja... Ja po prostu jeszcze nigdy z nikim...
– Wiem, dlatego tym bardziej powinnam umieć się pohamować – potarła nosem o mój nos.
CZYTASZ
Dzieli nas habit
Fanfiction"Spojrzałam w jej szare oczy. Wiedziałam, że to nasze ostatnie spotkanie. Pocałowałam ją, na pożegnanie, choć czułam, że tym bardziej będzie mi trudno o niej zapomnieć..." DRUGA CZĘŚĆ pt. „DZIELI NAS PRZEPAŚĆ"!