W pięć lat po wydarzeniach z sierocińca postanowiłam udać się w podróż. Już od kilku lat sama się utrzymywałam, głównie śpiewałam w rożnego rodzaju barach. Nie zarabiałam zbyt dużo, ale ta praca niewątpliwie sprawiała mi radość.
Państwo Durand zmarli kilka tygodni wcześniej i nie chciałam zostawać w tym pustym domu zupełnie sama. Zaraz po pogrzebie wsiadłam do swojego wysłużonego auta i pojechałam przed siebie. Było mi ciężko pogodzić się, że ludzie, którzy przez niemal pięć lat traktowali mnie jak córkę odeszli tak szybko. Wiedziałam jednak, że taka jest kolej rzeczy, że każdy z nas prędzej czy później odejdzie.Nie miałam pojęcia, gdzie chcę dokładnie jechać. Nie miałam żadnego bliżej określonego planu na następne tygodnie. Kiedy powoli zapadał zmierzch, postanowiłam zatrzymać się w motelu. Byłam trochę zmęczona podróżą i bardzo bardzo głodna. Wzięłam klucz do pokoju i sekundę później już leżałam w miękkim łóżku. Oczy same mi się zamykały, a w brzuchu wciąż burczało. Na dole minęłam automat z przekąskami, ale nie miałam siły żeby wstać i do niego pójść.
Zasnęłam, choć sen miałam dosyć niespokojny. Śniłam o Yvette, o której już niemal zapomniałam. W swoim śnie kobieta uciekała, a ja próbowałam ją dogonić. Wolałam za nią, ale ona nie odwróciła się. Znów poczułam ten sam ból, który towarzyszył mi w chwili, gdy opuszczałam sierociniec, w chwili w której ostatni raz ją widziałam. Zbudziłam się. Za oknem wciąż było ciemno, deszcz odbijał się od okien i parapetu. W pokoju było zimno, ale ja byłam oblana potem.
To dziwne, jak wspomnienia o ukochanych osobach zanikają. Przez pięć lat zapomniałam jak wyglądała Yvette. Zapomniałam jej ton głosu, zapach. Zapomniałam prawie wszystko, choć, gdy widziałam ją po raz ostatni, przyrzekłam sobie, że to nigdy się nie stanie.
Poczułam po raz kolejny to bolące ukłucie w sercu. Czekałam. Czekałam tyle czasu, aż przyjedzie po mnie. Każdego dnia, wyglądałam przez okno z nadzieją, że zobaczę ją wchodzącą na posesję państwa Durand, aż pewnego dnia uświadomiłam sobie, że to się nie stanie. Poczułam się wtedy oszukana i bardzo skrzywdzona. Miałam zaledwie dziewiętnaście lat i zamiast cieszyć się życiem, totalnie zamknęłam się w sobie. Aż w końcu przyszedł moment, gdy każde jedno wspomnienie związane z Yvette po prostu wyparowało. Zapomniałam i wcale nie czułam się z tym źle.
Czemu więc ona pojawiła się w moim śnie? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Powoli wstałam z łóżka i powędrowałam do swojej walizki. Otworzyłam ją i przekopałam się przez ubrania i kosmetyki, aż natrafiłam na niewielkich rozmiarów pudełko. W środku znajdowały się moje stare listy, które przez wiele lat pisałam do nieżyjących rodziców. W kilkunastu ostatnich pisałam o Yvette, o tym co do niej czuję. Zacisnęłam mocniej usta, aby powstrzymać płacz. Boże... dlaczego ona wciąż to robi? Dlaczego nie pozwala mi spokojnie żyć? Usiadłam na dywanie i w świetle lampki nocnej czytałam kolejne listy. Płakałam i byłam wściekła na siebie i Yvette. Po co mówiła mi, że mnie kocha? Jestem pewna, że chciała mnie tylko wykorzystać. Zabawić się, okręcić wokół palca i jak śmiecia wyrzucić. Byłam taka naiwna... taka głupiutka. Gdyby nie ona, gdyby nie to, co między nami się stało, może byłabym już mężatką z gromadką uroczych dzieci. Dotarło do mnie, że Yvette pewnie nigdy nie zrezygnowała z habitu, że być może wciąż uczy w tym samym sierocińcu. Wiedziałam już gdzie powinnam się udać.Nad ranem spakowałam swoje rzeczy, zapłaciłam za pokój i wsiadłam do auta. Zawróciłam z drogi i skierowałam się do sierocińca, w którym wszystko się zaczęło i skończyło. Byłam taka zła, taka...
Nie miałam pojęcia co zrobię, gdy ją tam zobaczę. Co miałam jej powiedzieć? Że jej nienawidzę? Że żałuję, że stanęła na mojej drodze? Tak... to właśnie powinnam była jej powiedzieć.
Jechałam szybko, mijałam kolejne domy i gospodarstwa. Serce waliło mi jak młot, ale nie było już odwrotu.
Niecałe trzy godziny zajęło mi dojechanie do sierocińca. Po drodze zatrzymałam się tylko raz, aby zatankować i napić się kawy.
Wjeżdżając na żwirowy podjazd, próbowałam się uspokoić, choć emocje z każdą kolejną minutą wzbierały we mnie coraz bardziej.
Na podwórku nikogo nie było. Wysiadłam z auta i zapukałam do drzwi. Czułam się trochę dziwnie. Może powinnam wejść bez pukania?
Nagle przede mną stanęła starsza o kilka lat siostra Audrey. Zmarszczyła brwi, i odsunęła się lekko.
- w czym mogę pomóc? - zapytała. Nie rozpoznała mnie, albo udawała.
- muszę się zobaczyć z Yvette - odpowiedziałam cicho, na jednym oddechu. Ręce okropnie mi się trzęsły, więc schowała je do kieszeni płaszcza.
- nie rozumiem...
- siostro... to ja... Mathilde Huppert - gdy przedstawiłam się, zobaczyłam, że twarz kobiety staje się blada niczym kartka papieru. Zacisnęła mocno dłoń na drzwiach i wykonała taki ruch, jakby chciała zatrzasnąć mi je przed nosem, ale coś ją widocznie powstrzymało. Spojrzała w górę, jakby odmawiała właśnie krótką modlitwę i wyszła na zewnątrz.
- nie ma jej tu - powiedziała ostro, ale nie dodała nic więcej. Chyba czekała jak zareaguję, a ja w głębi duszy czułam że kłamie.
- proszę... ja muszę z nią porozmawiać - wyszeptałam.
- dziecko - zaczęła - Yvette zniknęła niedługo po twoim wyjeździe i od tamtej pory nie wiem gdzie jest.
Odsunęłam się o krok. Poczułam, że świat zaczyna mi lekko wirować przed oczami. Złapałam się poręczy schodów i gdy odzyskałam równowagę, ponownie zadałam pytanie.
- nie zostawiła żadnej kartki, albo numeru telefonu?
- nie, zabrała kilka rzeczy i odeszła.
Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy a w głowie pojawiły się najgorsze scenariusze. Zaczęłam się bać, że Yvette zmarła...
- czy... czy ja mogłabym przejrzeć te rzeczy, które zostawiła? - zapytałam nieśmiało.
Audrey prychnęła.
- nie masz do tego prawa.
- błagałam... ja muszę ją znaleźć i z nią porozmawiać.
- powinnaś już jechać i raz na zawsze zapomnieć o Yvette.
- kiedy nie potrafię. Chciałabym ale ona wraca jak bumerang. Rozmowa z nią raz na zawsze pozwoliłaby mi zamknąć ten rozdział.
Audrey zastanowiła się przez moment i wiedziałam, że w jej głowie właśnie toczy się walka o to co powinna zrobić. Po parunastu sekundach, które trwały w nieskończoność otwarła drzwi i niedbałym ruchem pokazała mi, abym poszła za nią. Odetchnęłam. Siostra szła szybko. Poprowadziła mnie przez schody, korytarz aż stanęła przed jednymi z dziesiątek drzwi. Sierociniec właściwie się nie zmienił. Układ pomieszczeń pozostał ten sam, nawet zapach.
- jej rzeczy leżą pod oknem. Masz piętnaście minut a potem nie chcę cię tu widzieć, jasne?
Przytaknęłam i nie patrząc już za Audrey weszłam w głąb pokoju. Kilka kartonów leżało zakurzonych w różnych miejscach, ale mnie interesowały tylko te trzy, które, tak jak mówiła zakonnica, znajdowały się pod oknem. Niemal do nich doskoczyłam, czując przyjemny dreszcz podniecenia, ale również i strach. Co w nich znajdę? I czy w ogóle coś znajdę? Jeśli nic tam nie będzie, żadnej informacji o tym, gdzie moja była kochanka się znajduje to pozostanie mi tylko odpuścić i znowu wrócić do swojego życia.
Powoli wyciągałam kolejne rzeczy, głównie habit, kilka książek, które przewertowałam a z których jedyne co wypadło do zakładki do książek. Ramki ze zdjęciami, przedstawiającymi kobietę, z okresu gdy była jeszcze młoda, na jednej z fotografii stała prawdopodobnie ze swoimi rodzicami. Nawet jako młoda dziewczyna była wyjątkowo piękna. Burza blond włosów, zgrabna sylwetka. Dotknęłam jej twarzy na zdjęciu i po raz kolejny tego dnia, poczułam łzy, które paliły mnie pod powiekami.
W pierwszym kartonie nie było nic ciekawego. Zabrałam się do otwierano drugiego. Znów książki, stare notatki, na których atrament powoli wyblakł. I nagle, niczym grom z jasnego nieba, zauważyłam stertę listów, zawiązanych brązowym sznurkiem. Poczułam przypływ nadzieji. Wyjęłam je bardzo szybko, ale równocześnie ostrożnie, aby niczego nie potargać i nie zniszczyć. Już pierwszy list, był zaadresowany do mnie. Wydałam z siebie cichy okrzyk zdziwienia i przerażenia.
![](https://img.wattpad.com/cover/154622711-288-k136780.jpg)
CZYTASZ
Dzieli nas habit
Fanfic"Spojrzałam w jej szare oczy. Wiedziałam, że to nasze ostatnie spotkanie. Pocałowałam ją, na pożegnanie, choć czułam, że tym bardziej będzie mi trudno o niej zapomnieć..." DRUGA CZĘŚĆ pt. „DZIELI NAS PRZEPAŚĆ"!