POV Mathilde
(+18)
– Yvette – powiedziałam, gdy doszło do mnie, że blondynka od dobrych kilku minut krąży gdzieś myślami.
Stałyśmy przed wejściem do sierocińca. Na nasze głowy prószył śnieg, a na twarzach miałyśmy wypieki spowodowane mroźnym powietrzem.
– T-tak? – zająknęła się i dopiero wtedy na mnie spojrzała.
– Pytałam się – westchnęłam głośno, sfrustrowana, że kolejny raz muszę powtórzyć – Czy wiadomo już coś na temat przedstawienia świątecznego? – zamrugała kilka razy i zeszła z góry schodów, aby stanąć naprzeciwko mnie.
– Będziemy musiały porozmawiać – stwierdziła poważnie, a mnie przeszły ciarki. Pokiwałam tylko głową na znak zgody i wolnym krokiem poszłam za Yvette.
Z racji tego, że wyszłam ze szpitala nie musiałam iść tego dnia na lekcje. Nie czułam się chora ani zmęczona, ale i tak cieszyłam się, że właściwie cały dzień mam dla siebie. Blanche i Edith nie było w pokoju, gdy do niego weszłam. Ściągnęłam z siebie pospiesznie płaszcz i rzuciłam się na łóżko.
Byłam nieco zdenerwowana zachowaniem Yvette. Nie miałam pojęcia o co może jej chodzić, ale gdzieś w głębi serca czułam, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Żeby trochę się rozluźnić wyciągnęłam z kieszeni płaszcza papierosa i zapałki. Podeszłam do okna i gdy tylko je otwarłam poczułam na swojej skórze nieprzyjemny chłód. Zaciągnęłam się mocno i ni stąd ni zowąd przypomniałam sobie, jak jeszcze nie tak dawno temu stałam w tym samym miejscu z Ginette. Śmiała się ze mnie, że nie potrafię się zaciągnąć...Tęskniłam za nią, choć te ostatnie tygodnie przed jej przeniesieniem były straszne. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy, że mogę ją stracić na zawsze. Otarłam szybko łzy i zgasiłam papierosa, nie wypalając nawet połowy.
Wieczorem zapukałam do gabinetu Yvette. Nie usłyszałam zgody na wejście do środka, ale mimo to i tak nacisnęłam na klamkę i niepewnym krokiem przekroczyłam próg pomieszczenia.
Kobieta siedziała za swoim biurkiem i gdy tylko mnie zobaczyła od razu wstała z krzesła i szybkim krokiem podeszła do mnie oplatając mnie swoimi ramionami.
– Wszystko dobrze? – zapytałam widząc jej dziwne roztargnienie. Nie odpowiedziała. Zamiast tego pocałowała mnie czule. Oddałam pocałunek, ale odsunęłam się chwilę później.
Siostra usiadła na kanapie i odpaliła papierosa. Usiadłam obok i czekałam, choć tak naprawdę nawet nie wiedziałam na co.
– Znalazłam ci dom – powiedziała w końcu, niskim lekko zachrypniętym głosem. Nie spojrzała jednak w moją stronę. Całą uwagę skupiła na papierosie miedzy swoimi palcami. Przez kilka długich sekund nie docierało do mnie to co właśnie zakomunikowała mi blondynka.
– C-Co? - zapytałam głupio.
– W środę – spuściła głowę chcąc ukryć łzy – przyjadą po ciebie – dodała.
– Przecież to za dwa dni – stwierdziłam cicho. Poczułam jak ogarnia mnie strach. Coś wewnątrz mnie kazało mi znienawidzić Yvette. Jak ona mogła? Przecież obiecała...
– Mathilde – w końcu na mnie popatrzyła. Ton jej głosu świadczył o równie wielkim zdenerwowaniu – Musiałam... Przepraszam – objęłam ją mocno.
– Kim oni są? – zapytałam nie wypuszczając ukochanej z ramion.
– Mieszkają w pobliskiej wsi. Są bardzo sympatyczni – odsunęła mnie lekko od siebie i spojrzała w oczy.
CZYTASZ
Dzieli nas habit
Fanfiction"Spojrzałam w jej szare oczy. Wiedziałam, że to nasze ostatnie spotkanie. Pocałowałam ją, na pożegnanie, choć czułam, że tym bardziej będzie mi trudno o niej zapomnieć..." DRUGA CZĘŚĆ pt. „DZIELI NAS PRZEPAŚĆ"!