Jungkook zbyt późno uświadomił sobie, że o godzinie 3:30 nad ranem, jest totalnie nieprzytomny i wyłączając z impetem budzik, od nowa postanowił zasnąć. Nie przewidział, że na miejscu zbiórki powinien stawić się o 4:15 nad ranem.
Gdy do pokoju weszła jego matka i zapaliła rażące w oczy światło, niczym mały chłopiec złapał się za głowę, pocierając ospale swoje powieki. Dopiero, gdy ujrzał, że jego rodzicielka ma na twarzy wymalowane przerażenie, dotarło do niego, że coś musiało się stać. Nadal jednak nie myślał o tym, że to właśnie dziś zaczynała się jego wycieczka.
- Jungkook, synku - uśmiechnęła się promiennie, łapiąc klamkę od drzwi i wchodząc w głąb pokoju - Jesteś debilem. - dokończyła, łapiąc duży oddech i patrząc z politowaniem na syna.
Miała czarne włosy ścięte do uszu, duże, piwne oczy i zgrabne usta. Ażurowa sukienka sięgała jej do połowy ud, a cienki sweterek zarzucony był na jej szczupłe ramiona. Kobieta szybko podeszła do swojego jedynego syna i łapiąc go za ręce, próbowała podnieść ku górze, by pomóc mu wstać. Zapomniała jednak, że jej mały 'Kookie', jest już dużym Jungkookiem.
- Aish, zbyt dużo ćwiczysz, kochanie. Mógłbyś czasem zjeść z matką pizzę i pochwalić się brzusiem, a nie jakąś tarką, pączusiu - śmiała się kobieta, patrząc na zaspanego syna, który ledwo kontaktował.
Humor jej dziś dopisywał i raczej nie zamierzała go tracić.
Chłopak na te słowa sam wstał z łóżka i stając naprzeciw matki, która sięgała mu conajmniej do ramion, podwinął bluzkę i wepchnął głowę do środka, udając, że z wielką ciekawością przygląda się swojej klatce piersiowej.
- Mi tam się ona bardzo podoba! - uśmiechnął się szeroko, a matka wraz z nim, gładząc jego ramiona.
Jungkook lekko wysuwając rękę do przodu, mógł zmierzwić ułożone z rana, włosy swojej rodzicielki. Nie zrobił tego jednak, lecz przyciągnął swoją mamę za dłoń i mocno w siebie wtulił.
- Uwielbiam cię, za to że jesteś taka dzielna i za to, że mocno mnie kochasz.
A mamie poleciała łza z oka, bo Jungkook, choć był jej jedynym synem, wychowywał się bez ojca i za opiekunkę miał tylko ją, zawsze był dobrym chłopakiem. Nie sprawiał jej większych problemów, sama chciała go wychować na porządnego człowieka i teraz pomyślała, że chyba jej się udało.
I choć niekiedy chłopak był zbyt porywczy i czasem przez przypadek wpadał w bójkę z kolegami, to matka go rozumiała. Brakowało mu autorytetu ze strony ojca i dorosłego mężczyzny, chciał więc sam się doskonalić i próbować nowych rzeczy.
- Kocham cię, najmocniej.
Powoli odsunęła się od swojego dziecka, każąc mu się szykować, bo i tak jest już spóźniony.
- Zrobie ci śniadanie, a potem zawiozę na lotnisko, tylko szybciutko! - uśmiechnęła się w stronę syna i ruszyła do drzwi.
Jungkook podciągnął tylko rękę na rękę i westchnął cicho, patrząc w jej stronę.
- Mamo, od miesiąca jestem już pełnoletni, mam prawo jazdy, mogę jechać sa.. - wypowiedź nagle przerwała mu kobieta, która natychmiast się ożywiła.
- Nie marudź, chcę, to mi pozwól, nie zobaczę cię przez całe dwa tygodnie.
Chłopak tylko posłał mamie spojrzenie, wyrażające więcej niż tysiąc słów. Nie chciał przecież robić jej przykrości, nie mógłby. Odkręcił się więc w stronę szafy, by poszukać stroju na wycieczkę. W tym czasie mama dała mu klapsa w tyłek i z lekkim wrzaskiem opuściła jego pokój.
"Masz pięć minut, czekam na dole!"
Ten nawet nie zareagował, przyzwyczaił się już do tego typu sytuacji. Jego mama była z nim na tle otwarta, że nawet rozmawiała z nim na temat pierwszych mokrych snów, więc klaps w tyłek nie robił na nim zbytniego wrażenia. Nadal przecież traktowała go na dużo młodszego i był jej małym synkiem. A póki mieszkał z nią pod jednym dachem, było mu to na rękę.
Włożył na siebie długie dresy i ubrał białą koszulkę polo, która lekko zarysowała jego mięśnie. Wyjął z szafy cienką, czarną bluzę i poszedł do łazienki po poranną toaletę, potykając się przy okazji o swoje łapcie.
••••••
-Taehyung! Weźmiesz w końcu te spodnie z krzesełka!? Leżą tu od wczoraj - matka krzątająca się po salonie i pomagająca chłopakowi dopiąć wszystko na ostatnio guzik, lekko uniosła głos.
Jej syn był na górze, by zapewne dobrać odpowiednie buty na wyjście.
- Chwila! Muszę nakarmić Tuptusia! Chomiki też muszą jeść!
Chwila potem dało się słyszeć ciche kroki na schodach, a na dół zszedł wysoki chłopak o wiśniowych, zadbanych włosach, szczupłej posturze, w czarnych spodniach i szarym golfie.
- Mamo? Gdzie jest szufelka? - dało się usłyszeć pierwsze słowa po zejściu ze schodów, a chłopak zaraz znalazł się bliżej niej.
Wysoka kobieta w blond włosach, obciętych w bombkę, wyłoniła się zza ściany i posłała zdziwione spojrzenie swojemu synowi.
- Co się stało?
Chłopak tylko zasłonił rękoma swoją twarz w geście zażenowania i spod ukrytych ust, dało się słyszeć ciche zdanie.
- Że co? Tae nie bądź jak dziecko, odsłoń buzię i wszystko mi powiedz, bo nic nie rozumiem - mama zrobiła spokojną minę, co lekko uspokoiło chłopaka. Zdjął więc ręce z buzi i powtórzył jeszcze raz.
- Wysypałem żwir z klatki chomika.
Matka tylko podkręciła głową kiwnęła ręką, dalej zajmując się porządkami.
- Taeś czemu zawsze coś musisz zepsuć? Zacznij może wreszcie koordynować bardziej swoje ruchy.
- spojrzała na syna, posyłając zmartwione spojrzenie.- Ja wiem, tylko to wszystko było niechcący, chciałem mu wsypać jedzenie i nagle mały tak ugryzł mnie w palec, że aż upuściłem karton i uderzyłem w drzwi klatki. Wszystko leży teraz na podłodze... Ale to nie wszystko - wypuścił głęboki oddech i zrobił skruszoną minę, znów czując napływające zdenerwowanie.
Matka czekała aż syn dokończy swoją wypowiedź i stała naprzeciw niego obserwując od góry do dołu, bacznie się mu przyglądając.
- Chomik może być teraz właściwie wszędzie, widziałem jak popierdalał po podłodze i...
Rodzicielka oparła się o blat biurka i lekko złapała za głowę, potrząsając ją z niedowierzaniem.
- Jezu, dziecko, idź stąd bo nie będę już taka spokojna, zostało ci dwadzieścia minut do wylotu, więc zejdź mi z drogi i idź się szykuj, a ja spróbuję go znaleźć - kobieta udała się na górę w celu szukania małego chomika, a Taehyung z gracją starał się poruszać po domu. Nie chciał już dziś niczego zepsuć.
- Dziekuję! Kocham Cię!
Z góry dało się słyszeć cichą odpowiedź, a chłopak usłyszawszy słowa tylko cicho się roześmiał.
- Nie kłam!
________
Witam! Mam nadzieję, że się polubimy, a praca wam się spodoba.
miłego dnia!Buzi xxx
Ps. Ten Tuptuś jest i już zostanie, pasuje mi do chomika i koniec kropka.
CZYTASZ
bonjour, motherfuckers || taekook
Fanfiction[ Z pozoru niewinny obóz do Francji sprawia, że dwoje licealistów się do siebie zbliża...] Uczniowie ostatnich klas liceum wyjeżdżają na wakacje w góry. Ma to być ich mała walka o przetrwanie. Niespodziewanie w samolocie zostają podmienione bilety w...