Pocałunki były mokre, tak jak Jungkook lubił. Był pewny, że Taehyung również nie narzekał na ich czułości, bo miały w sobie tyle słodkości i namiętności w jednym, że nikt i nic nie dałoby rady tego przebić.
Dodatkowo Jungkook po prostu płynął i zatracał się w nim na nowo, bo gdy Taehyung nazywał go swoim to motylki w brzuchu fruwały jak popieprzone i myślał, że za chwilę stamtąd wylecą. Powinien zacząć się leczyć, bo z tej całej nieposkromionej miłości czuł, że traci dla niego totalnie głowę.
I nie wiedział jaka go zapytać o tę rzecz. Naprawdę nie wiedział, bo nie lubił tych momentów, w których młodszy się zastanawiał. Zresztą bał się, bo choć wiedział, że Taehyung go kocha i na sto i więcej procent żaden gest nie jest udawany, to miał wobec tego straszliwe obawy. I może połykał go praktycznie teraz podczas pocałunków, ale jednocześnie wyładowywał frustrację, bo słyszał w swojej głowie odpowiedź Tae i było to płytkie "nie", wydobywającą się z tych ślicznych ust. Gdyby tak rzeczywiście się stało, chyba wszystkie skrywane łzy spłynęłyby mu po policzku i nawet by się z tym specjalnie nie krył. Najpewniej byłaby to dla niego drzazga prosto kłująca w serce.
Taehyung był najważniejszy, wcale nie przesadzał a mimo, że znali się naprawdę krótki czas i był to typ natychmiastowego zauroczenia się, słodkiej, lukrowej miłości to Jungkook i tak był pewny, że nie pozwoli mu odejść, bo kocha go całym sobą, każdą jedną cząstką i czuje się zobligowany, by po prostu Taehyung był przy nim bezpieczny i czuł się komfortowo.
Dlatego, gdy oderwał się od jego słodkich ust, ale jednocześnie był nad nim zawieszonym po prostu pytał wzrokiem, który błagał, by Taehyung pozwolił się mu do niego zbliżyć. Zbliżyć w ten inny, intymny sposób. Jego oczy wyrażały wtedy naprawdę wszystkie sprzeczne i różne emocje, ale Jungkook tak potwornie chciał go więcej i był napalony oraz podniecony niczym prawdziwy nastolatek, ale wszystko tylko dlatego, że jego mały chłopiec był zbyt perfekcyjny, by przejść obok niego obojętnie.
I doskonale czuł, jak jego brzuch kurczył się ze strachu przed odpowiedzią. Zaznaczył, że nigdy nie zrobiłby wbrew jemu, bo i tak to Taehyung był jego oczkiem w głowie i na pierwszym miejscu kładł zawsze jego przyjemność i szczęście. Gdy był z nim, po prostu sam dla siebie przestawał się liczyć, to Kim był na podium.
- Jungkook, kocham cię i mam ochotę płakać, bo jesteś zbyt idealny... - miauknął depresyjnie Taehyung, przysuwając się po objęcie w rękach starszego. - Pragnę cię i nienawidzę, bo gdy tak na mnie patrzysz, chce żebyś robił ze mną wszystko...wiesz? - dodał, po chwili, całując czule szyję starszego, w taki sposób, że przeszły go dreszcze. Te najlepsze usta działały na Jungkooka jak płachta na byka.
- Wiesz, że chcę robić z tobą wszystko Taehyung. Kurwa, mam ochotę na tyle rzeczy, ale czasami się boję, bo wydajesz się zbyt kruchy - mruknął wprost do jego twarzy, muskając przelotnie jego wargi. - Nigdy nie pozwolę cię zranić, mały...i wiesz, że...cholera, po prostu jeśli nie dziś, to ja spokojnie poczekam. Obiecuję ci - uśmiechnął się do niego z takim zrozumieniem i szczerością, że Taehyung mięknął totalnie pod tymi przepełnionymi troską oczami. Za każdym jednym razem czuł, jak się rozpuszcza słysząc z jego ust takie słowa.
CZYTASZ
bonjour, motherfuckers || taekook
Fanfic[ Z pozoru niewinny obóz do Francji sprawia, że dwoje licealistów się do siebie zbliża...] Uczniowie ostatnich klas liceum wyjeżdżają na wakacje w góry. Ma to być ich mała walka o przetrwanie. Niespodziewanie w samolocie zostają podmienione bilety w...