- Zawracajmy, Jungkook - szepnął zrezygnowany Taehyung, opierając się o ramię starszego.
Nie miał siły, gdy już czwarty raz z kolei prosił go, żeby jednak nie szli tą drogą, bo nie wygląda zbyt przekonująco. Czuł jakby przechodził przez gąszcz, błotniste szuwary i jednocześnie musiał modlić się, by nie wpaść nogą w nieodgadnione coś pod stopami.
Do tego czuł podły stres, który przechodził cały czas przez jego ciało, sprawiając, że uwiesił się z tego wszystkiego przy czarnowłosym i już tak pozostał. Jungkook nie miał nawet odwagi powiedzieć mu, że trochę boli go już bark, gdy Kim słodko oddychał mu przy uchu i szeptał cały czas: "proszę cię, Jungkookie"
A wtedy nawet mnie myślał o tym, by jakoś wydostać się z pułapki, w której nagle się znaleźli. Chciał być z nim jak najdłużej sam na sam. Stracili prawidłową drogę już w połowie i obydwoje o tym wiedzieli. Problem był jedynie w tym, że Jungkook choćby bardzo chciał, nie potrafił nic wyczytać z mapy po tym, jak wkurzony jego wyznaniem Taehyung rzucił nią o drzewo. Widział jego poirytowanie, gdy powiedział o tym, że szczerze nie wie w jakim miejscu się znajdują i chyba się zgubili.
Po tym wszystkim, co się wydarzyło, po tym jak się pocałowali nie zrobiło się dziwnie niezręcznie i tak naprawdę chyba to utrzymywało go przy pozytywnym nastawieniu i dobrym myśleniu. Taehyung uśmiechnął się do niego wtedy uroczo, lekko wstydliwie, kryjąc swoje czerwone policzki. Pociągnął go za rękę i nakazał szybko iść.
I Jungkook dostał pieprzonej padaczki, gdy młodszy ścisnął go za rękę i nie puszczał przez długie pięć minut. Był zamglony przez większość czasu i sam nie wierzył w to, że pocałował chłopaka. Taehyunga, którego poznał parę dni temu na obozie.
Był w pełni świadomości, kiedy to zrobił i nie potrafił powiedzieć, czy żałował czy nie. Czuł tylko niepokój i jednocześnie poruszenie, bo wierciło mu się co jakiś czas w głowie i smyrało na dnie brzucha. Wiedział tylko tyle, że dotykanie jego ust cholernie mu się spodobało, a Taehyung chodzący koło niego teraz wszędzie był jak cholerny rzep.
- Jeszcze tylko chwila - powiedział, wpatrując się w wygniecioną, wymiętą mapkę. - Wydaję mi się, że to dosyć niedaleko. Patrz...- dodał, wskazując na mały, czerwony punkcik. - ...Czy to nie jest to pieprzone jeziorko?
Taehyung spojrzał najpierw na kropkę, potem na Jungkooka, a następnie jeszcze za niego i aż pisnął jednocześnie z podekscytowania i przerażenia, gdy rzeczywiście zdał sobie sprawę, że stoją na jakimś cholernym klifie, a w tle za nimi widać za krzewami wodę.
- Kook, nie ruszaj nogi. Kurwa, tylko jej nie ruszaj...- szepnął ochryple, gdy między oczami przebiegła mu scena z jakiejś nie śmiesznej komedii, gdy to główny bohater wpadał do wody niczym kulka. - Wycofuj się w moją stronę, okej?
Jungkook zachwiał się nieco, ale nie pozwolił spojrzeć sobie w tył i się odkręcić. Pokiwał głową na znak, że rozumie i przyjął. Zwyczajnie mu zaufał i skoro chciał mu pomóc, by razem nie zrobili nic głupiego, to czemu miałby to ignorować. Patrzył na młodszego z lekkim przerażeniem, mimo wszystko poruszając się powoli do niego z takim opanowaniem i spokojem, że Taehyung aż go podziwiał.
CZYTASZ
bonjour, motherfuckers || taekook
Fanfiction[ Z pozoru niewinny obóz do Francji sprawia, że dwoje licealistów się do siebie zbliża...] Uczniowie ostatnich klas liceum wyjeżdżają na wakacje w góry. Ma to być ich mała walka o przetrwanie. Niespodziewanie w samolocie zostają podmienione bilety w...