(8) •your saliva, my saliva...•

4.9K 552 283
                                    

Jungkook z pewnością nie byłby sobą, gdyby nie pociągnął Taehyunga za rękę, idąc z nim w dalszą podróż, której tak naprawdę niemało już zostało

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Jungkook z pewnością nie byłby sobą, gdyby nie pociągnął Taehyunga za rękę, idąc z nim w dalszą podróż, której tak naprawdę niemało już zostało. Nie dałby, kurwa, pierdolonej satysfakcji temu złamasowi, którego najchętniej ukisiłby w zaprawie do ogórków.

Dlatego jeszcze zanim obydwaj zdążyli się ogarnąć po całej dziwnej i nieodgadnionej sytuacji sprzed kilku minut, szarpnął rękawem młodszego, splatając z nim ręce i prowadząc obok siebie.

A raczej, po prostu razem biegnąc.

Taehyung nadal spoglądał na niego niepewnie, powoli odtwarzając w głowie scenkę, która miała miejsce dosłownie przed chwilą. Jungkook zresztą też przeżywał to na swój sposób, bo do cholery, gdzie była jego silna wola i mózg?

W ogóle z jakiej racji przyszło mu stanie tak blisko niego i szeptanie takich słów? Był palantem, jeśli myślał, że coś to wskóra.

Bo chyba co gorsze, jeszcze bardziej mu się to spodobało, nie wspominając o zapachu włosów Kima, które miał okazję dotknąć koniuszkiem nosa i wdychać jego uzależniającą woń.

Miła ochotę płakać i zarazem mieć to w dupie, bo przecież nie mogło być to nic wielkiego. Każdy przecież mógłby mieć takie przemyślenia, prawda?

Zwłaszcza chłopak o chłopaku.

- Taehyung, jest ok? - spytał ciepło, gdy już dłuższą chwilę szli w ciszy, nie zamieniając ze sobą słowa.

Czuł, że młodszy po prostu nie chce zamieniać z nim słowa, bo w jakiś sposób go siebie zraził, a przecież nie tak miało być.

Tamten wlepił w niego swój wzrok, zaraz kierując go z powrotem na trapery, widniejące na stopach. Chciałby powiedzieć, że było jak najbardziej okej, ale nie szczególnie był tego pewny. Po prostu miał w sobie sprzeczne uczucia, które mu ciążyły, a ten jego duży, szeroki uśmiech, którym go darzył sprawiał, że wnętrzności robiły mu koziołki w brzuchu.

- Tak, spokojnie - uśmiechnął się pokrzepiająco, kopiąc kamyk.

Nie chciał, żeby między nimi było dziwnie i niezręcznie. To ostanie czego by sobie życzył na obozie, w którym jest tak naprawdę sam bez przyjaciół i ma tylko tego przygłupa obok siebie. W gruncie rzeczy mógł przyznać, że nie był taki zły, a nawet dość zabawny i miał szczerze ładne tęczówki.

- To co? Nie dajemy się, nie? - zapytał Jeon, patrząc na ich wciąż splecione palce, które jakby nie myślały o tym, by się rozłączyć.

Wtedy też Taehyung zawrócił tam wzrokiem i odkaszlnął pod nosem, wyplątując swoje dłonie.

- Um, tak... - zaczął się nimi bawić, niespokojnie je skręcając - Mam zamiar to wygrać, i nie wiem jak ty, ale byłoby zajefajnie pokazać im ten zaszczytny, środkowy palec.

bonjour, motherfuckers || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz